Młodzi kompozytorzy muzyki filmowej, którzy starają się przebić w tej niezwykle trudnej branży, nie mają łatwego zadania. Trzeba wykazać się niemałym talentem, warsztatem i znajomościami, żeby otrzymać pracę przy filmie, który może być zauważony przez szerszą widownię. Nieliczni otrzymują taką szansę i zazwyczaj jest to okupione sporym ograniczeniem wolności twórczej. Każdy reżyser bowiem chce mieć jak największą kontrolę nad swoim filmem – także w warstwie muzycznej. Chęć kontroli jest szczególnie mocna, kiedy zatrudnia się młodego kompozytora z małym doświadczeniem. Reżyserzy zazwyczaj w takich sytuacjach wymuszają na nich podążanie za muzyką tymczasową, podłożoną do wstępnych wersji filmu. Taki temp-track stanowią przede wszystkim utwory filmowe innych, znanych kompozytorów, które pasują do wizji twórców filmu. Dla młodych kompozytorów chcących zabłysnąć czymś nowym i świeżym zdecydowanie nie jest to nic przyjemnego. Kiedy już dostają szansę na pokazanie się, ich rola jest ograniczana do kopiowania i modyfikowania temp-tracka. Wkład twórczy w taką partyturę nie jest zbyt wielki. Jednak jeśli taka praca jest wykonana naprawdę dobrze i z polotem, to potrafi zwrócić uwagę. Tak jest w przypadku jednej z najnowszych ścieżek dźwiękowych wydanych przez MovieScore Media, pochodzącej z horroru "Shadow In The Trees", autorstwa Jeffa Toyne’a.
Już pierwsze dźwięki wskazują, że temp-track do tego filmu stanowiły przede wszystkim dokonania Jamesa Newtona Howarda. Samotne skrzypce grające mistyczny temat przewodni, otoczone subtelnym tłem innych smyczków i fortepianu, od razu budzą skojarzenia z "Osadą". Panuje tutaj ten sam klimat napięcia i strachu, jednocześnie mający w sobie coś z magii i romantyzmu. Wprawne ucho wychwyci w tej ścieżce dźwiękowej także echa "Kobiety w błękitnej wodzie", "Cedrów pod śniegiem", "Batman Begins" a nawet "Jeźdźcy wielorybów" Lisy Gerrard.
"Shadow In The Trees" to horror opowiadający historię chłopca, którego ojciec znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Zamieszane są w to tajemnicze stworzenia zamieszkujące las, które ujawniają się co kilka lat, razem z pojawieniem się na niebie pewnej komety… Taka fabuła nieco przypomina "Osadę" dlatego też można się domyślić, że muzyka, podobna do tej Jamesa Newtona Howarda, pasuje tu wręcz idealnie. Nie jest to tradycyjna muzyka z horroru, ograniczona do niskich dudnień, mnóstwa perkusjonaliów i przenikliwych dźwięków smyczków. Oczywiście nie brakuje tutaj tego typu brzmień, jednak to solowe skrzypce wygrywające minimalistyczny temat przewodni i piękne harmonie są najbardziej dostrzegalne. Eleganckie i dojrzałe orkiestracje sprawiają wrażenie bardzo wyważonych. Trudno się tutaj dopatrzyć zbędnych dźwięków czy chaosu, jaki czasem wkrada się w dzieła młodych i przesadnie ambitnych kompozytorów. Brzmienie Budapeszteńskiej Orkiestry Symfonicznej jest bezbłędne, a kobiecy chór Elektra z Kanady potęguje mistycyzm i niezwykłość tej muzyki.
Niektóre zestawienia instrumentów, piękne wokalizy, chóry i harmonie mogą wpaść w ucho, jednak nieustannie odnosi się wrażenie, że to już gdzieś było… Mimo to trudno przejść obojętnie obok tej płyty. Jeff Toyne do tej pory pracował jako orkiestrator, między innymi dla Edwarda Shearmura i Klausa Badelta. "Shadow In The Trees", które pokazuje jego wyśmienity warsztat, może okazać się dla niego przepustką do ciekawszych i bardziej wymagających projektów.
Oglądając zwiastun filmu "Shadow In The Trees" można się przekonać, że do wybitnych on z pewnością nie należy. Tym bardziej uwagę zwraca muzyka, która swoją jakością, rozmachem i perfekcyjnym brzmieniem przerasta obraz o kilka klas. Mimo mnóstwa zapożyczeń, kalek i inspiracji, na które nie można przymknąć oka, "Shadow In The Trees" to kawał niezłej muzyki filmowej. Nie wnosi ona kompletnie nic nowego do gatunku, jednak słucha się tego bardzo przyjemnie i zdecydowanie lepiej od takiej "Teksańskiej masakry…". Płyta ta pokazuje też, że warto czekać na kolejne ścieżki dźwiękowe Jeffa Toyne’a, na których być może będzie miał szansę pokazania czegoś swojego.
0 komentarzy