Sukcesja: sezon pierwszy
Ileż to ostatnimi czasy powstało seriali telewizyjnych opartych na knuciu, działaniu za kulisami i walce o władzę? „Gra o tron” i „House of Cards” miały wielką widownię, a troszkę w cieniu tych tytułów znajduje się „Sukcesja” od HBO. Serial Jesse’ego Armstronga, wsparty m.in. przez producencką rękę Adama McKaya, to taki współczesny „Ryszard III” tylko w świecie medialnego imperium inspirowanego rodziną Ruperta Murdocha. Ojciec rodu chce je przekazać jednemu z synów, ambitnemu Kendallowi, ale zmienia zdanie, a potem… dostaje udaru. I zaczyna się bezpardonowa walka, a my przyglądamy się tym bezwzględnym harpiom oraz ich zdegenerowanemu otoczeniu. Wszystko to okraszone fantastycznym aktorstwem, scenariuszem i realizacją w stylu ostatnich filmów McKaya.
Nie powinno więc dziwić, że napisanie muzyki do serialu przypadło Nicholasowi Britellowi. Może i ten kompozytor nie tworzy równie często jak jego rówieśnicy pokroju Ludwiga Göranssona czy Daniela Pembertona, jednak chyba ma więcej szczęścia do projektów. Bo zawsze są to albo dobrze odbierane przez widownię i/lub krytykę, zdobywające prestiżowe nagrody (filmy McKaya i Barry’ego Jenkinsa). „Sukcesja” to pierwsza produkcja telewizyjna Amerykanina i mam nadzieję, że nie ostatnia.
Słuchając samego albumu można odnieść wrażenie, że jest to score jednego tematu. Ale za to jakiego! Soundtrack trafnie pokazuje zderzenie dwóch pokoleń. Klasyczne instrumentarium (fortepian + skrzypce) w rytm menueta sklejone z hip-hopowym bitem brzmi absolutnie rewelacyjnie. Już same tytuły utworów zapowiadają styl, tempo i ton. Czy to w powolnym „Adagio in C Minor”, ponurym walcu „Strings Con Fuoco”, przyspieszonym „Allegro in C Minor” czy wyciszonym „Serenade in E-Flat Major”. Podobną taktykę maestro stosował w „Vice”, gdzie muzyka pełniła rolę komentarza.
Tutaj ilustracja staje się bardziej polem do zbudowania konfliktu pomiędzy nestorem rodu (eleganckie brzmienie symfoniczne) i młodszym pokoleniem pod postacią syna Kendella (hip-hop, loopy, elektronika). Dlatego jakakolwiek forma narracji wydaje się zbędna, a w samym serialu mocno ograniczona. Ale kiedy już się pojawia, robi piorunujące wrażenie. Britell potrafi bawić się formą oraz zaskoczyć elegancją nut, co udowadnia temat przewodni w wersji z napisów końcowych; brzmiące niczym z horroru, intensywne „Clarinets and Strings”, pełne przepychu „Andantino for Brass and Orchestra in B Minor” czy oparte na cymbałkach „Bell and Pizzocato Fantasia”. Jest jeszcze rozbujane „Power”, którego nie powstydziłby się Massive Attack oraz „Austerlitz – Allegro Moderato” na akustyczną gitarę.
Mając takich kompozytorów jak Britell możemy być pewni, że kreatywność w tej branży nie zginie. „Sukcesja” jest troszkę jak bohaterowie, o których opowiada – pozornie normalni oraz eleganccy ludzie, lecz skrywający bardziej brutalne, bezwzględne oblicze. To udane połączenie starej szkoły z bardziej nowoczesnym sznytem, dającym prawdziwego kopniaka. Aż muszę obejrzeć (i posłuchać) drugą serię, bo finał pierwszej dużo obiecuje. 4,5 nutki.
0 komentarzy