Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu.
Więzienie wielu kinomanom kojarzy się ze „Skazanymi na Shawshank”. Jednak rzeczywistość to nie bajka. Przekonał nas o tym Konrad Niewolski w swoim mrocznym dramacie „Symetria” z 2003 roku. Historia młodego chłopaka, który za niewinność trafia do aresztu na Białołęce jest bardzo realistyczna, trzyma za gardło do samego finału. Na sukces złożyła się pewna ręka reżysera, mocny scenariusz i świetne aktorstwo (to tutaj w pełni zabłysnął Borys Szyc). Klimat spotęgowały też znakomite zdjęcia Arkadiusza Tomiaka oraz muzyka.
Nic dziwnego, skoro reżyserowi udało się zatrudnić Michała Lorenca. Tym razem, wspierany przez orkiestrę Symfonia Varsovia, kompozytor musiał stworzyć ilustrację inną, niż do tej pory – mroczną, ponurą i klaustrofobiczną. Poza smyczkami słychać tu tylko harfę, czyli jest to muzyka bardzo ascetyczna.
Całość oparta jest na wyrazistej melodii – wznoszące i opadające skrzypce wraz z wiolonczelami, zapętlają oraz nakładają się na siebie. Słychać to już w otwierającym całość „W ciemności”, jednak najefektowniej brzmi w 6-minutowym „Wszystko” – jest niczym powolne odmierzanie czasu, który w więzieniu stanowi bezlitosne i nic z tym nie można zrobić. Ten temat nakręca cały film i jest właściwie jedynym pamiętnym utworem. Największym jednak problemem jest fakt, że pojawia się on dość często i nie rozwija się.
Poza tym dominuje troszkę monotonny underscore, który wybija się z rzadka, głównie przyprawiając o dreszcze. Tak jest z pozornie skocznym „Zapomnisz”, zakończonym przejmującymi, niskimi tonami smyczków; niepokojącym „Których dotknie”, gdzie skrzypce odtwarzają niczym mantrę tą samą melodię, łagodzoną nieco przez harfę. Najpierw powoli, a z każdą sekundą coraz mocniej daje się ona we znaki. Podobnie jest też z „Zobacz” i krótkim, ale bardzo intensywnym „Nie”.
Lorenc – z racji gatunku – rezygnuje tu ze swojego charakterystycznego stylu, na rzecz ciężkiej, niemal depresyjnej atmosfery. W filmie sprawdza sie to świetnie, potęguje poczucie beznadziejnej sytuacji bohatera. Ale poza nim „Symetria” jest wymagającą, trudno przyswajalną, minimalistyczną muzyką, której nigdy wcześniej, ani później Lorenc nie uprawiał. Nawet krótki czas wydania tylko pozornie wydaje się sprzymierzeńcem, bo album dłuży sie niemiłosiernie. Ostatecznie jednak dostaje ode mnie 3,5 nuty.
0 komentarzy