Pacific Rim
Kompozytor: Ramin Djawadi
Rok produkcji: 2013
Wytwórnia: WaterTower Music / Sony
Czas trwania: 57:25 min.

Ocena redakcji:

 

Od dawna wyczekiwany i zapowiadany na następcę lub przynajmniej silną konkurencję dla „Transformers”, film Guillermo del Toro – dla którego było to spełnienie dziecięcych fascynacji – właśnie wystartował w kinach. Życzę mu jak najlepiej, bo mimo oczywistych schematów oraz powielania znanych już pomysłów czy wizualizacji, jest to całkiem zgrabne kino rozrywkowe z potencjałem na więcej, w którym prócz oczywistych scen walk mechanicznych kolosów z olbrzymimi potworami, największe wrażenie robi bogactwo i szczegółowość świata przedstawionego, który aż prosi się o dalsze rozwinięcie. Czyżby więc były to narodziny nowej marki? Czas pokaże. Póki co mamy solidny blockbuster, który nie traktuje widza, jak idioty, acz bynajmniej nie jest kinem wysokich lotów.

 

djawadi-2198479-1590001377Muzyczna wizytówka filmu przypadła w udziale Raminowi Djawadi, co z jednej strony rozczarowuje, lecz z drugiej zupełnie nie dziwi. Mający na swoim koncie parę superprodukcji, będący na fali serii „Gra o Tron” i posiający wsparcie w swym mentorze, Hansie Zimmerze, Djawadi był z pewnością jednym z pewniejszych kandydatów na bardzo krótkiej liście reżysera (który wcześniej pracował głównie z Dannym Elfmanem i Marco Beltramim). Co ciekawe, wybór ten okazał się całkiem trafny w ogólnym rozrachunku. Choć pochodzącemu z Niemiec kompozytorowi wciąż bardzo daleko do najlepszych rzemieślników, o prawdziwych wirtuozach nie wspominając, to jednak całkiem nieźle odnalazł się w tym projekcie, dając nam w rezultacie coś, co śmiało można określić mianem ‘guilty pleasure’, czyli pracę niezbyt oryginalną, niespecjalnie świeżą i bardzo prostą, wręcz typową, lecz dającą miejscami naprawdę sporo radości i posiadającą odpowiedni klimat.

 

Djawadi obrał najprostszą drogę z możliwych – elektronikę wspomaganą pojedynczymi instrumentami, poszczególnymi sekcjami orkiestry (smyczki, dęciaki) oraz okazjonalnymi chórami. Do współpracy zaprosił też gitarzystę zespołu Rage Against the Machine, Toma Morello, co skutkuje licznymi riffami, wokół których obraca się serce „Pacific Rim”. Udział Morello jest tu rzecz jasna czystą zagrywką reklamową, która ma jedynie podnieść prestiż kompozycji – nic nie ujmując artyście, jego partie mógł bowiem wykonać ktokolwiek, a ich znaczenie wcale nie jest tak duże w kontekście całości, jakby mogło się początkowo wydawać.

 

Owszem, to właśnie tematy w jego udziałem, wliczając w to już ten tytułowy, otwierający film/album, stanowią jedną z atrakcji tej ścieżki dźwiękowej, lecz jednocześnie nie są one ani niczym wybitnym, ani też niespecjalnie wbijają się w pamięć. Ot mocne, rockowe granie, które uosabiać ma ogrom Jaegerów oraz efektowność i siłę ich starć z różnorakimi Kaiju. Poniekąd to się udaje, a obrana stylistyka, jak i w miarę ciekawy, chwytliwy temat przewodni – cóż z tego, że będący przeróbką „Iron Mana” – mogą robić wrażenie podczas seansu, po którym pewnie niejeden widz wybierze go na dzwonek w telefonie. Ale nic ponadto. Lwia część muzyki brzmi niestety dość płasko, w kinie często zagłuszona zostaje przez efekty dźwiękowe, a i w porównaniu z rzeczonymi pojedynkami, podczas których niszczone jest niejedno miasto, wypadają dość płasko. Co prawda muzyce nie brak siły, lecz zdecydowanie przydałoby się więcej charakteru  i czegoś, co sprawiłoby, iż kapcie same spadałyby nam z nóg na samą myśl o wciśnięciu ‘PLAY’.

 

Marginalna rola wspomnianych chórów, które występują głównie w odniesieniu do rosyjskich towarzyszy – „Double Event”, „We Are the Resistance” – (swoją drogą osobliwie wyglądające duo bardziej przypomina mi Szwedów) lub co bardziej podniosłych momentów historii („Category 5”, „For My Family”, „The Breach”), zdecydowanie nie załatwia sprawy. Natomiast cała reszta oparta jest właściwie tylko na powtarzających się ‘tąpnięciach’ muzyki, która co i rusz staje się głośniejsza, ergo przypomina przysłowiowe walenie w gary. Z początku może się to podobać, a do niektórych scen pasuje jak ulał, jednak na dłuższą metę (album proponuje niespełna godzinę materiału, z kolei film trwa nieco ponad dwie) zwyczajnie nudzi i męczy, a poszczególne kompozycje z czasem zlewają się w jedno – zwłaszcza, że Djawadi praktycznie nie rozwija żadnego motywu.

 

Niejakie zróżnicowanie przynoszą indywidualne tematy poboczne, w niewielkim stopniu zaprawione uroczą liryką („Canceling the Apocalypse”) lub delikatną egzotyką („Hannibal Chau”), a także wstawki humorystyczne, dla których podkład stanowią, zdecydowanie bardziej luzackie od reszty partytury, elektroniczne sample z ubarwieniami („Call Me Newt”). Na tym tle zdecydowanie wybija się bodaj najpoważniejszy moment całej ilustracji – śliczne „Mako” z ciepłą wokalizą Priscilli Ahn. Jak na ironię, ten z pozoru kompletnie oderwany od reszty pracy fragment, stanowi finalnie jeden z jej najjaśniejszych punktów. Aż przypomina się sławetna „Mhysa” z trzeciego sezonu „Game of Thrones”.

 

Podobnie zresztą, jak w tamtym utworze, tak i w całym „Pacific Rim” Djawadi zdaje się wspinać na wyżyny – może nie tyle własnych umiejętności, co przynajmniej pomysłu i wykonania. Finalnie praca ta sprawia więc pozytywne wrażenie – jest wystarczająco potężna i przebojowa, by dopełnić pełen akcji film i jako tako zaciekawić. Niestety, w ostatecznym rozrachunku jest to też jego najmniej wyrazisty element, którego toporność i przyciężkie brzmienie potrafi dać po uszach na albumie, jakiemu nie zaszkodziłyby zresztą konkretniejsze cięcia. Nie jest to więc praca, jaką zapamiętamy na dłużej i nie doczeka się ona kultu, który z pewnością czaił się gdzieś w tytule tego kalibru…

 

P.S. Djawadi na potrzeby filmu napisał jeszcze „Drift”, który wykonują jego współautorzy – raper RZA oraz córka Rona Pearlmana, Blake. Ponadto możemy usłyszeć także „Just Like Your Tenderness” w wyk. Luo Xiaoxuan.

Autor recenzji: Jacek Lubiński
  • 1. Pacific Rim – feat. Tom Morello
  • 2. Gipsy Danger
  • 3. Canceling the Apocalypse
  • 4. Just a Memory
  • 5. 2500 Tons of Awesome
  • 6. The Shatterdome
  • 7. Mako – feat. Priscilla Ahn
  • 8. Call Me Newt
  • 9. Jaeger Tech – feat. Tom Morello
  • 10. To Fight Monsters, We Created Monsters
  • 11. Better Than New
  • 12. We Are the Resistance
  • 13. Double Event
  • 14. Striker Eureka
  • 15. Physical Compatibility
  • 16. Category 5
  • 17. Pentecost
  • 18. Go Big or Go Extinct – feat. Tom Morello
  • 19. Hannibal Chau
  • 20. For My Family
  • 21. No Pulse – feat. Tom Morello
  • 22. Kaiju Groupie
  • 23. Deep Beneath the Pacific
  • 24. The Breach
  • 25. We Need a New Weapon
3
Sending
Ocena czytelników:
3 (2 głosów)

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

„Anna” i wampir

„Anna” i wampir

„Wampir z Zagłębia” – to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych PRL-u lat 70. Niby schwytano sprawcę i skazano go na śmierć, ale po wielu latach pojawiły się wątpliwości, co pokazały publikowane później reportaże czy nakręcony w 2016 roku film „Jestem mordercą”....

Bullitt

Bullitt

There are bad cops and there are good cops – and then there’s Bullitt Ten tagline mówi chyba wszystko o klasyce kina policyjnego przełomu lat 60. i 70. Film Petera Yatesa opowiada o poruczniku policji z San Francisco (legendarny Steve McQueen), który ma zadanie...

Halston

Halston

Roy Halston – zapomniany, choć jeden z ważniejszych projektantów mody lat 70. i 80. Człowiek niemal cały czas lawirujący między sztuką a komercją, został przypomniany w 2021 roku dzięki miniserialowi Netflixa od Ryana Murphy’ego. Choć doceniono magnetyzującą rolę...