Kaguyahime no monogatari
Kompozytor: Joe Hisaishi
Rok produkcji: 2013
Wytwórnia: Tokuma Japan Communications
Czas trwania: 52:47 min.

Ocena redakcji:

 

Joe Hisaishi zrósł się z kinem Hayao Miyazakiego, jego udział w projekcie innego reżysera ze studia Ghibli stanowi więc pewne zaskoczenie. Do tego „Księżniczka Kaguya” miała premierę w tym samym roku, co ostatni film Miyazakiego, „Zrywa się wiatr”, zatem musiał on pracować nad obydwoma projektami mniej więcej w tym samym czasie.

 

Tym bardziej zdumiewa, jak bardzo te dwie kompozycje się różnią. Podczas gdy „Zrywa się wiatr” stanowi charakterystyczną, europejską w brzmieniu, tematycznie przebojową pracę, pierwsze co uderza w „Księżniczce Kagui” to aranżacyjna skromność, wręcz ascetyczność i postawienie na maksymalną prostotę melodii.

 

hisaishi-7696918-1590001028Dobrze komponuje się to z ograniczoną paletą kolorów, niemal szkicowością rysunku Takahaty. Swoją opowieść o odnalezionej w pędach bambusa dziewczynie maluje on subtelnymi farbami wodnymi. Jego rysunkowi brakuje bogatej szczegółowości innych obrazów studia, za to reżyser osiąga rzadką wizualną ekspresję.

 

Podobnie dzieje się z muzyką. Z początku może się zdawać, iż Hisaishi się ogranicza. Bardzo wcześnie co prawda proponuje cztery tematy, które będą towarzyszyły bohaterce, ale trzy z nich wydają się tylko przygrywkami wymagającymi rozbudowania. Pierwszy motyw, związany z magicznym pochodzeniem Kagui, składa się z czterech króciutkich części oddzielonych pauzami. Pierwsza, w której kilkakrotnie powtarza się ten sam dźwięk, ma w sobie nutkę tajemnicy, druga jest typowym dla Hisaishiego melodyjnym dopełnieniem, trzecia powtarza pierwszą w innej tonacji, wreszcie zakończenie ma tylko spuentować zawieszone trochę bezładnie dźwięki.

 

Trudno nie odnieść wrażenia, że jest to temat szczątkowy, niepełny, zwłaszcza że na ogół wykonuje go solowy fortepian. W filmie bohaterce zdarza się też grać tę melodię na kodo, tradycyjnym, japońskim instrumencie strunowym. W trakcie seansu najważniejszymi jego fragmentami wydają się owe długie pauzy, tworzące poczucie zawieszenia. Krótkie wejścia stanowią tylko migotliwy akcent. Działa to wyśmienicie, temat idealnie wpasowuje się w smutną magię opowieści Takahaty, jego skromność wydaje się najsłuszniejszym wyborem.

 

Siłą rzeczy robi on słabsze wrażenie na płycie, ale taki los spotyka też pozostałe tematy. Wesoły, przypominający ptasie świergolenie motyw radosnego życia Kagui na wsi jest równie króciutki, chociaż na początku „Haru no warutsu” Hisaishiemu udaje się go ładnie obudować ozdobnikami. Tylko jeden z czterech najważniejszych tematów pozwala jednak kompozytorowi na nieco większy rozmach. Zasadniczo można go nazwać miłosnym. Po raz pierwszy pojawia się w „Mebae”, prowadzą go tam jeszcze solowe instrumenty, ale już objawia swoje melodyczne rozbudowanie. W pełnej krasie wybucha zaś pod sam koniec, w „Hishou”, które towarzyszy jednej z najbardziej emocjonalnych scen filmu. Nabiera tu niemal hollywoodzkiego rozmachu. Jest to jeden z niewielu momentów ścieżki dźwiękowej, gdy odzywa się pełna orkiestra.

 

Słuchając płyty, może się wydawać, że Hisaishi na okrągło powtarza tylko swoje cztery tematy. Nie jest to wrażenie kompletnie nieuzasadnione, ale niewątpliwie konstrukcja albumu uwypukla raczej wady niż zalety tej pracy. Materiał został poszatkowany na niemal czterdzieści, w większości króciutkich, utworów, z których wiele faktycznie stanowi zaledwie powtórzenie jednego z tematów. A przecież po drodze znajdzie się i odrobina tradycyjnie japońskich brzmień („Kouki no okata no kyousou kyoku”), i bardzo dramatyczny, niemal groźny utwór ilustrujący przejmującą scenę rozpaczliwej ucieczki Kagui („Zetsubou”). Pod koniec, jako nagroda dla cierpliwych, znajduje się zaś radosny Hisaishi w najlepszym wydaniu – „Tennin no ongaku” opiera się na prościutkiej, pogodnej melodyjce, żwawym rytmie marsza i wyśmienitych, głosowych ozdobnikach. W kontekście filmu niesamowita, pozytywna energia tego kawałka dziwi, a nawet brzmi trochę nie na miejscu, ale można mu wiele wybaczyć. Za takie utwory kocha się Hisaishiego.

 

Nawet jeśli beztroską atmosferę „Tennin no ongaku” uznać za lekką, choć na pewnym poziomie uzasadnioną, wpadkę, cała ścieżka dźwiękowa w filmie sprawuje się wspaniale. Została nominowana do nagrody Japońskiej Akademii Filmowej, ale musiała uznać wyższość „Zrywa się wiatr”. Wyższość ta jest zresztą mocno dyskusyjna. „Księżniczka Kaguya” nie dysponuje przebojowym tematem, nie olśniewa błyskotliwością orkiestracji, ma bowiem muzykę idealnie dopasowaną do klimatu filmu, jego wizji plastycznej i charakteru fabuły. Perfekcyjnie wkomponowuje się w poszczególne sceny, a czasem, jak w „Hishou”, wychodzi na pierwszy plan i pomaga w wywołaniu odpowiednich emocji.

 

O ile byłbym skłonny uznać ilustracyjną wyższość ścieżki dźwiękowej do „Księżniczki Kagui” nad „Zrywa się wiatr”, wydanie płytowe mocno komplikuje sprawę. Muzyka sama w sobie nie jest najłatwiejsza do autonomicznej prezentacji, ale poszatkowanie materiału i częste powtarzanie się bardzo podobnych utworów potrafi mocno zniechęcić. Pozostaje więc polecić sam film, który pozwala w pełni docenić tę kompozycję. 

Autor recenzji: Jan Bliźniak
  • 1. Hajimari
  • 2. Hikari
  • 3. Chiisaki hime
  • 4. Ikiru yorokobi
  • 5. Mebae
  • 6. Takenoko
  • 7. Seimei
  • 8. Yamazato
  • 9. Koromo
  • 10. Tabidachi
  • 11. Aki no minori
  • 12. Na yo take
  • 13. Tenarai
  • 14. Seimei no niwa
  • 15. En
  • 16. Zetsubou
  • 17. Haru no meguri
  • 18. Utsukushiki kin no shirabe
  • 19. Haru no warutsu
  • 20. Sato he no Omoi
  • 21. Kouki na okata no kyousou kyoku
  • 22. Magokoro
  • 23. Higurashi no yoru
  • 24. Tsuki no fushigi
  • 25. Kanashimi
  • 26. Unmei
  • 27. Tsuki no to
  • 28. Kikyou
  • 29. Hishou
  • 30. Tennin no Ongaku I
  • 31. Betsuri
  • 32. Tennin no ongaku II
  • 33. Tsuki
  • 34. Inochi no kioku
  • 35. Kin no shirabe
  • 36. Warabe uta
  • 37. Tennyo no Uta
3
Sending
Ocena czytelników:
0 (0 głosów)

1 komentarz

  1. DominikCh

    Osobiście mi się ta „skromność” podoba. Ponadto, pomimo poszatkowania materiału, jako tako słucha się albumu całkiem przyzwoicie, choć może faktycznie gorzej, niż „Kaze Tachinu”. Najważniejsze jednak, że są tu tematy/utwory, do których chce się wrócić.

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Asian X.T.C

Asian X.T.C

Rocznie na całym świecie powstaje mnóstwo filmów i nie mniej ścieżek dźwiękowych jest wydawanych na płytach. Zapoznawanie się z nimi wszystkimi jest z oczywistych powodów niemożliwe, dlatego nikt tak naprawdę nie wie ile arcydzieł i naprawdę świetnych ścieżek...

„Anna” i wampir

„Anna” i wampir

„Wampir z Zagłębia” – to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych PRL-u lat 70. Niby schwytano sprawcę i skazano go na śmierć, ale po wielu latach pojawiły się wątpliwości, co pokazały publikowane później reportaże czy nakręcony w 2016 roku film „Jestem mordercą”....

Bullitt

Bullitt

There are bad cops and there are good cops – and then there’s Bullitt Ten tagline mówi chyba wszystko o klasyce kina policyjnego przełomu lat 60. i 70. Film Petera Yatesa opowiada o poruczniku policji z San Francisco (legendarny Steve McQueen), który ma zadanie...