O zderzeniach dwóch różnych kultur powstało (i zapewne powstanie) wiele filmów. Ostatnio ten wątek podjął niemiecki reżyser Tom Tykwer, przenosząc na ekran bestsellerową powieść Dave’a Eggersa „Hologram dla króla”. Jest to historia amerykańskiego przedsiębiorcy w wieku średnim (w tej roli Tom Hanks), który wyrusza do Arabii Saudyjskiej, by zaproponować królowi tego kraju innowacyjną nowinkę teleinformatyczną. Zderzenie doprowadza do zabawnych, choć gorzkich refleksji. Tragikomedia Tykwera została w naszym kraju wydana od razu na DVD, ale jest bardzo przyjemnym i refleksyjnym kinem, pozbawionym błahostek oraz kiczowatego przedstawienia świata.
A skoro film wyreżyserował Tykwer, to muzykę musiał napisać dla niego najbardziej niezawodny i najlepszy dla jego kina kompozytor, czyli… Tom Tykwer. Zawsze jednak sięgał on po wsparcie kumpli z zespołu Pale-3, czyli Reinholda Heila i Johnny’ego Klimka. „Hologram…” to pierwszy przypadek, gdy oprawy dźwiękowej nie stworzyła cała trójka, albowiem drogi Heila oraz Klimka rozeszły się po „Atlasie chmur”. Reżyser skorzystał zatem tylko z usług tego ostatniego.
Efektem jest brzmienie typowe dla poprzednich dzieł Tykwera, czyli mieszanka orkiestry z elektroniką i chórem. Obowiązkowe jest też zabarwienie elementami orientalnymi, choć są one sprowadzone do minimum. Niemniej już otwierający całość temat głównego bohatera budzi wiele skojarzeń. Gitara akustyczna Gregory’ego Johnsona troszkę pachnie Gustavo Santaolallą, do której dołącza ciężka wiolonczela oraz chórek z egzotycznymi, bardzo płynnie grającymi smyczkami. W połowie utworu gitary przyspieszają (ale melodia pozostaje niezmienna), jakby całość wyszła spod ręki Thomasa Newmana czy Mychaela Danny. Motyw ten jest sercem całej ścieżki dźwiękowej (od końcówki „Family Business” po finałowe „End Title”), ale duet ma jeszcze kilka asów w rękawie.
Potrafi nadać niemal mechaniczny rytm gitarom i perkusji („Full Steam Ahead”), delikatnie wspieranym przez smyczki; zaatakować silną perkusją (militarne „Marching On”) czy zabawić się dźwiękami muzyki świata (pokręcony i ciepłe „Voyager”, w połowie nabierający mroku, czy mocno gitarowe „Timeless”). Dodatkowo sklejają jeszcze bogate od elektroniki podkłady podkreślające skomplikowaną przeszłość naszego protagonisty (rozbudowane i bardzo melancholijne „Family Business”, zapętlone w środku „The King Is Coming” oraz „New Hampshire”).
Sprawdza się to wszystko w połączeniu z obrazem i bardzo dobrze buduje klimat egzystencji w Arabii. Ale jest jeden mocny kiks w postaci mało ciekawej „Zahry”. Choć w założeniu miała być bardzo lirycznym fragmentem, skończyło się na smętnym, gitarowo-smyczkowym plumkadełku. Wszelkie mankamenty rekompensuje jednak końcowa mini suita „A Hologram For The King – End Title”, będąca niemal repetycją tematu początkowego, acz w rozbudowanej formie.
Tykwer z Klimkiem stworzyli bez wahania score bogaty w różne kolory brzmień, pełen potężnej dawki pozytywnej energii. Choć może nie jest to aż tak imponujące dzieło jak „Pachnidło” czy „Atlas chmur”, niemniej pozostaje muzyką na wysokim poziomie, wypadającą po prostu ślicznie oraz wystawnie. I w tym wypadku określenie "niemiecka solidność" nie jest w żadnym wypadku złośliwością – nawet w jałowym krajobrazie pustyni.
0 komentarzy