Europejski rynek muzyki filmowej jest bardzo konsekwentny w promowaniu własnych twórców. Nieczęsto zdarza się żeby kompozytor spoza Starego Kontynentu znalazł tutaj pracę, a już prawdziwą rzadkością jest zatrudnienie twórcy z dalekiej Azji. Zapewne wynika to ze specyfiki powstających tutaj filmów i gustów publiczności, którym potrafią sprostać niemal wyłącznie rodzimi kompozytorzy. Dlatego ogromne zaciekawienie powinno wywołać pojawienie się nazwiska Joe Hisaishiego na liście płac pewnego francuskiego filmu pod tytułem "Sunny et l'elephant". Jest to już druga po "Tomciu Paluchu" współpraca tego japońskiego artysty z francuskimi filmowcami.
Zapewne duży wpływ na decyzję o zaproszeniu Hisaishiego do współpracy miało miejsce akcji i charakter filmu. Historia opowiadana w "Sunny et l'elephant" rozgrywa się gdzieś na północy Tajlandii. Nastolatek Sunny marzy o tym aby zostać Mahoutem – jeźdźcem słoni. Napotyka jednak na niechęć swojego nauczyciela i liczne niebezpieczeństwa grożące słoniom ze strony rozrastającego się przemysłu. Z pomocą przybywają mu przyjaciele oraz pewien młody europejski weterynarz. Kino familijne rozgrywające się gdzieś w egzotycznych zakątkach Azji – chyba żaden kompozytor nie ma większego doświadczenia w tego typu filmach jak Joe Hisaishi.
Dla słuchacza, który tą ścieżką dźwiękową po raz pierwszy spotyka się z twórczością Joe Hisaishiego, będzie to bez wątpienia początek fascynacji tym kompozytorem. Ma ona bowiem ten niezwykły magnetyzm, prostotę i melodyjność, z jakich słynie japoński kompozytor. "Sunny et l'elephant" to spora dawka pozytywnych brzmień, które doskonale wpisują się w charakter kina familijnego. Jeżeli do tego doda się kilka chwytliwych tematów przewodnich, z których przecież Hisaishi słynie, otrzymamy kolejną ścieżkę dźwiękową potwierdzającą ogromny talent japońskiego mistrza. Eleganckie orkiestracje, wzruszające melodie oraz wyrazista rytmika to kolejne wyznaczniki stylu Hisaishiego, które można znaleźć na tej płycie.
Z kolei dla wszystkich entuzjastów i znawców dotychczasowych prac Joe Hisaishiego, "Sunny et l'elephant" będzie zapewne kolejnym przykładem na ewolucję, jaką przechodzi ten kompozytor. Japończyk posiada swój charakterystyczny styl, który jest definiowany pewnymi przyzwyczajeniami w budowaniu tematów, ich rozwijaniem i modyfikowaniem. Śledząc dokonania tego kompozytora można dość szybko wychwycić narzędzia, jakim Hisaishi posługuje się by osiągnąć określony efekt – dotyczy to zarówno brzmienia samej muzyki jak i kreowania odpowiedniej wymowy danej sceny w filmie. Na szczęście Japończyk ciągle powiększa swój warsztat dzięki czemu w każdej jego kolejnej pracy można znaleźć coś nowego…
…W przypadku "Sunny et l'elephant" jest to, niespotykana do tej pory w dorobku kompozytora, dynamika. O ile to możliwe muzyka Hisaishiego, stała się tutaj jeszcze żywsza, lżejsza, bardziej dynamiczna i przez to łatwiejsza w odbiorze. To radosne kino przygodowe, obok którego nie można przejść obojętnie. Tę przemianę dobrze słychać głównych tematach filmu, które przypominają dokonania takich kompozytorów jak George Fenton ("Blue Planet") Hans Zimmer ("The Holiday") czy Taro Iwashiro ("Red Cliff"). Bardziej wyważone zdają się być także orkiestracje. Fortepian nie dominuje już tak bardzo jak w innych pracach tego kompozytora, choć nadal pozostaje głównym nośnikiem bardziej subtelnych i lirycznych emocji. Zdecydowanie większą rolę odgrywają tutaj instrumenty dęte – być może to nawiązanie do głównego bohatera filmu, którym jest słoń? Jest tu rozmach, tajemnica ale też liryzm i czysta radość. We wszystkich kompozycjach można znaleźć ten charakterystyczny odcisk muzycznego palca Hisaishiego, choć nie obyło się też bez kilku miłych niespodzianek.
"Sunny et l'elephant" to kolejna świetna kompozycja Joe Hisaishiego, która wpisuje się w stylistykę prostego i trochę naiwnego kina familijnego. Tożsamość geograficzna muzyki, nawiązująca do miejsca akcji filmu, jest nakreślona dość subtelnie za pomocą kilku etnicznych instrumentów – podobnie jak to miało miejsce w "A Chinese Tall Story". Warto przesłuchać tę płytę ze względu na zjawiskowy materiał tematyczny, który odbiega od dotychczasowych tendencji Hisaishiego (zwłaszcza w kontekście kina familijnego Hayao Miyazakiego). Z kolei już w oderwaniu od nadmiernych analiz twórczości tego kompozytora, jest to po prostu jedna z najciekawszych ścieżek dźwiękowych tego roku. Ma do zaoferowania świetne tematy, kilka ciekawych odsłon muzyki akcji i motywów drogi, sporo pozytywnych emocji no i ten zniewalający magnetyzm prostoty.
0 komentarzy