Nocturnal Animals
Kompozytor: Abel Korzeniowski
Rok produkcji: 2016
Wytwórnia: Silva Screen / Back Lot Music
Czas trwania: 33:49 min.

Ocena redakcji:

 

Tom Ford to facet kompletnie nieobliczalny. Wydawałoby się, że „Samotny mężczyzna” to jednorazowy wyskok projektanta mody do świata kina. Siedem lat później okazało się, że nie, gdyż pojawiły się „Zwierzęta nocy” – niby kolejny portret z życia ludzi wyższych sfer, ale tak naprawdę to dwa filmy w jednym. W jednym widzimy Susan (zjawiskowa Amy Adams) – pozornie szczęśliwą właścicielkę galerii sztuki, która pewnego dnia otrzymuje manuskrypt od byłego męża, Edwarda. Drugi film to "ekranizacja" tej książki – brudna, brutalna historia zemsty. W obydwa te wątki wpleciono jeszcze wspomnienia dawnego związku. Nic tu nie jest przypadkowe, każdy detal historii to kluczowy element układanki. Dodatkowo wszystko jest genialnie zmontowane, pewnie poprowadzone i znakomicie zagrane (poza Adams mamy jeszcze Jake’a Gyllenhaala, Michaela Shannona i Aarona Taylora-Johnsona).

 

Skoro reżyserował Ford, muzykę mógł napisać tylko jeden człowiek – Abel Korzeniowski. Współpraca przy „Samotnym mężczyźnie” była tak udana i owocna, że nikt inny tak naprawdę nie wchodził w grę. I od razu uprzedzę wszelkie pytania – w filmie muzyka brzmi znakomicie, zapadając bardzo mocno w pamięć. Słychać to już na samym początku, w otwiera także film „Wayward Sisters”, który wraz ze sceną początkową nie daje o sobie zapomnieć. Tańczące panie, niczym z obrazów Rubensa czy Jerego Dudy-Gracza skąpo odziane, trzymające w ręku zapalone zimne ognie… To wszystko tworzy nierealny, wręcz oniryczny klimat jakby z kina Lyncha.

 

korzeniowski-8912767-1590001430Kompozycja ta jest jednocześnie tematem głównej bohaterki, gdzie smyczki z jednej strony brzmią bardzo elegancko, ale w tle niemal świdrują swoim nerwem, lękiem, niepokojem. Jednak po minucie wszystko się zmienia jak w kalejdoskopie – popisy kotłów, galopujący fortepian i trzymająca za gardło wiolonczela nabierają pod koniec, wraz ze smyczkami i dęciakami wręcz epickiego rozmachu. Temat ten jest szkieletem całości, budzącym pewne skojarzenia z poprzednim dziełem duetu Ford-Korzeniowski (zwróćcie uwagę na „A Solitary Woman” i porównajcie z „Mescaline” z „A Single Man”).

 

Ale im dalej w las, tym bardziej wyczuwalna jest inspiracja Bernardem Herrmannem (w końcu to thriller). Smyczki stają się intensywniejsze, coraz bardziej nerwowe. Mrok nadchodzi wraz z „Off the Road”, w którym skrzypcom towarzyszy pomruk wiolonczeli. Po blisko pół minuty smyczki zaczynają się równocześnie zapętlać, tworząc własną wersje walca. Na ekranie widzimy wtedy skąpaną w ciemności drogę, niczym z „Zagubionej autostrady”, na której dochodzi do gwałtownego pościgu zakończonego porwaniem. Równie posępne jest niemal elegijne „The Field” z "łkającymi" skrzypcami. Niby wybrzmiewa znany nam motyw, jednak scena, w której go słyszymy nadaje mu kompletnie inne znaczenie. Korzeniowski uwypukla klucz interpretacyjny, sugerując, że książka Edwarda ma bardzo wiele wspólnego z nieudanym związkiem z Susan.

 

Jednak maestro serwuje tez pewne nieoczywiste drobiazgi, które tylko podkręcają atmosferę niepokoju. W „Exhibition” do gwałtownych pociągnięć smyczków dochodzi… kobiecy jęk ekstazy. „Revenge” to z kolei smyczkowa wersja tematu bohaterki znanego z fortepianowej aranżacji w „A Solitary Woman”, gdzie dołączają jeszcze trąbki i instrumenty dęte drewniane. Niczym piła tartaku tnie zmysły „Crossroads”, a „Mother” wzbudza strach, chociaż ilustruje tylko rozmowę Susan z matką.

 

Jedynym utworem, który nie opiera się mocno na jednym motywie i nie wywołuje napięcia grozy, jest bardzo liryczny „Table for Two” – delikatnie grający fortepian, w tle łagodne smyczki i harfa. Wydaje się, że tak już zostanie do końca, lecz wtedy kompozycja nabiera wręcz spektakularnego rozmachu: brzmienie smyczków wzmaga się, a pod koniec do głosu dochodzą flety oraz perkusja z kotłami. Całość wieńczy natomiast bonus w postaci niemal baśniowego „Fairy Tale”.

 

Sama ilustracja jest (jak na dzisiejsze standardy) bardzo krótka, niczym w czasach pierwszych wydawnictw ścieżek dźwiękowych. Wystarczy to całkowicie, by wchłonąć tą pełną paradoksów ścieżkę: liryczną i elegancką, a jednocześnie mroczną i trzymającą za gardło. Znajdą się jednak tacy, co zarzucą kompozytorowi powtarzalność formy oraz krok w tył. Tak, czuć tutaj wpływy „Samotnego mężczyzny”, jednak Korzeniowski – poza świetnym warsztatem – umiejętnie buduje atmosferę niepokoju, zwłaszcza w kontekście filmu. Poza nim muzykę dość szybko się łyka, bez popitki i znużenia, najlepiej w porze wieczorno-nocnej.

 

 

Pisząc ten tekst już w 2017 roku, mogę bez wahania (a także z pewnym poczuciem dumy) stwierdzić, że jedną z najlepszych ilustracji do ubiegłorocznych produkcji z Hollywood popełnił Polak. Abel Korzeniowski współpracował już z projektantem Tomem Fordem przy jego filmowym debiucie, „Samotnym mężczyźnie”. Produkcja ta spotkała się z bardzo dobrym przyjęciem przez krytyków, otwierając Fordowi-reżyserowi drzwi do świata filmu. Również pochodzący z Krakowa kompozytor został wtedy zauważony, co przyniosło mu nominację do Złotego Globu i kolejne duże zlecenia (wśród nich wyreżyserowane przez Madonnę „W.E.”, „Escape from Tomorrow” czy „Romeo and Juliet”).

 

Tom Ford, jak na projektanta mody przystało, kręcąc „Zwierzęta nocy” stworzył obraz niezwykły wizualnie, intrygujący i nieco ekscentryczny (wystarczy wspomnieć sekwencję otwierającą film). Trzy płaszczyzny fabularne, przeplatające się ze sobą, balansują na granicy realności i snu. Z jednej strony mamy bowiem Susan i powracający w retrospekcjach wątek jej dawnego związku, który – choć prawdziwy – przedstawiony jest w lekko onirycznej konwencji. Z drugiej – czytaną przez nią powieść, będącą rasowym thrillerem: brudnym, trzymającym za mordę i do bólu rzeczywistym. Muzyka Korzeniowskiego pasuje do obu tych konwencji, dobrze korespondując zarówno z ujęciami oświetlonej tysiącem świateł nocnej metropolii, jak i skąpanego w słońcu, piaszczystego Teksasu.

 

Trzonem muzyki do „Zwierząt…” jest główny temat, przedstawiony w pierwszym utworze, „Wayward Sisters”. Skupiony – jak zresztą cały materiał – na sekcji smyczkowej, z subtelnie kontrapunktującymi instrumentami dętymi, jest dość kameralny, a jednocześnie bardzo gęsty, emocjonalny, wręcz zmysłowy. Pod pozorną prostotą kryje się warsztat wysokiej próby oraz dbałość o szczegóły – może o tym świadczyć chociażby fakt, że sam zapętlony pierwszy takt tej kompozycji (a właściwie jeden akord, grany rozedrganym tremolo) stanowi tło dla jednej z kulminacyjnych scen filmu i świetnie potęguje on napięcie.

 

Abel Korzeniowski prezentuje zdecydowanie tradycjonalne podejście do komponowania. Jego utwory mogą nasuwać skojarzenia z amerykańską klasyką muzyki filmowej (kłania się Bernard Hermmann), a jednocześnie brzmią bardzo europejsko. Usłyszymy tu bliższe bądź dalsze echa zarówno Alexandre’a Desplat („A Solitary Woman”, które jest też nawiązaniem do „Samotnego mężczyzny”), jak i minimalistyczne elementy twórczości Arvo Pӓrta, które prowadzą nas znów na kontynent amerykański – do twórców pokroju Philipa Glassa („Off the Road”, „Revenge”, „Mothers”).

 

Świadomość i umiejętności kompozytora pozwalają mu nie tylko na pisanie wyrafinowanych, chwytliwych melodii, ale też stosowanie ciekawych rozwiązań harmonicznych i instrumentacyjnych. Miejscami pojawiają się też interesujące efekty dźwiękowe, jak w „Crossroads” czy „Exhibition”, w którym słyszymy kobiecy oddech. W opozycji do gęstej (choć wciąż dość oszczędnej) faktury orkiestrowej, mamy też bardziej intymne, liryczne fragmenty. W „The Field” na pierwszy plan wychodzą solowe skrzypce, zaś w „Table for Two” (które, obok pierwszego utworu, najlepiej działa w filmie) smyczki ustępują fortepianowi, by – podbudowane resztą orkiestry – zaraz po nim przejąć prym i w niezwykle efektowny i stylowy sposób zakończyć film (i podstawowy materiał płytowy).

 

Niektórzy mogą narzekać na niedużą ilość muzyki i jej monotematyczność. Ja osobiście bardzo lubię krótkie albumy – zwłaszcza w muzyce filmowej, gdzie często dostajemy przeładowane nudnym underscorem i powtórzeniami ciągnące się w nieskończoność płyty. A na pewno mniejsza ilość w tym wypadku oznacza większą jakość i spójność; całość bowiem już przy pierwszej styczności wydaje się niezwykła, a istotnie posiada dużo głębi. Sam film zresztą nie wymagał zbyt rozbudowanej oprawy muzycznej. Abel Korzeniowski nie dokonał tu zatem żadnego przełomu, ale jeszcze bardziej ugruntował swoją (miejmy nadzieję, że wciąż rosnącą) pozycję w Fabryce Snów.

Autor recenzji: Radosław Ostrowski
  • 1. Wayward Sisters
  • 2. Exhibition
  • 3. Restless
  • 4. A Solitary Woman
  • 5. Off the Road
  • 6. Revenge
  • 7. The Field
  • 8. Crossroads
  • 9. Mothers
  • 10. City Lights
  • 11. Table for Two
  • 12. The Field (alternate version)
  • 13. Fairy Tale (bonus track)
4
Sending
Ocena czytelników:
4 (2 głosów)

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Asian X.T.C

Asian X.T.C

Rocznie na całym świecie powstaje mnóstwo filmów i nie mniej ścieżek dźwiękowych jest wydawanych na płytach. Zapoznawanie się z nimi wszystkimi jest z oczywistych powodów niemożliwe, dlatego nikt tak naprawdę nie wie ile arcydzieł i naprawdę świetnych ścieżek...

„Anna” i wampir

„Anna” i wampir

„Wampir z Zagłębia” – to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych PRL-u lat 70. Niby schwytano sprawcę i skazano go na śmierć, ale po wielu latach pojawiły się wątpliwości, co pokazały publikowane później reportaże czy nakręcony w 2016 roku film „Jestem mordercą”....

Bullitt

Bullitt

There are bad cops and there are good cops – and then there’s Bullitt Ten tagline mówi chyba wszystko o klasyce kina policyjnego przełomu lat 60. i 70. Film Petera Yatesa opowiada o poruczniku policji z San Francisco (legendarny Steve McQueen), który ma zadanie...