Choć wielokrotnie wieszczono mu w ostatnich latach upadek, to nośnik CD wciąż się sprzedaje, a rynek wydawniczy zdaje się być prężniejszy, niż kiedykolwiek. Boom na wypasione, rozszerzone wydania w różnych konfiguracjach zadziwiająco dobrze ma się nawet w tak niszowym gatunku, jakim jest muzyka filmowa. Z roku na rok przybywa nam więc masa kolejnych limitowanych, specjalnych, kompletnych albumów – także tych ze, zdawać by się mogło, już dawno ogranymi, by nie powiedzieć wyeksploatowanymi do cna ilustracjami.
Do tej bogatej listy tytułów dołącza właśnie „Imperium Słońca” maestro Williamsa, którego recenzja wydania podstawowego już od jakiegoś czasu wisi na stronie, wobec czego tekst ten traktować należy, jako suplement odnoszący się li tylko do wznowienia La-La Land Records, będącego częścią ich znakomitej serii „Expanded Archival Collection”. Szczerze mówiąc informację o tymże przyjąłem ze wzruszeniem ramion, bowiem na pierwotnej płycie nic mi nie brakowało. I po zapoznaniu się z rzeczoną pozycją swe zdanie podtrzymuję, bowiem Lala, mimo dodatkowej godziny materiału, nie oferuje nam nic nowego względem tej magicznej muzyki.
Owszem, znajdziemy tu kilka utworów, jakich próżno szukać na płycie od Warnera. Cóż jednak z tego, skoro wszystkie te ‘nowości’ rozbijają się o delikatny i nieinwazyjny underscore. Liryczne „Home and Hearth” w swej odrębnej (względem tamtego krążka) formie, posępne „Japanese Infantry”, uzupełniający się duet „Alone at Home” i „The Empty Swimming Pool” oraz „Mrs. Victor and James” to utwory, jakich poza filmem zwyczajnie się nie zauważa, i nad którymi trzeba porządnie przysiąść, by wyłowić z nich jakiekolwiek wartości, że o satysfakcji z odsłuchu nie wspominam. Po tym względem broni się jedynie „Bringing Them Back”, a i to tylko dzięki eterycznym, pięknym chórom, jakie są wszak wizytówką całej ścieżki dźwiękowej. Temat sam w sobie nie wnosi jednak nic do struktury kompozycji oraz wrażeń zeń wyniesionych.
Większej różnicy nie przynoszą także nieznacznie dłuższe wersje pieśni, będących klamrami dla fabuły Spielberga – „Suo Gân” i „Exsultate Justi”. Obie pojawiają się zresztą dwukrotnie w przekroju całości. Reszta materiału pozostała bez zmian – ułożono go tylko bardziej chronologicznie i podzielono na więcej ścieżek, wobec czego konkretne utwory będzie nam teraz łatwiej odnaleźć, niż na pierwotnym albumie (np. „The Plane” będące tam integralną częścią „Toy Planes, Home and Hearth”). Tak prezentuje się pierwsza płyta.
Ta z numerem drugim jest natomiast właściwie kompletnie zbędna dla przeciętnego słuchacza. Znajdziemy nań jedynie kilka wersji alternatywnych niektórych motywów oraz odseparowany od reszty wycinek z Chopina – również w dwóch odsłonach. I choć kilka z tych zamienników de facto różni się od wersji ostatecznie w filmie użytych, to jednak całość stanowi jedynie skromną ciekawostkę, do której już raczej nie wrócimy (m.in. dlatego moje oceny dla tych pozycji są odpowiednio niższe od ich oryginalnych odpowiedników). Krążek zamyka się zresztą w zaledwie 30 dodatkowych (mi)nutach i trudno oprzeć się wrażeniu, iż jest to tylko cwany zabieg marketingowy, mający na celu wyciągnąć więcej kasy od złaknionych wrażeń fanów Williamsa i/lub „Empire of the Sun”.
Ci zresztą ochoczo zaczęli składać zamówienia i trudno im się dziwić. Odświeżony dźwięk, wspomniana chronologia utworów i w końcu piękna szata graficzna, zwieńczona pokaźnych rozmiarów książeczką, w której znajdziemy dogłębną analizę partytury (zatwierdzoną zarówno przez kompozytora, jak i reżysera), to coś, na co chyba warto wyłożyć te ‘kilka’ dolarów (choć może nie aż 30, bo po tyle stoi w chwili obecnej) – szczególnie, że mamy do czynienia z limitowanym nakładem czterech tysięcy sztuk.
Tym samym moja ocena pozostaje bez zmian – muzyka to czysty geniusz, a wydanie samo w sobie, nawet jeśli w ogólnym rozrachunku zbyteczne dla posiadaczy pierwszej, pojedynczej edycji, również zasługuje na wysoką notę. Jeśli więc nie macie jeszcze tego tytułu w swych zbiorach, warto zastanowić się nad propozycją La-La Land. Przynajmniej do czasu kolejnego wznowienia…
0 komentarzy