Goonies – edycja na 25-lecie
„…prawdziwy skarb…”
Każdy widz ma taki film, który obejrzany w wieku dziecięcym towarzyszył mu przez całe życie. Dla wielu kinomanów urodzonych w latach 80. takie jest „Goonies”. To opowieść o paczce przyjaciół, którzy wyruszają na ostatnią wspólną przygodę przed rozłąką. Trafiają przypadkiem na piracką mapę, która prowadzi do skarbu Jednookiego Willy’ego, mogącego odmienić ich los. Niestety ich tropem podąża ścigana przez policję rodzina Fratellich, którzy komplikują sprawę. Mimo 35 lat na karku film producencko-scenariuszowego duetu Chris Columbus/Steven Spielberg ma spore grono fanów, dzięki świetnie dobranym aktorom (i chemii między nimi) oraz wciągającej fabułe, której bardzo pomógł reżyser Richard Donner.
Zazwyczaj przy produkcjach sygnowanych nazwiskiem Spielberga za muzykę odpowiadali mistrzowie pokroju Johna Williamsa i Jerry’ego Goldsmitha. Tutaj jednak doszło do jednego z bardziej zaskakujących wyborów, bo za „Goonies” odpowiada Dave Grusin. Wówczas maestro był znany z muzyki zabarwionej jazzem czy funkiem, co raczej nie pasowałoby do stylu kina przygodowego. W dodatku jego muzyka nie została wydana aż do 2010 roku z okazji rocznicy premiery filmu. Jaki jest efekt?
Styl kompozytora najbliższy jest temu Goldsmitha, czyli pełnoorkiestrowemu brzmieniu z delikatną domieszką elektroniki. O dziwo, najbardziej rozpoznawalny motyw filmu Donnera NIE JEST powiązany z tytułowymi bohaterami, lecz kryminalną rodziną Fratellich. Obietnica przygody jest tu spełniona za pomocą rozpędzającej się orkiestry, wspieranej przez elektroniczną perkusję. Bardzo rytmiczny i dynamiczny utwór, dający sporo miejsca smyczkom (także plumkającym), dętym drewnianym oraz brawurowym trąbkom. Tak jest w otwierającym album „Fratelli Chase” (scena ucieczki z więzienia i pościgu), ale kompozycja ta parokrotnie się potem na soundtracku przewija (komediowo zabarwione „Plumbing”, gdzie pojawia się klawesyn czy zrobione z przepychem godnym klasycznych filmów przygodowych „They’re Here and Skull Cave Chase”).
Drugi temat związany jest z naszą paczką, czyli Goonies, i jest on bardzo delikatny, wręcz sentymentalny, rozpisany na smyczki z ciepłą elektroniką i harfą. Melodia ta pokazuje silną więź grupy, ich przyjaźń. Pięknie wybrzmiewa w „The Goondocks” i też wiele razy powraca, stanowiąc bazę dla warstwy lirycznej („Mikey’s Visions”), co najmocniej działa w wieńczącym całość „The Reunion and Fratellis on Beach”. Co ciekawe, tylko jeden członek grupy ma swój oddzielny temat i jest to próbujący tworzyć dziwne wynalazki Data. Brzmi on jak lekko komiczny marsz z barwną trąbką oraz niemal dziecięcą w brzmieniu perkusją. Temacik ten pojawia się pod koniec „Fratelli Chase”, ale jest też obecny w „The It, Fifty Dollar Bills and a Stiff”, „They’re Here and Skull Cave Chase” i „Treasure, Data & Mouth and Walk the Plank”.
Jest jeszcze trzeci temat, powiązany z Jednookim Willy’m oraz tajemnicą wokół niego. Smyczki są tu o wiele bardziej niepokojące, niczym w horrorze, skontrastowane z drobnymi wstawkami elektroniki. To wprowadza pewien rodzaj lęku, ale i obietnicy wielkiej przygody – co świetnie pokazuje „Map and Willie” z końcówką o dużym rozmachu. Ten temat pojawia się najczęściej na płycie, lecz potrafi czasem zaskoczyć, jak w czarującym „Wishing Well and the Fratellis Find Coin” (z partią oboju), wolniejszym „Doubloon”, lekko horrorowym „Skull and Signature” oraz rozbudowanym „One Eyed Willy”. Pełnego blasku nabiera zaś w drugiej połowie „Water Slide and Galleon”.
A skoro jest przygoda, to musi pojawić się także akcja oraz napięcie. I tutaj maestro ogrywa to na dwa sposoby. Z jednej strony skleja fragmenty każdego z ww tematów, tworząc ciekawe hybrydy (underscore’owe „Lighthouse” i „It All Starts Here”) i pozwalając skręcić muzyce w mroczniejsze rejony („Cellar and Sloth” czy bardzo w duchu Bernarda Herrmanna „The It, Fifty Dollar Bills and a Stiff”). Z drugiej strony zaskakuje ciekawymi połączeniami, co daje imponujący efekt choćby w kapitalnym „Playing the Bones” (scena gry na kościstych organach). Tutaj mamy na pierwszym planie organy zmieszane z etniczną perkusją, co podkręca napięcie aż do heroicznego finału. Nie można nie wspomnieć też „Sloth & Chunk”, gdzie maestro wszczepia zarówno temat z „Przygód Don Juana” Maxa Steinera z 1948 roku (pojawia się także w kołysankowym „Mama & Sloth”), jak i fragment… głównego motywu Supermana z 1978 roku.
Powiem szczerze, że jestem bardzo zaskoczony muzyką z „Goonies”. Co prawda każdy kojarzy temat Fratellich, ale score ma o wiele więcej do zaoferowania i godnie znosi próbę czasu. Bogata tematycznie, bardzo angażująca oraz pełnoorkiestrowa robota, z którą Grusin nie jest zbyt mocno kojarzony. A szkoda, bo mogłoby powstać wiele podobnie cudownych prac od tego autora, już od lat będącego na emeryturze. Samo wydanie Varese robi imponujące wrażenie, z pięknie odnowionym dźwiękiem oraz paroma (zbędnymi) dodatkami. Jeśli macie szansę, to szukajcie tej muzyki, bo to prawdziwy skarb. 4,5 nutki to moja całkowita ocena.
0 komentarzy