Wiedźmin to jeden z największych rodzimych wkładów w literaturę fantasy. Stworzony przez Andrzeja Sapkowskiego bohater zajmował się zabijaniem potworów za pieniądze, a zwany był Geraltem z Rivii. Jego potencjał dostrzegli w końcu filmowcy, ale ponieważ nakręcono ten film w Polsce, efekt był po prostu tragiczny. Debiutujący na stanowisku reżysera Marek Brodzki zniszczył film bardzo kiepską realizacją, słabym scenariuszem (opartym o dwa tomy opowiadań), że o efektach specjalnych nawet nie wspomnę. Jedną z nielicznych zalet ekranizacji z 2001 roku (poza niektórymi aktorami, jak Michał Żebrowski i Zbigniew Zamachowski) była oprawa muzyczna.
Brodzki dokonał zaskakującego wyboru, gdyż na stanowisko kompozytora zatrudnił Grzegorza Ciechowskiego – charyzmatycznego front mana legendarnego zespołu Republika. Jednak muzyk miał już pewne doświadczenie przy komponowaniu do filmów, m.in. do „Stanu strachu” czy „Obywatela świata”. Należałoby się spodziewać potężnego, pełnoorkiestrowego score’u, jednak zamiast tego mamy elektronikę oraz ambient zmieszany z chórami, budującymi niemal mistyczny klimat. Wybór ten okazuje się strzałem w dziesiątkę.
Muzyka bardziej przypomina zbiór utworów i trudno tu mówić o jakichkolwiek motywach czy tematach. Struktura jest mocno serialowa, skupia się raczej na emocjach, niż podporządkowaniu się konkretnym wydarzeniom. Nastrój mroku i tajemnicy budowany jest od samego początku. Utwór tytułowy odnosi się oczywiście do postaci Geralta, a słychać w nim przerobione trąbki, flety, dziwaczne skrzypce, sample oraz potężny chór wspierający delikatny mezzosopran Alicji Węgorzewskiej. Nawet bardziej liryczne fragmenty intrygują („Pocałunek Yennefer” z orientalnymi wstawkami czy delikatne „Leczenie ran” oparte o flety i dźwięki harfo podobne), tworząc bardzo ponury świat.
W podobny sposób budowane jest napięcie i action score – na zasadzie dysonansów (głos Węgorzewskiej oraz mocne uderzenia perkusji wspiera męski chór w „Zewie Wilka”, a dynamiczna „Lawina” to nieprzyjemna elektronika, smyczki i dynamiczne bębny). Nie brakuje także mistycznej, niemalże religijnej atmosfery („Koniec z banda Renfri”, „Śmierć Renfri” czy chóralna „Oniria” z organami w tle). Przykład na to, że z małym zespołem można zdziałać więcej, niż z dużą orkiestrą.
Osobnym elementem tego świata są piosenki. Głównie są to „rady” granego przez Zamachowskiego Jaskra – barda oraz przyjaciela wiedźmina – będące trochę na jedno kopyto (lira korbowa i gitara w tle). Są one komentarzem do ekranowych wydarzeń (teksty napisał Ciechowski) oraz troszeczkę urozmaicają i rozluźniają album. Odstają jednak od reszty pracy, choć są porządnie wykonane. Oprócz nich Zamachowski wykonuje jeszcze dwa utwory na gitarę: „Jak gwiazdy nad traktem” (tekst samego Sapkowskiego do melodii, która zostanie wykorzystana w piosence finałowej) oraz „Zapachniało jesienią”, które chyba żywcem wzięto z filmowego planu (co sugeruje jakość dźwięku oraz padające pod koniec „Stop”).
No i na koniec przebój wykonany przez innego znanego Wilka – Roberta Gawlińskiego. Utwór „Nie pokonasz miłości” mocno dzieli melomanów. Mimo wsparcia muzycznego samego Ciechowskiego (flety), gitarzysty Zbigniewa Krzywańskiego oraz perkusisty Sławomira Ciesielskiego, brzmi on, jak wyjęty z innej bajki, ale trudno odmówić mu chwytliwości.
Tuż po napisaniu „Wiedźmina” Ciechowski zmarł nagle na zawał serca, mając zaledwie 44-lata, co było niepowetowaną stratą dla polskiej muzyki. Sam album spotkał się ze świetnym przyjęciem publiczności oraz krytyki, co przypieczętowała statuetka Orła w 2002 roku. I mimo upływu lat wciąż pozostaje on naprawdę solidnym, świeżym graniem – w przeciwieństwie do nieszczęsnego filmu. Mocne cztery nutki.
0 komentarzy