ŁUKASZ WALIGÓRSKI (MuzykaFilmowa.pl) |
Doświadczeni i sprawdzeni kompozytorzy nie zawiedli mnie w tym roku. Howard, Desplat, nawet Zimmer (za którym otwarcie nie przepadam) dostarczyli ilustracji, które na dłużej zagoszczą w mojej playliście. Szczególnie fascynuje świetna forma JNH – choć nie został doceniony przez żadne z gremiów przyznających nagrody, jest dla mnie ubiegłorocznym nr. 1. Jak zawsze konsekwentny, poetycki i wierny brzmieniu, za które tak wielu go uwielbia. Ogromnie cieszą mnie też dokonania polskich kompozytorów – szczególnie Bartosza Chajdeckiego, który za „Powstanie warszawskie” i „Bogów” zbiera zasłużone pochwały. Dawno nie mieśmy w Polsce kompozytora, który dawałby tyle nadziei na dumę narodową. Świat stoi przed nim otworem. Bardzo żałuję, że nie mogłem uczestniczyć w ubiegłym roku w Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie, który od lat jest niekwestionowanym liderem w tej części Europy. Na szczęście wielu wrażeń dostarczył mi Transatlantyk, na którym gościli John Ottman, Bruce Broughton, Michael Price i Johann Johannsson – wszyscy znaleźli się w Poznaniu dzięki moim nieskromnym staraniom. Mam nadzieję, że w 2015 nie zabraknie wielkich nazwisk w stolicy Wielkopolski. MÓJ TOP 2014: |
MEFISTO (MuzykaFilmowa.pl) |
Zaskakująco dobry to był rok. Zaskakująco, gdyż, wbrew pozorom, dostaliśmy w nim naprawdę dużo ciekawych, niebanalnych, pomysłowych i, co ważniejsze, świeżych ilustracji, które nie wylatują z głowy od razu po seansie/odsłuchu. Klasę pokazali zarówno giganci pokroju Zimmera i powracającego z niełaski Howarda, jak i nowe twarze na scenie, które miały okazję zilustrować jedne z najważniejszych filmów sezonu. Bogactwo nazwisk i pomysłów można było zaobserwować więc zarówno w mainstreamie oraz poza nim – a to rzadkość w tym biznesie. Jak zwykle nie brakowało też ekscytujących wydarzeń i koncertów branżowych, które na długo zostaną w naszych sercach. Poprzeczka została więc wysoko zawieszona, ale po cichu liczę, że 2015 będzie przynajmniej w połowie równie emocjonujący… MÓJ TOP 2014: |
DAMIAN SŁOWIOCZEK (MuzykaFilmowa.pl) |
Tym razem ciężko było mi ułożyć ten TOP 10, co spowodowane było faktem, że rok 2014 przyniósł wiele ciekawych ilustracji. Walka była na tyle zacięta, że dla kilku naprawdę dobrych prac nie starczyło już miejsca. Wysoko za to znalazły się dzieła kompozytorów wcześniej mi nieznanych, których od teraz będę miał na radarze – „The Double” Hewitta, „Automata” de la Rivy; a także takich, po których się tego nie spodziewałem – „Homesman” Beltramiego (to był dla niego świetny rok), „Stonehearst Asylum” Debneya (najlepsza jego praca od czasu „Pasji”). Nie zawiódł Mansell, którego „Noah” to jeden z najciekawszych brzmieniowo score’ów roku, acz (tradycyjnie) niełatwy w odbiorze, co odzwierciedla jego zupełne pominięcie wśród nagród sezonu. Cieszy niesłabnący poziom pnącego się na szczyt Korzeniowskiego, zdumiewa pracowitość Desplata, po raz kolejny dowodzącego, że na dzień dzisiejszy to on trzyma w ręku wszystkie asy. To był wyjątkowy rok także ze względu na spełnione marzenie, jakim była wizyta Hansa Zimmera w Polsce podczas 7 FMF-u. Oj, ciężko będzie rokowi 2015 przeskoczyć poprzeczkę ustawioną przez poprzednika! Z całych sił trzymam jednak kciuki, aby mu się to udało. MÓJ TOP 2014: |
JAN BLIŹNIAK (MuzykaFilmowa.pl) |
Z zasady prostackie ścieżki dźwiękowe do hollywoodzkich hitów są ulubionymi chłopcami do bicia. Ten rok był jednak inny. Megaprodukcje otrzymywały często ciekawsze i bardziej oryginalne ścieżki dźwiękowe, niż skromne, niezależne obrazy. „Niesamowity Spider-Man 2”, „Noe”, „Czarownica”, „Jak wytresować smoka 2” udowadniają, że nawet w Hollywood jest miejsce na świeże, interesujące i wysmakowane ścieżki dźwiękowe. Dla wielu przy tym ubiegły rok upłynął pod znakiem dwóch gigantów: Alexandre’a Desplata i Hansa Zimmera. Pierwszy z nich zdecydowanie góruje nad kolegami liczbą, zróżnicowaniem i jakością realizowanych projektów. Drugi odświeżył swój styl, co jego fani przyjęli z histeryczną radością. Trochę na uboczu natomiast znakomicie radził sobie James Newton Howard. Zdecydowanie wraca do dobrej formy i to on w roku 2015 może błyszczeć najmocniej. MÓJ TOP 2014: |
MICHAŁ ŁOSZCZYK (MuzykaFilmowa.pl) |
Sądzę, że rok 2014 w muzyce filmowej najlepiej streszczają dwa słowa, a żeby być bardziej dokładnym, cztery – Alexandre Michel Gerard Desplat. To właśnie do Francuza należał ubiegły rocznik, jak dotąd chyba najlepszy w jego karierze, w którym kompozytor rzucił wyzwanie samemu sobie, prezentując nam coraz większy wachlarz swoich umiejętności. Począwszy od oldschoolwego „The Monuments Men”, przez zawadiackie i rubaszne „The Grand Budapest Hotel”, po epicką „Godzille”, na dramatycznym „Unbroken” i niezwykle kreatywnym „The Imitation Game” kończąc, maestro przez cały rok raczył nas niezwykłym bogactwem tematyczym, pięknym symfonicznym brzmieniem oraz różnorodnością i wyrazistością płynącą z ekranu, którą nic lepiej nie podsumowuje, jak dwie Oscarowe nominacje. Monsieur Desplat, chapeau bas! MÓJ TOP 2014: |
ANDRZEJ SZACHOWSKI (MuzykaFilmowa.pl) |
W minionym roku muzycznym zdecydowanie nie można było narzekać na brak wrażeń. Wielkie filmowe tytuły i wielkie nazwiska zalały rynek z impetem tsunami. Nawet jeśli efekty pracy kompozytorów nie były satysfakcjonujące, to na pewno dostarczyły wielu emocji. Cieszy dobra forma Hansa Zimmera, który mimo że dobiega sześćdziesiątki i ma już za sobą ponad 140 partytur do różnorodnych obrazów, nadal potrafi zaskoczyć niekonwencjonalnym podejściem („The Amazing Spider-Man 2”). Wisienką na torcie była wizyta Niemca na ostatnim FMF-ie, co znacznie podwyższyło rangę festiwalu. Z drugiej strony brakowało mi w filmowym uniwersum kilku nazwisk, m.in. nieobecnego od pięciu lat Elliota Goldenthala czy Harry’ego Gregson-Williamsa, który znacznie ograniczył swoją działalność. Generalnie z pewnością było dużo akcji i parę niespodzianek („Whiplash”, „Mr. Turner”). Aż strach pomyśleć co przyniesie rok 2015, bo wszyscy wiemy jakie marki kinowe powracają do życia… MÓJ TOP 2014: |
PIOTR SIKORSKI (Soundtracks.pl) |
Miniony rok w muzyce filmowej będzie kojarzył mi się na pewno z niesamowitym Festiwalem Muzyki Filmowej w Krakowie. W szczególności w mojej pamięci zostanie projekcja „Gladiatora” z muzyką na żywo oraz obecność Hansa Zimmera. To było wspaniałe doświadczenie. O ile w 2013 zachwycaliśmy się Ablem Korzeniowskim, to w tym roku odkryłem ponownie czar muzyki Bartosza Chajdeckiego. Dwiema wspaniałymi ścieżkami dźwiękowymi – „Powstanie Warszawskie” oraz „Bogowie” – pokazał niewątpliwie klasę światową. Bardzo też cieszę się, że na szerokie wody wypłynął Jóhann Jóhannsson. Jego „Prisoners” cały czas jest w TOP 10 mojej listy wszechczasów, a w „Theory of Everything” dowiódł, że ma nieograniczony potencjał. Po raz kolejny nie zawiodłem się również na Hansie Zimmerze. Najpierw, na początku roku zaskoczył kompozycją do „The Amazing Spider-Man 2”, a tworząc „Interstellar” postawił kropkę nad „i” w słowie, które ciśnie się na usta zawsze, kiedy o nim myślę – MISTRZ. Czy doceni go grono Akademii Filmowej w lutym? Raczej nie… ale liczę na niespodziankę 🙂 I na koniec chciałbym wspomnieć jedno nazwisko – Jeff Grace. Myślę, że jeszcze wiele dobrego o tym kompozytorze usłyszymy. MÓJ TOP 2014: |
ANNA JÓZEFIAK (klubfilmowy.com / Soundtracks.pl) |
Rok 2014 był rokiem Alexandre’a Desplata. Jakość i różnorodność skomponowanych przez niego ścieżek dźwiękowych świadczy o ogromnym talencie i niewyczerpanym potencjale twórczym. Za najlepszą ścieżkę minionego roku uważam muzykę do filmu Gra tajemnic. Ze względów sentymentalnych najbardziej wzruszył mnie utwór Billy’ego Boyda do ostatniej części Hobbita – The Last Goodbye. Wydarzeniem roku był bez wątpienia 7. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie, który swoją obecnością zaszczycili Hans Zimmer i Dario Marianelli. Do największych rozczarowań minionego roku zaliczyć muszę niestety ścieżkę dźwiękową Zimmera – Interstellar. Cieszy mnie natomiast fakt, iż popularność muzyki filmowej (i serialowej) oraz zawodu kompozytora wciąż wzrasta. Świadczą o tym coraz częściej organizowane koncerty i spotkania z twórcami, którzy stają się coraz bardziej rozpoznawalni nie tylko wśród znawców i krytyków, ale też wśród zwykłych widzów, doceniających rolę muzyki w filmie. MÓJ TOP 2014: |
MAGDA MIŚKA-JACKOWSKA (RMF Classic) |
Nazwałabym ten rok rokiem wydarzeń, spotkań, konfrontacji i muzycznych wzruszeń. Polska staje się ważną na świecie sceną muzyki filmowej. Przyjeżdżają do nas najwięksi. Co ważne i fascynujące – ci laureaci Oscarów, legendarni twórcy sami tu przeżywają wielkie emocje, związane z prezentacją ich muzyki na żywo. Jako Polka – pękam z dumy. A jako widz i słuchaczka? Chciałabym jednak trochę więcej. Czuję niedosyt. Zarówno na rynku polskim, jak i zagranicznym. Nie oznacza to, że brakowało dobrej muzyki. Zabrakło mi jednak nowych pomysłów, pewnej świeżości, sięgania po stare, dobre wzorce albo odkrywania nowego w muzyce filmowej. Piosenki często brzmią bardzo podobnie, tematy kleją się w przyzwoitą ilustrację, ale pozbawioną melodii czy rytmu, po których dziś nawet po kilkudziesięciu latach rozpoznajemy „Misję” czy „Gwiezdne wojny”. Sztuka operatorska sięga dziś po tradycje sprzed lat, czego świetnym przykładem jest „Ida”. Może w muzyce też warto wrócić do tego, co wyróżniało i wyróżnia do dziś mistrzów? A potem zrobić śmiały krok do przodu. MÓJ TOP 2014: |
ŁUKASZ KOPERSKI (FilmMusic.pl) |
To na pewno nie był zły rok w muzyce filmowej. Myślę, że każdy mógł odnaleźć w nim przynajmniej kilka prac, do których z chęcią nie raz jeszcze będzie powracał. Mnie osobiście ucieszyło, że zarówno w mniejszym, jak i większym kinie wielu twórców powracało do stylistyki, która zachęciła mnie do filmówki przed wieloma laty. Takie obrazy, jak „Gość” czy „Starry Eyes” nie tylko muzycznie jawnie nawiązywały do stylu lat 80. Jeff Grace w „Cold In July” złożył hołd elektronice Johna Carpentera, a Jo Yeong-wook w „Kundo: Age of the Rampant” partyturom ze spaghetti-westernów Ennio Morricone. A przecież i ci, których nazwiska dominują w tegorocznym Resume, również bogato odnosili się do klasyki (Zimmer do Glassa czy Goblinów, a Powell sięgał aż do Golden Age). I choć wydawać by się mogło, że odgrzewane kotlety nie są najsmaczniejsze, to w tym roku soundtrackowi kucharze tak je doprawili, że mam ochotę na dokładkę. MÓJ TOP 2014: |
TOMEK ROKITA (FilmMusic.pl) |
Przyznam, że do tej pory nieco podświadomie ignorowałem muzykę z seriali, ale ten rok przyniósł kilka świetnych pozycji właśnie małego ekranu. Mowa tu o takich pracach, jak intrygująca, mroczna i opresyjna „Penny Dreadful” Abla Korzeniowskiego; pierwszej klasy dramatyczno-emocjonalne „The Leftovers” Maxa Richtera; klasyczna i trzymająca w napięciu „The White Queen” Johna Lunn; czy energetyczne, buzujące, świeże i dające sporo rozrywki, satysfakcji „Black Sails” Beara McCreary’ego. A do tego można dodać świetną muzykę z hiszpańskiego serialu „Isabel”, która w zeszłym roku otrzymała nagrodę IFMCA. Najbardziej imponujące koncepcją, technicznie i tematycznie zaawansowane było bez wątpienia „Jak wytresować smoka 2”. Doskonała, ekscytująca partytura, dopracowana do prawdziwej perfekcji. Słychać, że poświęcono jej masę czasu. Do najlepszych prac należały też: „Calvary”, „Noah”, „Interstellar”, „The Homesman” i prace twórców hiszpańskich – „Grand Piano”, „Automata” i „The Two Faces of January”. Warci wzmianki nowicjusze to Gustavo Dudamel, Jorge Magaz, Tom Raybould, Johnatan Spelman, Danny Bensi i Saunder Jurriaans, Dean Harada. To był dobry rok. MÓJ TOP 2014: |
TOMASZ GOSKA(FilmMusic.pl) |
Kilkanaście miesięcy temu zacząłem poważnie zastanawiać się, po co w ogóle z wypiekami na twarzy czekam na kolejne prace mainstreamowych twórców. James Newton Howard od lat zjadał swój ogon, a Zimmer jak zwykle więcej obiecywał, niż był w stanie dać. No i ten ciągle nieobecny Horner… I w momencie gdy nie tylko ja, ale i inni miłośnicy muzyki filmowej zaczęli wysyłać na ławkę rezerwowych te ikony, coś pękło. Zimmer obudził się i dostarczył nam dwie skrajne stylistycznie, ale szalenie ciekawe prace, a Howard w końcu przypomniał sobie ile magii i siły tkwi w jego warsztacie. A to tylko początek, wszak po drodze mieliśmy dużo ciekawych debiutów i równie fascynujących powrotów, ot chociażby w postaci odsuwającego się ostatnio w cień Johna Powella. Zeszłoroczny laureat Oscara również potwierdził swoją wysoką formę. Do pełni szczęścia zabrakło tylko wielkiego powrotu Howarda Shore’a, który niestety po raz kolejny udowodnił, że o mitycznej krainie Śródziemia nie ma już nic nowego do powiedzenia. W przeciwieństwie do Johna Paesano, który wypływając z młodzieńczym entuzjazmem na szerokie wody, zastąpi znudzoną gatunkiem „starą gwardię” oscarowych dziadków. Czas pokaże. MÓJ TOP 2014: |
MACIEJ WAWRZYNIEC OLECH (FilmMusic.pl) |
2014 mogę uznać za jeden z lepszych lat XXI w. I to nie dlatego, że mieliśmy wysyp dobrych prac, ale dlatego, że trafiło się kilka prawdziwych pereł. Przede wszystkim inteligentne „Interstellar” Zimmera, który pokazał, jak inspirujące potrafi być s-f i sprawił, że myśląc o roku 2014, od razu słyszymy organy. Serca podbił także Powell, który powrócił do świata wikingów w „Jak wytresować smoka 2” – perfekcyjny przykład ilustracji, która na wielu płaszczyznach przebija nawet poprzedniczkę. Nie mogło też zabraknąć Desplata. Choć wielce oczekiwana „Godzilla” podzieliła fanów, to „Grand Budapest Hotel” i „Gra tajemnic” udowodniły, że Francuz jest dalej w wysokiej formie. Do formy wrócił także J.N. Howard. Wszyscy spisujący go na straty dostali mocne kontrargumenty w postaci „Maleficent” i „Nightcrawlera”. Warto wspomnieć też o Patricku Cassidy i jego sakralnym „Calvary” oraz Stevenie Price, który nietypowym „Fury” potwierdził, że laury za „Gravity” nie były przypadkowe. Nawet Tyler Bates skomponował całkiem przyzwoite „Guardians of the Galaxy” – a to oznacza, że musiał to być naprawdę wyjątkowy rok. To właśnie takie prace sprawiają, że słucham muzyki filmowej. MÓJ TOP 2014: |
PAWEŁ STROIŃSKI (FilmMusic.pl) |
Rok 2014 był bardzo ciekawy dla świata muzyki filmowej. Wydaje się, że był lepszy od poprzedniego, a to dzięki powrotom niektórych synów marnotrawnych (dwie ścieżki Johna Powella, z których Jak wytresować smoka 2 to zdecydowana czołówka sezonu). Rok ten upłynął jednak pod gwiazdami dwóch kompozytorów, po pierwsze wyjątkowo wszechstronnego Alexandre’a Desplata (wybitne Grand Budapest Hotel, świetny temat w Grze tajemnic, monster movie w Godzilli, choć gorszej jakości niż dwa wymienione oraz tradycyjna komedia wojenna w Obrońcach skarbów i wyciszona biografia w Niezłomnym) oraz Hansa Zimmera, który też może nie zawsze pisał w najlepszej formie (choć Zimowa opowieść to głównie Rupert Gregson-Williams), ale zaskoczył zarówno napisanym zespołowo Niesamowitym Spider-Manem 2, jak i solowym Interstellar. Do tego dochodzi kilka ciekawych ścieżek napisanych dla polskiego kina (Bogowie, Powstanie warszawskie Bartosza Chajdeckiego, trudny, ale efektywny Jack Strong Jana Duszyńskiego). Nie można zapomnieć również o wydarzeniach – wielkich koncertach kompozytorskich (Zimmer i Desplat w Londynie). Wreszcie dobry rok. MÓJ TOP 2014: |
WOJCIECH WIECZOREK (FilmMusic.pl) |
Ubiegły rok to przede wszystkim ugruntowanie dobrych pozycji tytanów gatunku – Hansa Zimmera i Alexandra Desplata. Pierwszy z nich może się pochwalić bardzo dobrze działającym w filmie Niesamowitym Spider-Manem 2 oraz swoją najlepszą od dobrych kilkunastu lat ścieżką, czyli Interstellar. Cieszy również jego wizyta w Krakowie podczas 7 FMF-u. Francuz natomiast, mimo rozczarowującej Godzilli, popisał się świetnym The Grand Budapest Hotel i przyzwoitą Grą tajemnic, a na dokładkę został przewodniczącym festiwalu w Wenecji. Ponadto z chwilowego niebytu/niedyspozycji powrócili John Powell i James Newton Howard. Rok ten był też całkiem udany dla polskich twórców. Jeśli jednak chodzi o tzw. średnią i niższą półkę, to obyło się bez fajerwerków, a w wielu przypadkach skończyło się wręcz rozczarowująco. Nieciekawie prezentowały się również piosenki – wprawdzie dało się wśród nich znaleźć ciekawsze utwory, ale większość to oklepane i przetrawione tysiąc razy schematy. Ciekawych doznań zapewnili natomiast twórcy ze wschodu, tacy jak Jo Yeong-wook czy Kenji Kawai. MÓJ TOP 2014: |
DOMINIK CHOMICZEWSKI (FilmMusic.pl) |
W roku 2014 mogliśmy posłuchać kilku naprawdę ciekawych albumów, z których wyróżniają się przede wszystkim: świetny „Interstellar” Zimmera, zwariowany „The Grand Budapest Hotel” Desplata i ascetyczne „Calvary” Cassidy’ego. Na medal spisał się również Bartosz Chajdecki za przebojową muzykę do filmu „Bogowie”. Wychylając się nieco poza mainstream, moja uwaga zwróciła się w stronę japońskiej muzyki filmowej, która wypadła nieco słabiej, niż rok wcześniej. Joe Hisaishi zwolnił tempo, skupiając się na trasach koncertowych. Inni twórcy – tacy, jak Oshima, Watanabe, Amano, również nie przebierali w projektach. W zamian za to imponować może Kenji Kawai, który napisał muzykę do kilkunastu produkcji, przy czym większość z nich trzymała co najmniej dobry poziom. Jakkolwiek najciekawszym produktem tamtejszego rynku okazała się być epicka partytura do serialu „Gunshi Kanbee”, skomponowana przez Yugo Kanno. Reasumując, choć rok 2014 nie był wyjątkowy, to jednak kilka bardzo dobrych i solidnych prac pozwala patrzeć optymistycznie na nadchodzący sezon. MÓJ TOP 2014: |
TOMEK LUDWARD (FilmMusic.pl) |
Nie da się ukryć, że największą uwagę w poprzednim roku przyciągnęły nazwiska dobrze już znane. James Newton Howard oraz John Powell przedłużyli dobrą passę kolejnymi częściami „Igrzysk Śmierci” oraz „Jak wytresować smoka”. Alexandre Desplat zakotwiczył z dwoma nominacjami do Oskara. Natomiast Hans Zimmer przyćmił całe to towarzystwo zsyłając na swoich fanów dzieło wielkiego kalibru, jakim bez wątpienia jest „Interstellar”. I nie było by to wielką niespodzianką, gdyby nie świetna postawa Bartosza Chajdeckiego z pracami równie solidnymi, co wyżej wspomniane. Doganiamy Hollywood, to słychać już nie pierwszy rok. Idąc dalej, jak zwykle debiutujący kompozytorzy dostarczyli prace o dużym rozstrzale stylowym. Od eklektycznej Mici Levi, przez kolejne wcielenia muzyki akcji w wykonaniu Johna Paesano, aż do w pełni klasycznych, swingujących „Listen Up Philip” oraz „Whiplash”. Jeśli chodzi o wydarzenia, to wszystkim przeżyciom płynącym ze słuchania muzyki filmowej dał upust już po raz siódmy Festiwal Muzyki Filmowej. Swoim, jak dotąd największym rozmachem potwierdził, że filmówka nie zwalnia i ma się dobrze. To słuchajmy, i do następnego! MÓJ TOP 2014: |
JAREK ZAWADZKI (FilmMusic.pl) |
To był bardzo dobry rok, zwłaszcza dla mainstreamu. Istny pojedynek gigantów i bardzo udane powroty. Cieszy dobra forma Jamesa Newtona Howarda w Maleficent. Mam nadzieję, że to zapowiedź dłuższej tendencji, a nie jednorazowy ‘wypadek przy pracy’. John Powell z kolei nie tylko nie zawiódł przy sequelu Smoka, ale udało mu się nawet przebić oryginał. Wyjątkowo stabilny rok zaliczył Hans Zimmer, który sprawnie poradził sobie z drugim Spider-Manem i zachwycił wszystkich bardzo efektywnym i efektownym Interstellar. Współpraca z Nolanem mu służy. Ale moim absolutnym faworytem jest owoc innego duetu reżyser-kompozytor. Mowa oczywiście o fantastycznym The Grand Budapest Hotel Wesa Andersona i Alexandre’a Desplata. Francuz kolejny raz z rzędu potwierdza mocną pozycję w świecie muzyki filmowej: dwie nominacje do Oscara, przewodniczenie weneckiemu jury, koncert z London Symphony Orchestra, trzy doskonałe prace z pięciu napisanych w roku ubiegłym, a oprócz tego zapowiedź następnych ciekawych projektów w tym. W tej sytuacji bardziej niszowe kompozycje muszą w moim zestawieniu zejść na dalszy plan, ustępując miejsca tytanom muzyki komercyjnej i rozrywkowej. MÓJ TOP 2014: |
Instrumenty etniczne w muzyce filmowej
Gdy na przełomie XIX i XX wieku sztuka filmowa dopiero raczkowała, nikt na poważnie nie myślał, że kiedyś stanie się jedną z najważniejszych form artystycznego wyrazu, łączącą wszystkie inne gałęzie sztuki. Najpierw były oczywiście krótkometrażowe, czarno-białe filmy...
0 komentarzy