Komedia pod tytułem "Meet The Parents" nieoczekiwanie odniosła spory sukces komercyjny w roku 2000. Po części było to spowodowane gwiazdorską obsadą z Robertem De Niro na czele, ale także podjęciu niezawodnego tematu na dowcipy, jakim są teściowie. Pod innymi względami film ten nie prezentował się już tak efektownie i w dużej mierze dotyczy to także niestety muzyki. Tą zajął się Randy Newman – twórca ilustracji muzycznych "
Toy Story" czy "Dawno temu w trawie". Kompozytor ten mimo licznych nominacji do Oscara, nie reprezentuje zbytniej stałości formy. Dzieła dobre (bądź bardzo dobre) są przeważnie kroplą w morzu kompozycji przeciętnych. To takich należy właśnie muzyka z filmu "Meet The Parents", który w naszym kraju pojawił się do tytułem "Poznaj mojego Tatę".
Na płycie znajduje się 18 kompozycji, z czego 7 to piosenki, a reszta to króciutkie frazy Randy'ego Newmana. Pierwsze trzy piosenki – "A Fool In Love", "Poor Me", "Got My Mo Jo Working" – to wykonania kompozytora ścieżki. Jednak z tych trzech piosenek zaledwie pierwsza jest autorstwa Newmana, a pozostałe są – można powiedzieć – pożyczone. Także pojawiające się pod koniec – "I'm Your Puppet", "Ya Ya", "Big Chief" – są zaledwie inspirowane filmem. Ostatnia piosenka na płycie – "A Fool In Love" – jest po prostu inną wersją tej samej kompozycji pojawiającej się na początku ścieżki, ale tym razem w wykonaniu także Susanny Hoffs, obok Randy'ego Newmana, śpiewającej tutaj po francusku. Generalnie wszystkie piosenki są na tym samym poziomie i nie odbiegają klimatem od pozostałych kompozycji pojawiających się na płycie. Jednak mimo to nie zachwycają one niczym szczególnym, co sprawiłoby, że chciałbym je jeszcze raz usłyszeć.
To samo tyczy się kompozycji Randy'ego Newmana. Jest to muzyka, której w filmie się po prostu nie słyszy. Tym samym poza filmem poszczególne utwory także nie zachwycają i wręcz nudzą. Nie ma tutaj żadnego motywu czy tematu, który przewijałby się w kolejnych utworach w różnych aranżacjach. Jest to po prostu muzyka, która podczas oglądania filmu komentuje różne wydarzenia, ale niekoniecznie przekazuje jakąś treść muzyczną. Sprawia to, że poza filmem tej muzyki słucha się bardzo trudno. Mimo, iż kompozytor stara się urozmaicać swoje dzieło różnymi ciekawymi formami jak chórki – niemal żywcem wzięte od Elfmana – czy nagłe eksplozje fanfar, na niewiele się to zdaje. Takie niespodzianki potrafią na chwilę wyrwać ze znużenia, ale na dłuższą metę stają się również nudne. Zresztą także długość tej ścieżki pozostawia wiele do życzenia. Przy tak dużej ilości piosenek na płycie można by się spodziewać nieco większego rozbudowania partytury, a tymczasem słyszymy zaledwie kilka parominutowych kompozycji.
Podsumowując zasadniczo, nie mam nic więcej do dodania. Randy Newman zdaje się "mówić" tą ścieżką, że najlepsza muzyka filmowa to taka, której w filmie nie słychać. Do mnie taka koncepcja nie przemawia i nie planuję w najbliższych kilku latach wracać do słuchania muzyki z filmu "Meet The Parents". Nie ma tutaj żadnych godnych uwagi kompozycji autorstwa Newmana, a całość od kompletnej mierności i bezpłciowości ratują tylko piosenki. I chociaż nawet one jak dla mnie nie są najwyższych lotów, to mimo wszystko nadają tej ścieżce jakiś charakter i pokazują, że jednak mamy do czynienia z ilustracją muzyczną komedii. Początkowo chciałem tej ścieżce wystawić trzy nutki, jednak za każdym kolejnym razem, kiedy jej słuchałem, te nutki malały. Ostatecznie zostały tylko dwie nutki z kropką, która jednak nie jest w stanie zmienić końcowej oceny. Polecam ewentualnie do jednokrotnego przesłuchania.
0 komentarzy