Obraz "Dom latających sztyletów" w reżyserii Yimou Zhanga to film zrealizowany w stylu wuxia-pian, który swoją popularyzację zawdzięcza sukcesowi "Przyczajonego Tygrysa, ukrytego Smoka" Anga Lee. Film Yimou opowiada o próbie rozbicia rebelii zagrażającej potężnemu Cesarstwu Chińskiemu IX wieku. Niewidoma Mei (Ziyi Zhang) zastaje uratowana z więzienia przez przebranego kapitana policji Jina (Takeshi Kaneshiro). Wedle planu dziewczyna ma doprowadzić go do kryjówki konspiracyjnej bandy nazywającej się "Latającymi sztyletami", której Mei jest członkiem. Z czasem pomiędzy uciekinierami nawiązuje się uczucie. Śladami dwójki podąża kapitan Leo (Andy Lau), a za nim armia gotowa rozgromić przeciwników Cesarza.
Film zachwyca przede wszystkim wysmakowaną stroną plastyczną i choreografią walk. Razem z nimi wspaniały klimat całości tworzy także piękna muzyka. Shigeru Umebayashi, znany wcześniej głównie ze współpracy z Kar Wai Wongiem ("Spragnieni miłości", "2046"), a poza filmem kojarzony z rockowym japońskim zespołem "EX", odszedł w swoim dziele nieco od stylistyki laureata Oskara za "Przyczajonego…" Tan Duna, który współpracował wcześniej z Zhangiem przy "Hero". Tematyka obrała tu bardziej romantyczną, niż epicką ścieżkę i stała się bardziej "żywa". Nadal jednak Umebayashi opiera swoją partyturę na tradycyjnych instrumentach wschodnich, chociaż wplata w nią również bardziej zachodnią orkiestrę smyczkową, odrobiną elektroniki, a nawet saksofon ("Taking her hand", "Farewell No. 1").
Otwierający płytę utwór, oparty na brzmieniu fletu shakuhachi, nie prezentuje nic nadzwyczajnego. Ten przyciężki kawałek znacznie lepiej niż w odosobnieniu radzi sobie w "Battle in the Forest" i "No way out". Oba te utwory ilustrują sceny akcji, w gdzie brzmią naprawdę wyśmienicie. Shakuhachi wraz z uderzeniami w bębny doskonale buduje napięcie. "Battle in the Forest" jest chyba najlepszym kawałkiem muzyki akcji na płycie, w którym rytmiczne uderzenia w taiko wzbogaca ciekawie brzmiąca elektronika. W "No way out" z czasem pojawiają się wyraziste smyczki prezentujące w pełnej krasie temat przypisany Mei. Pojawia się on już w drugim utworze "Beauty Song (Jia Ren Qu)", będącym piosenką śpiewaną przez bohaterkę Ziyi Zhang, gdzie w rytm dzwoneczków i szarpnięć strun pipy, wygrywany jest przy użyciu erhu. Instrument ten, będący dwustrunową chińską wiolonczelą jest, obok sekcji smyczkowej, wiodącym w partyturze Umebayashi'ego. Jego charakterystyczne, płaczliwe brzmienie kreuje romantyczny, ale i pełen smutku nastrój. To głównie on wygrywa piękną melodię najważniejszego tematu kompozycji – tematu miłosnego. Po raz pierwszy pojawia się on w "Lovers – Flower Garden", a następnie "Lovers – Erhu Solo", "Lovers (Mei and Jin)" i w końcu zamykającej całość piosence "Lovers (Title Song)" wykonywanej przez mistrzynię sopranu Kathleen Battle.
Z pomniejszych tematów wymienić należy bardzo delikatny "Leo's Theme" oraz temat rozstania słyszalny w "Farewell No.1 i 2". Najładniej prezentuje się on w towarzystwie rytmicznie szarpanych strun gitary i saksofonu w pierwszym z tych utworów, będącym moim zdaniem jednym z najlepszych momentów płyty. Poza wyodrębnionymi tematami na płycie znajdziemy jeszcze wiele wspaniałej muzyki. Senny klimat roztaczają subtelne wokalizy w "Bamboo Forest", "Ambush in 10 directions (Shi Mian Mai Fu)" i "Until the end", przywodzą na myśl delikatne powiewy wiatru. Za to prawdziwa burza rozpętuje się w potężnym, perkusyjnym "The Echo Game", towarzyszącym jednej z najlepszych scen filmu.
Na koniec mój osobisty numer jeden – "The Peonyhouse" – utwór, który zwrócił moją uwagę już w zwiastunie i śmiało można powiedzieć, że zadecydował o mojej wycieczce do kina. Elektronika w nim wykorzystana roztacza prawdziwą magię, a pojawiający się na koniec motyw na cymbałki po prostu mną zawładnął. Rewelacyjnie wypada to w połączeniu z wyśmienicie sfilmowaną sceną pojedynku Leo i Mei. Zresztą cała partytura Shigeru Umebayashi’ego, w połączeniu z przepięknym obrazem Zhanga, składa się na widowisko pełne kolorów, zapierających dech potyczek i magii kina. Poza obrazem muzyka sprawuje się równie świetnie, dostarczając mi wielu emocji za każdym razem, kiedy po nią sięgam, a robię to bardzo często. Pozwolę sobie na wystawienie temu albumowi maksymalnej oceny. Dla mnie ta muzyka jest po prostu przepiękna i niezapomniana.
0 komentarzy