Aż dwa lata przyszło czekać na powrót największego detektywa naszych czasów – wrzuconego w XXI wiek Sherlocka Holmesa, który powstał z martwych. Jednak jego powrót łatwy nie był i wielu główkowało nad tym, jak naszemu bohaterowi z Baker Street udało się oszukać przeznaczenie. Rozwiązanie okazało się dość satysfakcjonujące. Tak, jak poprzednie serie, tak i rzecia jest dopracowana wizualnie oraz fabularnie, a także muzycznie, gdzie kolejny raz bryluje duo Arnold-Price.
I choć powtarzają się pewne elementy (temat Watsona i Sherlocka praktycznie się nie zmieniły – może nabrały innego tempa i rozmachu, co słychać w przypadku Watsona i jego „God Rest His Soul”), także instrumentarium pozostało w zasadzie takie samo, to jednak słychać pewne różnice. Przede wszystkim coraz silniejszy wpływ elektroniki i syntezatorów, które towarzyszą rozwiązywaniu zagadek oraz pojawienie się gitary elektrycznej, która nieco wtapia się między tradycyjne instrumenty. I tak, jak poprzednio, album ułożono chronologicznie, zgodnie z przebiegiem wydarzeń kolejnych odcinków.
Pierwszy epizod to powrót Holmesa, poprawa relacji z Watsonem oraz próba powstrzymania zamachu terrorystycznego. No i odpowiedź na najważniejsze pytanie stawiane od dwóch lat – „How It Was Done”. Utwór ten jest bardzo ostrą wariacją tematu Sherlocka z mocnymi uderzeniami perkusji, agresywnymi samplami i gitarą elektryczną. Nad wszystkim unosi się wyraźny wpływ Hansa Zimmera (m.in. brzmienie rozciągniętych dęciaków, żywcem wyjętych z „Incepcji”, czy opadające smyczki), który jednak nie wywołuje rozdrażnienia. Inne wariacje pojawiają się w bardziej epickim „#SherlockLives”, z lekko jazzującą perkusją czy też utrzymanym w stylu walca „Back to Work”. Underscore jest tutaj budowany za pomocą opadającej elektroniki i przeciągłej gry skrzypiec z gitarą elektryczną („Vanishing Underground”) lub, jak w mrocznym „John is Quite a Guy”, pulsującymi basami, nerwowymi smyczkami i walącą perkusją. Zwieńczeniem tego segmentu jest „Lazarus” – dramatyczny motyw z ostatniego odcinka drugiej serii, okraszony bardziej falującą elektroniką.
Drugi odcinek to wesele Watsona, na którym Sherlock wygłasza mowę jako drużba, co łączy się z próbą schwytania gangu złodziei przez inspektora Lestrade’a. Dlatego ta część płyty zaczyna się underscore’owym popisem smyczków i dzwoneczków („Lestrade – The Movie”). Bliższe sprawie jest „To Battle” – temat Watsona z wplecionymi marszowymi werblami i perkusją podkreślającą wojskową przeszłość pana młodego. Sama opowieść Sherlocka pełna jest mocnych zbrodni, do których wkrótce dołączy kolejna próba morderstwa. Z tego segmentu muzycznie najbardziej wybija się „Stag Night” (dubstepowy początek, egzotyczna perkusja i ‘nawalona’ gitara elektryczna trafnie oddają klimat osobliwego wieczoru kawalerskiego), pełen wojskowych werbli „Major Sholto” oraz odegrany na żywo przez Holmesa na skrzypcach, romantyczny „Waltz for John and Mary”.
Wreszcie ostatni odcinek, czyli konfrontacja Sherlocka z Magnussenem – „Napoleonem szantażu”. I to jego temat otwiera tą część płyty. Z jednej strony mroczny i nieprzyjemny (ciągnące się smyczki i elektroniczna perkusja), z drugiej bardzo elegancki (dostojne skrzypce i tempo walca) – motyw ten pojawi się jeszcze w „Appledore”. Tutaj spora część ścieżki to bardzo posępne, wręcz elegijne tematy nafaszerowane underscorem à la Zimmer. Najciekawiej prezentuje się „Redlight” z poruszającym solo skrzypkowym oraz żeńską wokalizą (obecną także w „The East Wind”) i liryczne „Addicted to a Certain Lifestyle” z dominującym fortepianem. Całość kończy lekko zmodyfikowany, wydłużony temat czołówki serialu.
Trzeci „Sherlock” prezentuje od strony wydawniczej naprawdę przyzwoity poziom, do którego serial zdążył nas przyzwyczaić. A Arnold i Price, mimo większej inspiracji Hansem Zimmerem, wspinają się na wyżyny swoich umiejętności, mocno modyfikując oryginalne tematy i jeszcze bardziej wzbogacając muzykę. Pytanie, czy w kolejnej serii będą w stanie przeskoczyć tą wysoko zawieszoną poprzeczkę (4,5 nutki to moja finalna nota)? Odpowiedzi na to nie byłby w stanie udzielić chyba nawet sam Holmes.
Ciąg dalszy nastąpi…?
Ja dałam samej płycie 4, a muzykę w serialu oceniam nawet na 4+ (podobnie jak szanowny Recenzent). Świetnie podkreśla zarówno dramatyzm scen, jak i zabarwia humorystycznie niektóre momenty. Czekam niecierpliwie na czwarty sezon. Podobnie jak na czwartą płytę z muzyką. Mam nadzieję, że zaangażowani do tego projektu zostaną ci sami kompozytorzy.