Nieznany twórca, znanych przebojów – tak można w skrócie scharakteryzować Stanisława Syrewicza. Jego nazwisko kryje się za sukcesami wielu polskich wykonawców, dla których przez lata pisał piosenki. „To nie ja” Edyty Górniak, „Śpiewać każdy może” Jerzego Stuhra i wiele, wiele innych. Pracował z Jose Carrerasem, Diane Keaton i The Rolling Stones. Przede wszystkim jest jednak autorem muzyki do dziesiątek filmów z Polski, Anglii, Francji, Rosji i USA. Pracował z takimi reżyserami jak Jerzy Skolimowski, John Frankenheimer, Ken Russel czy Andrzej Żuławski.
Twórczości Stanisława Syrewicza będzie poświęcony XV Festiwal Muzyki Filmowej w Łodzi, który odbędzie się w maju.
Tymczasem my już teraz zachęcamy do lektury wywiad jaki z kompozytorem przeprowadził Łukasz Waligórski w nadchodzącym numerze magazynu FilmPRO. Kwartalnik już wkrótce w sklepach. Oto jego mały przedsmak:
Muzyka filmowa jest pełna paradoksów. Jednym z nich jest to, że od kilku lat staje się ona coraz bardziej popularna w salach koncertowych. Powstają kolejne festiwale, które przyciągają znanymi tytułami i nazwiskami świata filmu, prezentując muzykę filmową w sposób trochę niezgodny z jej przeznaczeniem. Co sądzi Pan o tym trendzie?
W rozgłośniach radiowych grających muzykę klasyczną zestawia się Mozarta z Zimmerem i tworzy się z tego przedziwny miszmasz. Zgodziłbym się, że koncerty muzyki filmowej mają sens, ale jedynie w sytuacji gdy są połączone z jednoczesną projekcją obrazu. Dopiero w taki sposób można zaprezentować ją we właściwym kontekście. W przeciwnym wypadku liczy się jedynie na to, że publiczność skojarzy jakąś melodię z serialem lub filmem i to pozwoli zapełnić salę koncertową. Niestety jest to jeden ze sposobów popularyzacji muzyki klasycznej, który wielu kompozytorom muzyki filmowej daje fałszywe poczucie prestiżu. To, że ich muzyka grana jest w salach filharmonicznych wcale nie oznacza, że jest ona na tyle dobra by zaspokoić wymagających melomanów.
W maju w Łodzi odbędzie kolejna edycja Festiwalu Muzyki Filmowej, który w całości będzie poświęcony Pana twórczości. Jednym z jego wydarzeń będzie Pana koncert w sali Filharmonii Łódzkiej. Co zamierza Pan zaprezentować?
Chcę to wydarzenie potraktować przede wszystkim jako okazję do dobrej zabawy dla publiczności. To, że koncert odbędzie się w Filharmonii wynika wyłącznie z powodu najlepszej w Łodzi Sali koncertowej, ale to też nie oznacza, że zaprezentuję arcypoważną symfonię muzyki filmowej. Wręcz przeciwnie. Chciałbym umieścić w programie jak najwięcej piosenek i pastiszu. Naturalnie pojawi się moja muzyka filmowa w wersji symfonicznej w takim kształcie, w jakim powstała do filmów, ale przeplatana piosenkami. Liczę na rolę Krzysztofa Herdzina, który zajmie się przearanżowaniem moich piosenek z musicali czy ze współpracy ze znanymi autorami tekstów. Napisałem naprawdę wiele utworów śpiewanych, z których teraz wybieramy te najciekawsze. A jest z czego wybierać, bo nagrywałem z Jose Carrerasem, Marianne Faithfull czy Diane Keaton, a zaśpiewają je teraz wybitni polscy wykonawcy.
Więcej wkrótce w FilmPRO!!
0 komentarzy