W marcu 2015 roku Kraków był we władzy kobiet. Przez cały miesiąc w kilku punktach miasta odbywały się różnorodne wydarzenia w ramach projektu „Kobieta Wiedza Władza 2015” zorganizowanego przez Stowarzyszenie „Na Rzecz Rozwoju”. Konferencja, wystawy, projekcje filmowe i w końcu wieńczący dzieło pokaz „Metropolis” z muzyką Abla Korzeniowskiego na żywo złożyły się na pasmo atrakcji mających na celu wzbudzenie w ich uczestnikach zadumy nad społeczną rolą kobiet na przestrzeni wieków. Czy udało się to podczas koncertu w krakowskim ICE 19 marca?
Żeby zyskać szerszą perspektywę i tym samym móc trafniej na to pytanie odpowiedzieć, wybrałem się na koncert ze swoją drugą połówką u boku – Hanką, z którą dzięki uprzejmości organizatorów nie musiałem dzielić połówki fotela, ale każde z nas mogło się wygodnie rozsiąść na sali koncertowej ICE. Ta szczodrość bardzo szybko zresztą okazała się niezwykle cenna, ponieważ wiercenia się w fotelu z nudów nie dało się uniknąć w trakcie wstępu w 147 minutową projekcję, który zamiast jak nakazuje przyzwoitość trwać 10 minut, trwał ich chyba trzy razy tyle. Litaniom nazw sponsorów i laudacjom na cześć prezesów spółek nie było końca, do tego wpleciony został jeszcze wykład Stanisława Janickiego o filmie Langa, który uśpił już niemalże wszystkich oczekujących, na czele chyba z muzykami, którzy na scenę wychodzili partiami, jakby od niechcenia. Początek można więc określić delikatnie słowem „nieelegancki”, co nie dotyczy jedynie prowadzącej Magdy Miśki-Jackowskiej – jeśli chodzi o spełnianie swojej roli przez kobiety, to trzeba ją tutaj pochwalić za wybrnięcie z tego „koszmaru prezentera” z honorem i humorem zarazem.
Co by tu nie mówić o tym fatalnym wstępie, jego opis w tej relacji to czysta formalność, drobny akt zemsty za kradzież kilkudziesięciu minut czasu i przestroga przed popełnieniem w przyszłości podobnego błędu. A to dlatego, że wychodząc tego wieczoru z ICE nic sobie człowiek już z tego nie robił i był w stanie wybaczyć organizatorom wszystkie wpadki. Sam koncert bowiem, najprościej mówiąc, zmiótł wszystkie złe wspomnienia z powierzchni ziemi. Orkiestra Akademii Beethovenowskiej i Chór Mieszany Katedry Wawelskiej pod batutą brata kompozytora – Andrzeja Korzeniowskiego bezpowrotnie zatarli nie najlepsze pierwsze wrażenie, a solowymi partiami oczarowały Anna Witczak i Katarzyna Nowicka (szerzej znana jako Novika).
Muzykę Abla Korzeniowskiego można znać z „Samotnego Mężczyzny”, kojarzyć z dawnym „Aniołem w Krakowie” albo niedawnym „Domem Grozy”, uwielbiać w „Escape from Tomorrow” czy „Romeo & Juliet”, ale jeśli chce się ją pokochać, trzeba poznać „Metropolis”. Ponad półroczna, mordercza praca kompozytora jaką odbył on przygotowując partyturę na premierę w 2004 roku, zaowocowała dziełem zachwycającym piękną tematyką, śmiałością w przenikaniu się zabiegów z przeciwległych biegunów ekspresji – od lirycznych partii solowych po brawurowe porywy orkiestry i chóru. Dziełem wspaniale zespojonym z obrazem (zarówno na poziomie technicznym jak i emocjonalnym), a przy tym mogącym pochwalić się mocną autonomią. Poza wspaniałym tematem wiodącym, w pamięć szczególnie zapadł mi ten przypisany wątkowi Joh Fredersena i Rotwanga – pełen tajemnicy, napięcia i tragizmu. Nie da się puścić mimo ucha pięknego, sakralizującego tematu Marii, szykownej ilustracji sceny w ogrodach (użytej w „Samotnym mężczyźnie” jako „Drowning”) a przede wszystkim wbijającej w fotel swoim rozmachem muzyce w scenie opowiadającej o Wieży Babel. Dalszych przykładów można by mnożyć i mnożyć, bo smakowitych kąsków jest tutaj bardzo wiele, nie tylko w samej melodyce, ale też zdumiewających partiach wokalnych i chóralnych, orkiestracjach czy rytmizacji poszczególnych segmentów muzyki pod dyktando niejednokrotnie zupełnie nieprzewidywalnego, prozaicznego ekranowego zdarzenia. Korzeniowski przeczytał arcydzieło Langa od szczegółu do ogółu i tak też napisał je na nowo swoją muzyką. „Metropolis” to bez wątpienia przełomowe osiągnięcie wywodzącego się z Krakowa artysty, wielkie boom jego myśli twórczej, które słusznie nadało impetu wciąż poszerzającej się sławie.
Byłem i wciąż jestem oszołomiony tą muzyką. Ponad dwie godziny seansu minęły niepostrzeżenie, a sam film Langa, który wcześniej widziałem już dwukrotnie, wzbudził we mnie większe nawet emocje niż przy pierwszym z nim kontakcie. Nic tak dobrze nie pokazuje potęgi muzyki filmowej jak kino nieme, ale nic też tak nie obnaża jej słabości. Na szczęście dziełu Korzeniowskiego nie da za bardzo czegokolwiek zarzucić. To kompozycja niemalże idealna i ciężko mi teraz wyobrazić sobie „Metropolis” z inną muzyką. Jedyne decyzje kompozytora, które do mnie nie przemawiają to dopisane do nut słowa – w tym niektóre teksty solowych wokaliz, ale szczególnie pojawiające się w kilku fragmentach monologi, jakby mające na celu pogłębienie przekazu filmu, rzucenie nieco innego interpretacyjnego światła. Niepotrzebne to w ogóle i w trakcie seansu jedynie rozpraszające. Klasyków się nie poprawia, ot co.
Jak kiepski żart brzmi to, że wciąż nie wydano tej muzyki ani na obiecanej od początku pracy przy projekcie płycie CD, anie w postaci DVD z wersją filmu nią okraszonego. Co więcej, krakowski koncert był dopiero trzecią prezentacją „Metropolis” z muzyką Korzeniowskiego. Poza wspomnianą premierą 31 lipca 2004 na Nowych Horyzontach (wtedy jeszcze w Cieszynie) później tylko Gdańsk gościł to dzieło, gdy 23 maja 2008 roku z okazji Święta Miasta zabrzmiało ono w plenerze – na wyspie Ołowiance.
Wszystkich mających ochotę przynajmniej w niewielkim fragmencie zapoznać się z tym dziełem odsyłam pod ten adres – znajdziecie tutaj kilkanaście utworów składających się w sumie na 40 minut odsłuchu. Lepszy rydz, niż nic. Jeśli natomiast kiedykolwiek napotkacie okazję do udziału w koncercie „Metropolis” na żywo z muzyką Abla Korzeniowskiego – kupujcie w ciemno bilety!
Na koniec, nieco w firmie postscriptum, czas odpowiedzieć sobie na pytanie, czy aby na pewno takie wydarzenie jakim był pokaz „Metropolis” z muzyką na żywo miało w ogóle prawo bytu przy okazji takiego projektu jak „Kobieta Wiedza Władza”? O odpowiedź poprosiłem towarzyszącą mi tamtego wieczoru Hankę, która jako kobieta wydała mi się bardziej kompetentna do jej udzielenia, a przy tym musiała przecież jakoś odrobić uprzejmie ofiarowaną jej przez Organizatorów wejściówkę…;)
Koncert sam w sobie był zachwycający, właściwie wydaje się obojętne przy jakiej okazji zostałby on zagrany. Ale już sam fakt postawienia go w centrum „Kobieta Wiedza Władza”, czyli w jakimś konkretnym kontekście, daje możliwości do szerszego rozumienia filmu. Wydaje mi się, że w swojej treści „Metropolis” jest w jakimś stopniu zbieżne z poruszaną w projekcie tematyką. Cała akcja rozgrywa się przecież wokół kobiety, a nawet kilku jej wcieleń. Chociaż głównymi bohaterami są mężczyźni, to ich motywacjami są kobiety. To one są tutaj obiektem westchnień, powodem cierpienia, przedmiotem pożądania. Ciekawy jest ten wątek, że zarówno Maria jak i kobieta-robot wyglądają tak samo, ale jedna jest przedstawiona jako wybawicielka robotników, podczas gdy druga sprowadza na nich zagładę. Niestety, nie uczestniczyłam w innych wydarzeniach projektu, a wygląda na to, że były one tak pomyślane, żeby poszerzały pole widzenia na poruszaną problematykę. Gdybym miała okazję bardziej kompleksowego, a nie wybiórczego udziału w wydarzeniu, pewnie mogłabym odpowiedzieć znacznie więcej i lepiej. A tak, pozostaje mi tylko pogratulować przepięknego koncertu i podziękować. Naprawdę nie spodziewałam się czegoś aż tak wbijającego w fotel. – Hanka.
Dziękuję Stowarzyszeniu „Na Rzecz Rozwoju” za umożliwienie udziału w koncercie oraz udostępnienie zdjęć
Relację opracował: Damian Słowioczek
0 komentarzy