HBO od lat potwierdza klasę w realizowaniu filmów oraz seriali telewizyjnych, nawet zrobionych przez troszkę zapomnianych twórców. Kimś takim bez wątpienia jest Barry Levinson – twórca „Rain Man”, „Good Morning, Vietnam” czy „Bugsy’ego” ostatnimi laty mocno obniżył loty. Powrotem do formy był najpierw „Jack jakiego nie znacie” z Alem Pacino w roli doktora Jacka Kevorkiana, a następnie „Arcyoszust”, czyli opowieść o Bernardzie Madoffie (znakomity Robert De Niro).
Reżyser znany też jest z dobrej ręki do kompozytorów. Współpracował m.in. z Hansem Zimmerem („Rain Man”), Brucem Broughtonem („Piramida strachu”) czy ostatnio z Marcelo Zarvosem („Jack, jakiego nie znacie”). Ale w przypadku „Arcyoszusta” dochodzi do zmiany warty i Brazylijczyka zastąpili dwaj bracia z Rosji, Jewgienij oraz Sasza Galperine. Skąd to rodzeństwo? Być może zaważył fakt, że pracowali przy filmie „Porachunki”, gdzie główne role grali De Niro i Pfeiffer, ale to tylko hipoteza. Jedno jest pewne, że od „Arcyoszusta” zaczęła się współpraca Galperine’ów z Levinsonem, z którym zrobili jeszcze „Paterno”.
Sama muzyka wpisuje się w trend minimalistycznych dźwięków polanych sosem elektroniczno-ambientowym. Już otwierające całość „The Wizard of Lies” potrafi zmrozić krew. Początkowo można odnieść wrażenie, że to soundtrack do jakiegoś horroru. Mamy pojedyncze dźwięki smyczków i gitary, wręcz pulsującą perkusję, po których wchodzi nerwowe ostinato. To pokazuje dramat ludzi, który zaufali oszustowi i stracili wszystko – czy to nie jest straszne? Ta groza powraca jeszcze w finałowym „My Father Is Dead for Me” oraz pod koniec „Ruth Call”, jeszcze bardziej budując atmosferę godną horroru.
I nawet jeśli wydaje się, że coś zaczyna się wyciszać, okazuje się, że to cisza przed burzą. Takie jest kołysankowe „A New Start”, otwierające się kojącymi dźwiękami á la szklana harmonijka. Potem zaczynają dochodzić kolejne dźwięki (fortepian, perkusjonalia, smyczki, elektronika), wprowadzając nas w koszmar. Im dalej w las, tym mroczniej. Coraz bardziej słychać upływający czas (tykające „Pozni Scheme” z gęstymi wejściami perkusji oraz "przemieloną" elektroniką w połowie, czy powoli narastające „It’s Not Enough”), co nie opuszcza nas aż do finału.
Chociaż nie brakuje bardziej underscore’owych popisów („Nightmare” ze świdrującymi uszy smyczkami, tykającym fortepianem i elegijną trąbką) czy silnego udziału sound designu (gitarowo-perkusyjne „FBI”, „150 Years”), nie jest to brzmienie aż tak niestrawne, jak by się mogło wydawać (bardzo agresywne „I Have to Talk to You” czy przypominające styl Harry’ego Gregson-Williamsa „Losing It”). Nawet jeśli pojawia się kilka spokojniejszych fragmentów (ambientowe „Ruth Call” z cymbałkami, znowu budzącej skojarzenia z „Transcendencją” – myślałem, że o tej ścieżce już nie wspomnę ani słowem), podskórnie wyczuwamy, że dzieje się coś złego, niepokojącego. Tak jest choćby z krótkim „The Pills”, będącym dźwiękową plamą i jedynym zgrzytem na albumie.
Jedynym utworem pozwalającym złapać oddech jest utrzymane w stylistyce jazzu „Big Noise from Winnetka Medley”. Mimo postawienia na o wiele żywsze instrumenty (perkusja, fortepian, kontrabas, trąbka), motyw ten pełen jest nerwowości, poczucia niepokoju oraz wyczekiwana, przeplatanych z krótkimi chwilami wyciszenia. Towarzyszy on scenie, gdy na przyjęciu Madoff próbuje przekonać kolejne osoby do udziału w jego funduszu, znakomicie zgrywając się z wypowiadanymi zdaniami oraz rozwojem sytuacji (perkusja w pewnym momencie przypomina bicie serca).
Samo wydanie „Arcyoszusta” zawiera wszystkie kompozycje braci Galperine, chociaż ma jedną małą wadę: brak chronologicznego ułożenia utworów. Dotyczy to głównie środka płyty, będącego bałaganem. Z drugiej jednak strony to jeszcze bardziej potęguje klimat. Dla osób nie znających filmu ta oprawa może wywołać konsternację. Zamiast obyczajowego dramatu mamy bardzo mroczny i gęsty quasi horror, zaskakująco dobrze sprawdzający się na ekranie. Ta muzyka oddaje stan, gdy wszelkie kłamstwa zostają obnażone i z ich konsekwencjami wszyscy muszą żyć. Mroczna, gęsta, bardzo niepokojąca ścieżka, dostarczająca miejscami wiele satysfakcji, za co dostaje 3,5 nutki.
0 komentarzy