Mark Forster jest intrygującym reżyserem. Kilka lat temu zabłysnął dzięki niezwykłemu filmowi "Monster’s Ball", za który został zasypany gradem nagród (m.in. pamiętny Oscar dla Halle Barry). Z kolei w zeszłym roku zachwycił wszystkich jakże szczęśliwym dla nas "Marzycielem". Kilka miesięcy temu w USA swoją premierę miał kolejny film Marka Forstera – "Stay". W polskich kinach ten obraz możemy obejrzeć dopiero teraz (w marcu 2006 roku). Film opowiada o pewnym psychiatrze, który próbuje zapobiec samobójstwu swojego pacjenta. W rolach głównych zobaczymy między innymi Ewana McGregora i Naomi Watts a sama historia gwarantuje mocne wrażenia znane chociażby z filmów M. Night Shyamalana. Jednak mnie osobiście, jak i wielu moich znajomych, bardziej zainteresuje zapewne muzyka do tego filmu.
Przy okazji "Monster’s Ball" Forster przy obsadzaniu stanowiska kompozytora podjął spore ryzyko, zatrudniając w pewnym sensie debiutantów, którymi byli wtedy twórcy z Asche & Spencer. Z kolei dramatyczna historia zatrudnienia Jana A.P. Kaczmarka przy "Marzycielu" także jest nam wszystkim dobrze znana. Znany jest także jej rezultat w postaci Oscara dla polskiego kompozytora. Trudno stwierdzić, dlaczego po takim sukcesie "Marzyciela" to nie pan Jan zajął się muzyką do "Stay", jednak ponowna współpraca Marka Forstera przy tym filmie z Asche & Spencer, na pewno należy do udanych…
Myślę, że na wstępie warto kilka słów poświęcić Asche & Spencer. Kiedy szukałem w internecie informacji dotyczących właśnie Asche & Spencer, natrafiałem na najróżniejsze hipotezy. Niektórzy twierdzili, że jest to duet muzyków klubowych, którzy okazjonalnie piszą muzykę do filmów, inny twierdzili, że pod tą nazwą kryje się jakiś piosenkarz… prawda jest jednak nieco inna. Asche & Spencer to firma, która zajmuje się profesjonalnym tworzeniem ilustracji muzycznych i dźwiękowych dla świata reklamy. Założyli ją kilkanaście lat temu dwaj muzycy – Mark Asche i Thad Spencer. Po kilku latach, Mark Asche nie mogąc znieść współpracy z ludźmi ze świata reklamy, odszedł z firmy. Thad Spencer postanowił nie zmieniać nazwy, jako że firma zdążyła dorobić się już wtedy pewnej renomy.
Obecnie Asche & Spencer jest świetnie funkcjonującą firmą, która ma na swoim koncie współpracę z takimi gigantami biznesu jak Apple, MTV, Nike, Porsche, Levi's, Taco Bell, Volvo czy Sony (zrobili muzykę między innymi do przezabawnej reklamy MTV z Yukka Brothers w roli głównej). W roku 2001 Asche & Spencer zadebiutowało w świecie muzyki filmowej komponując ścieżkę dźwiękową do "Monster’s Ball". Muzyka została przyjęta dość dobrze, dlatego ośmioro kompozytorów tworzących Asche & Spencer angażowało się jeszcze później w inne, mniej znane projekty filmowe. W tym roku Asche & Spencer prezentuje nam swoją drugą ścieżkę dźwiękową wydaną na płycie – "Stay" – i można śmiało powiedzieć, że nie jest to na pewno ich ostatnie takie wydanie…
O ile sama idea Asche & Spencer może przypominać nieco Media Ventures, o tyle ich muzyka jest zupełnie inna. Jedynym wspólnych elementem w twórczości tych dwóch grup jest elektronika. Media Ventures zasłynęło głównie wykreowaniem bardzo charakterystycznej muzyki akcji, opartej na pulsującej elektronice z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej. Asche & Spencer preferuje raczej bardziej emocjonalną muzykę – najlepszym tego przykładem jest właśnie "Stay". Na tej płycie elektronika służy głównie do kreowania spokojnych i rozległych tekstur, tworzących bardzo mroczny i tajemniczy nastrój. Po pierwszym przesłuchaniu płyty, od razu zasunęły mi się skojarzenia z "Solaris", "K-PAX", "Miastem Aniołów", "Miastem Gniewu" i "Kodeksem 46". Wszystkie te ścieżki dźwiękowe charakteryzuje właśnie taki spokojny i refleksyjny klimat zahaczający mocno o ambient. Znalezienie na tej płycie jakiegoś tematu czy powtarzającego się motywu jest stratą czasu. Jedynym elementem spinającym tą muzykę jest właśnie rozległa elektronika i bardzo śmiałe łączenie przedziwnych sampli.
Oprócz tego pojawiają się tutaj także liczne instrumenty akustyczne – zresztą Asche & Spencer zarzeka się, że wszystkie utwory były nagrywane na żywo i nie było tutaj tradycyjnego klejenia kolejnych linii melodycznych za pomocą komputera. Można nawet powiedzieć, że to właśnie instrumenty akustyczne takie jak fortepian, perkusja, wiolonczela czy gitara, są tutaj najważniejsze. Ta wszechobecna elektronika, która spina całą płytę jest tutaj tak naprawdę tłem dla tych kilku instrumentów akustycznych. To właśnie one wnoszą sporo wyrazistości, światła i życia w nieco chłodne elektroniczne podkłady. Poza tym bardzo istotne są tutaj także różne dziwne dźwięki, które członkowie Asche & Spencer stworzyli specjalnie do tego filmu. Nadają one muzyce bardzo specyficznego charakteru i dostarczają naprawdę niezwykłych doznań.
Cała płyta, mimo iż jest pozornie ujednolicona elektronicznymi brzmieniami, zachowuje jednak pewną różnorodność. Do wyróżniających się utworów należy między innymi "Chasing Henry", w którym pojawia się coś na kształt muzyki akcji bazującej na mocno akcentowanym rytmie i nieco chaotycznie i atonalnie zaaranżowanych samplach. Świetne jest także "Fortune Cookie", gdzie pojawia się wiolonczela, zgrabnie wpleciona w elektroniczną teksturę. Trudno nie wspomnieć także o "A Walk in the Rain", w którym mamy sporo bardzo masywnych talerzy i basów, które mogą nieco przytłoczyć… Taką małą perełką na tym albumie jest także "Sam and Lila" – niespełna jednominutowy motyw w całości wykonywany na fortepianie, który trochę przypomina jeden z tematów, jakie Ennio Morricone stworzył do filmu "Karol, człowiek, który został papieżem". Zresztą, patrząc na tytuł równie dobrze mogłoby nasunąć się tutaj skojarzenie z utworem "Frank & Roxanne" Jana A.P. Kaczmarka z filmu "Trzeci Cud". Jednak najbardziej wyrazistym utworem na tej płycie jest bez wątpienia zamykający album, "I'm Never Gonna Sleep Tonight". Pojawia się tutaj wszystko, co było najlepsze na całym krążku: rytm akcentowany perkusją, nieco rozpływająca się elektronika, organy Hammonda, samotne dźwięki fortepianu i rozległe smyczki. Poza tym sporo jest tutaj gitar elektrycznych, które przypominają nieco "Kodeks 46" i sampli rodem z płyty "Platinium" Jean Michael Jarre’a.
Długo zastanawiałem się, jaką ocenę wystawić tej płycie. Muzyki z krążka słucha się naprawdę świetnie, trochę jednak obawiałem się jak będzie ona wyglądała w filmie. "Stay" to thriller, a muzyka z takich filmów jak wiemy nie jest zbyt miła dla ucha. Najlepszym przykładem może tutaj być chociażby "Flightplan" Hornera czy "Klucz do koszmaru" Shearmura. Zresztą muzyka Asche & Spencer do filmu "Stay" ma coś w sobie z dzieła Shearmura, jednak dużo lepiej sprawuje się ona na albumie. Być może jest to zasługa producentów, którzy oszczędzili nam tutaj chaotycznego i asłuchalnego action score, a może Asche & Spencer znalazło nowy sposób na muzyczną ilustrację dla kina grozy?
Po obejrzeniu filmu muszę stwierdzić że ta muzyka bardzo dobrze radzi sobie z obrazem. Nie jest to klasyczny straszak jakiego często słyszymy w thrillerach, a raczej muzyka nastawiona na wprowadzenie do filmu odrobiny refleksji i zadumy. W każdym razie jest to kawałek naprawdę świetnej muzyki, która doskonale funkcjonuje poza filmem i głównie dlatego warto sięgnąć po ten album. Jak dla mnie jest to płyta na bardzo mocne 4,5 nutki i taką też ocenę jej wystawiam. Na pewno spodoba się ta płyta wszystkim, którzy zachwycają się "Miastem Gniewu" czy "Kodeksem 46" – i to właśnie im polecam ten album…
P.S. Dla wytrwałych w poszukiwaniach, dostępna jest także wersja promo tej ścieżki dźwiękowej, na której znajdują się jeszcze dodatkowo dwa utwory (około 5 minut muzyki więcej).
0 komentarzy