Biały Lotus
„…miedzy powagą a zgrywą…”
Wiadomo, że wakacje kojarzą się z wypoczynkiem i pobytem w luksusowych hotelach za dużą kasę. Najlepiej w egzotycznym kraju, z przepięknymi widokami na morze, palmy, plaże, itp. Taki jest znajdujący się na Hawajach hotel „Biały Lotos”, gdzie toczy się akcja jednego z ciekawszych seriali HBO 2021 roku. Z jednej strony ostra satyra na nowobogackich oraz ich „problemy”, z drugiej mamy perspektywę pracowników pod wodzą cynicznego konsjerża, który nie ukrywa pogardy dla swoich gości. Do tego jeszcze w trakcie pobytu dochodzi do morderstwa (serial jest niemal w całości retrospekcją, dziejącą się tydzień przed odlotem gości). Czyli mamy coś w klimatach „Sukcesji”, lecz w lżejszym wydaniu.
Tą mieszankę lekkości i mroku seruje także muzyka. Odpowiedzialny za nią Cristobal Tapia de Veer jest dobrze znany fanom produkcji telewizyjnych. To on tworzył oprawę muzyczną do brytyjskiej „Utopii”, jednego z odcinków „Czarnego lustra”, „Humans”, „Hunters” czy „Dzień trzeci”. Maestro miał niecały miesiąc na napisanie tej muzyki, ale efekt końcowy jest bardzo intrygujący.
Paleta dźwiękowa jest tu dość oczywista: masa perkusjonaliów, flety, wokalizy poddane obróbce, elektronika. To wszystko potrafi uderzyć już w bardzo rozpoznawalnej czołówce („Aloha!”), zaś w samym serialu ta muzyka wręcz wchodzi we wszystkie możliwe zakamarki. I słychać ją BARDZO głośno i wyraźnie, zaś swoim brzmieniem bardziej wydaje się pasować do filmu przyrodniczego. Co nie brzmi tak idiotycznie jak się wydaje na pierwszy rzut oka. Albowiem czy goście tego hotelu nie przypominają bardziej zwierząt w zoo?
Gdzieś tam w tle pojawiają się odgłosy zwierząt (ptaki w „Pineapple Suite” czy „Pool Walk”, małpy w „Manchild”), czasem atmosfera przyspiesza (krótkie „Jungle Fever”, niemal oniryczne „Courtship”, „Special Chosen Baby Child” czy wplatające dźwięki klawiatury… smartfona „Drugs”), a wszystko balansuje gdzieś miedzy powagą a zgrywą. De Veer nie boi się pójść w oniryczną atmosferę (powolne „Honeymoon”, prowadzone przez fortepian „Wake Up!”) czy w suspens – jak w „Sabotage”, gdzie w drugiej połowie perkusjonalia podkręcają tempo, krótkim „Welcome to America” albo w pierwszej połowie ponurego „A Mistake & the Ocean”.
Najciekawsze są jednak momenty, w których kompozytor idzie poza zbudowaną atmosferę i zestaw instrumentarium. Akustyczna gitara (brzmiąca niczym banjo) w „Ocean Call” jest odświeżająca niczym morska bryza. Cymbałki w drugiej połowie „Sabotage” pomagają budować suspens, akustyczna gitara w „Ashes” jest kojąca, a w „Manchild” przygrywa dynamicznej gitarze elektrycznej; czy smyczki w „Human Remains”. Jednak najbardziej w pamięć zapada „Fuck This Place”, gdzie w połowie perkusja przyspiesza i w tle słyszymy odgłosy… ekstazy obojga płci.
„Biały Lotos” to spójna, klimatyczna muzyka, będąca niejako jednym z bohaterów serialu. Na albumie niemal zbudowana wokół jednego tematu (tego z czołówki, który rozbija się na mniejsze kawałki), co może z czasem znudzić, zaś achronologiczność albumu nie jest tak poważną wadą. Zdarzają się też krótkie zapychacze, jednak nie zmienia to faktu, iż jest to score godny polecenia. Orzeźwiający, bardzo letni, a jednocześnie niepozbawiony napięcia.
0 komentarzy