Jak to jest z filmowymi składankami? Takie kompilacje zawierają raczej największe dokonania wybranego kompozytora. Czasem może być to też jedyne dostępne źródło jego dorobku. Tak jest w przypadku wydanego przez GAD Records albumu z dziełami Zbigniewa Górnego. Ten poznański dyrygent miał szczęście tworzyć ilustrację filmową przez ponad 10 lat, więc było w czym wybierać. Problem w tym, ze oryginalne taśmy nie zachowały się do dnia dzisiejszego i wykorzystano archiwum maestro. Całość jest ułożona w kolejności chronologicznej.
Najbardziej znana i owocna była kooperacja twórcy z reżyserem Wojciechem Wójcikiem. Tutaj mamy wszystkie wspólne projekty, zasługujące na osobny akapit. Wszystko zaczyna bardziej liryczny fragment z „Okna”. Pięknie płyną smyczki z klawiszami i jazzuje perkusja. Dalej też nie brakuje takich lirycznych fragmentów, jak motyw przewodni z „Karate po polsku – może i troszkę przypomina „Rydwany ognia” Vangelisa, ale bardziej atmosferą niż samym brzmieniem – czy „Wokaliza” z „Prywatnego śledztwa”. Pod tym względem najbardziej zaskoczyła mnie ilustracja z wojennego „Sam pośród swoich” (tu najbardziej czuć orkiestrę symfoniczną, zwłaszcza w będącej suitą „Napisach” czy okraszonej ciepłym fortepianem „Miłości”), idące ku jazzowi „Zabić na końcu” oraz opisujące majestat gór „Headlight” z „Trójkąta bermudzkiego” (niemal w całości oparte na elektronice, choć miałem wrażenie, że słyszę chór).
Jednak gros muzyki buduje napięcie albo ilustruje akcję. Tutaj pozornie wydaje się ona oparta na prostych patentach, czyli mieszance grania skromnego zespołu z klawiszami. Takie jest choćby „Śledzenie” w „Prywatnym śledztwie” (perkusja i klawisze) i „Zagrożenie” w „Trzech dniach bez wyroku” (niemal ambient). Nie oznacza to, że nie brakuje bardziej wyrazistych fragmentów dla tych scen – jak ostry „Pościg” z „Prywatnego śledztwa” (wejścia dęciaków, elektronicznej perkusji oraz gitary podnoszą adrenalinę i budzą skojarzenie z grupą Tangerine Dream) lub dwie wersje „Pościgu” z „Trzech dni bez wyroku” (w pierwszym dominuje elektronika z perkusją, w drugim funkowa gitara oraz bas).
Ale Górny to nie tylko Wojciech Wójcik. Poza nim mamy tu ilustracje do czterech filmów innych reżyserów. Na pierwszy ogień idą dość eksperymentalne „Magicznie ognie” Janusza Kidawy. Sam początek to dużo elektronicznych dźwięków, zmieszanych ze sobą i tworzących dość oniryczny klimat („Muzyka ilustracyjna”). Ale najbardziej wybija się dynamiczne „U bram piekieł”, zapowiadające ostateczną konfrontację. Dwa kolejne filmy mają bardziej symfoniczne brzmienie: „Femina” Szulkina oraz „Pierścionek z orłem w koronie” Wajdy.
U Szulkina maestro wykorzystuje nie tylko militarystyczną perkusję, ale także i chór, co robi piorunujące wrażenie („Gimnastyka Stalina”, „Ekstaza II”). Sama aranżacja wydaje się bogatsza. Poza smyczkami pojawiają się instrumenty dęte drewniane, fortepian, cymbałki i odrobina elektroniki. Nie brakuje jednak bardziej wyciszonych momentów, które są oparte na jednym motywie. Powoli wchodzące smyczki, niczym w galopie, do których dołączają kolejne instrumenty, by w finale gwałtownie zakończyć („Ekstaza I”, „Wizja”). Czuć czasem inspirację Wagnerem (intensywny „Kaleka”), a nawet niepokojące brzmienia godne kina grozy („Niepokój”, „Retrospekcja”).
Z kolei „Pierścionek…” jest bardziej przygnębiający, co odczuwamy już w „Intrze”. Rozciągnięte uderzenia dęciaków z fortepianem i gwałtowne smyczki zwiastują grozę końca wojny. Bardziej emocjonalne jest „Requiem powstańcze”. Powolne, ale intensywne i opisujące dogasające Powstanie Warszawskie, gdzie skrzypce wyciskają z siebie wszystko, co się da. Warto tu też wspomnieć lekko militarną „Retrospekcję” oraz wykorzystany w napisach końcowych, mocno elegijny „Exodus”.
„Soundtracks” od GAD Records jest przykładem idealnej kompilacji. W zasadzie mam z nią tylko jeden problem, w dodatku czysto techniczny. Otóż utwór „Ekstaza II” urywa się gwałtownie jakieś pół minuty przed końcem. Potem słyszymy… ciszę. Kompletną. Gdyby nie ten feler, mogłaby być nawet maksymalna nota. A tak jest tylko mocna czwórka.
0 komentarzy