Widzę, że wszyscy stawili się o czasie, a więc możemy zaczynać. Zapewne zastanawiacie się, jaki jest cel tej recenzji. Otóż trzy dni temu nasi agenci odkryli, iż na terenie Polski ukrywa się zaginione płyty Rona Goodwina. Waszym zadaniem będzie je przechwycić i przesłuchać, zanim zrobią to Niemcy, Rosjanie lub Koreańczycy. Nie wiemy dokładnie ile jest tych płyt (większość zdołano przerzucić już za granice kraju), ani jaka może być ich cena (przypuszczalnie zaporowa), ale koniecznie musicie je zdobyć, bowiem muzyka na nich zawarta znacząco wpłynęła na niektóre obszary muzyki filmowej i życie niejednego jej fana!
Oto materiały dotyczące historii tej ścieżki. Pierwszą płytę, rzecz jasna winylową, wypuściła wytwórnia MGM Records w roku 1968 – zawierała ona 9 ścieżek. Wersja francuska miała tą samą zawartość, ale inną okładkę. Następnie w roku 1990 EMI Records wydało kompilację 8 ścieżek, razem z muzyką z innego filmu Goodwina, „633 Squadron”. Potem w 2001 r. wytwórnia Chapter III (należąca do Turner Records – przykładowe okładki w tekście) wypuściła krążek z 11 ścieżkami. W końcu rok 2004 przyniósł dwa wydania od Film Score Monthly, oba w limitowanej serii 3000 egzemplarzy – pierwsze zawiera 9 ścieżek i stanowi kompilację z muzyką z „The Shoes of the Fisherman” Alexa Northa oraz „Ice Station Zebra” Michela Legranda. Drugim jest przedmiot Waszych poszukiwań, czyli potężna, dwudyskowa kompilacja z „Operation Crossbow” – innym wojennym filmem z 1965 r., w którym zagrali George Peppard i Sophia Loren. Dziś zapomniana zupełnie produkcja, z pewnością niemogąca równać się z fenomenem „Where Eagles Dare”, który to tytuł szczególnie nas interesuje.
Zrozumiecie dlaczego, gdy już dopadniecie płytkę – chodzi głównie o ten niesamowity, wbijający się w pamięć temat przewodni, który stał się równie znany, co sam film. Jego niesamowitość tkwi w sile i prostocie – ot, trzy sekcje orkiestry (wojskowe werble, tuby i wiolonczele) wykonują jednolity, stale zapętlający się aż do osiągnięcia apogeum, temat. Każdy, kto chociaż raz widział napisy początkowe filmu, z pewnością go pamięta – swoją strukturą nie tylko przywołuje na myśl militaria i II Wojnę Światową, ale wręcz przypomina odgłos serii z karabinu maszynowego. W każdym bądź razie to on stanowi filar kompozycji, nie raz powracając w niezmienionej praktycznie formie. I to głównie dla niego musicie tę płytę dostać w swoje kolaboranckie łapska! Jego ogrom po prostu powala – tym bardziej w nowej, świetnie odrestaurowanej wersji FSM.
Pozostała część ilustracji – jak się wkrótce przekonacie – zmyślnie wywodzi się właśnie od niego, ale przeważa w niej narastający bezustannie suspens i dramaturgia (kapitalny pod tym względem choćby utwór nr 3). Często używane smyczki, które pojawiają się już w „Before Jump / Death of Harrod”, wraz z innymi instrumentami nadają partyturze koniecznej tajemniczości i aury wszechobecnego zagrożenia. Ponadto muzyka Goodwina bardzo mocno przypomina chwilami (choć oczywiście nie ma tu mowy o jakiejkolwiek elektronice) wczesny ambient, co udowadniają przede wszystkim długie motywy, opisujące akcję na słynnej kolejce górskiej („Ascent on the Cable Car” i „Descent and Fight on the Cable Car” oraz po części „Journey Through the Castle, Part 2”).
A skoro wspomniałem o różnych stylach muzycznych, to końcówka drugiej płyty zawiera fragmenty alternatywne i muzykę z epoki, jaką usłyszeć można w filmie (sceny w karczmie i na zamku). Dodatek to właściwie zupełnie zbędny i nie stanowi dla Was priorytetu – szczególnie niemal nieróżniące się od oryginałów, alternatywne wersje ilustracji dotyczące wspomnianej kolejki – ale jeśli kogoś interesuje, to na ochotnika może posłuchać rozluźniających atmosferę fragmentów polki, fokstrota czy walca. Choć i te niepotrzebnie się dublują…
Cała reszta to już czystej krwi ilustracja w starym, dobrym stylu – jest więc głośno, pompatycznie i z obowiązkowymi fanfarami. Wszystko to niestety robi się dość monotonne i męczące już w połowie, gdyż w kółko słyszymy te same dźwięki. I choć poszczególne fragmenty robią wrażenie, a całej partyturze nie można odmówić wielkości, to jednak efektem końcowym może być zmęczenie i lekki zawód. To trudna misja, dlatego macie czas na przygotowania – najedzcie się, wypocznijcie i przede wszystkim przygotujcie się psychicznie. Obowiązkowe jest także zapoznanie się z kultowym już filmem Briana G. Huttona, co może znacznie pomóc przy przeprawie przez kolejne ściany dźwięku, gdyż to głównie w nim muzyka robi piorunujące wrażenie, odpowiednio podnosząc ciśnienie i potęgując gęstą atmosferę. I to właśnie w kontekście świetnego, trzymającego nieprzerwanie w napięciu filmu należy ją głównie rozpatrywać i odpowiednio docenić.
Druga płytka nie stanowi większego zagrożenia, ale tak i chcemy byście ją dokładnie wybadali. Muzyka do „Operacji Kusza” nie jest wprawdzie żadną konkurencją dla naszych Orłów, ale bardzo ładnie się z nią komponuje, stanowiąc wyraźnie lżejszą przeciwwagę. Nie jest tak mocna, ani tak dosadna, jak jej poprzedniczka, ale to solidny kawałek muzyki filmowej, oferujący ciekawe tematy, z „Main Title” na czele. I choć proste instrumentarium oraz zastosowanie suspensu i narastającego napięcia są tu nieco podobne do „Where Eagles Dare”, to jednak muzyka ta pozwala o wiele bardziej się zrelaksować, gdyż więcej w niej radosnej przygody.
Goodwin wyraźniej postawił tu na emocje, wobec czego takie momenty, jak „Funeral / Spitfire / Photograph”, „Peenemunde” i „Farewell / Nora's Death” stanowią o sile całej kompozycji – słucha się ich z odpowiednim zaangażowaniem i niejaką przyjemnością, pomimo oczywistej ilustracyjności i braku pazura. Całość jest też bardziej zróżnicowana względem pierwszej płytki, także łatwiej przez nią przebrnąć i nie sądzę, żeby stawiała wam duży opór. Już pierwszy odsłuch wystarczy, aby wyrobić sobie o niej stosowne zdanie. Warto jednak mieć się na baczności i nie spuszczać tej muzyki z uszu aż do wybrzmienia ostatnich nut – ale o tym chyba nie muszę Wam przypominać…?
Warto nadmienić, że to jak dotąd jedyne dostępne wydanie tej kompozycji, którą odzyskano dzięki prywatnym taśmom kompozytora, gdyż oryginalne uległy zniszczeniu – cała płytka jest nagrana w stereo i to niestety czasem słychać, gdyż jakościowo odstaje od „Where Eagles Dare”. Natomiast całe to podwójne wydanie zostało dopieszczone do granic i poza solidnym odświeżeniem dźwięku i nagraniem wszelkiej istniejącej muzyki z obu filmów oraz naprawdę ładnym opakowaniem, dostajemy też obszerną książeczkę, w której szczegółowo opisane są poszczególne utwory, etapy powstawania filmów i muzyki oraz stosowna notka o kompozytorze.
Dlatego też, mimo pewnej archaiczności i monotematyczności, jest to ważna dla Was pozycja, którą obowiązkowo musicie dorwać. Także zsynchronizować zegarki i wyspać mi się! Nie chcę, aby ktoś zawiódł (się) w najmniej oczekiwanym momencie! Przewidywalna godzina zrzutu ze względów ostrożności zostanie przekazana indywidualnie w stosownej chwili. Zarządzona zostaje również cisza radiowa, którą przerwać możecie tylko w skrajnych przypadkach wyjątkowego niezadowolenia z całości sprawdzonego materiału (czego jednak nikt z naszych ekspertów nie przewiduje).
To wszystko panowie i panie! Liczymy na powodzenie tej misji! Niech Goodwin Was prowadzi!
Bez odbioru.
P.S. Tekst ten jest poprawioną wersją recenzji napisanej dla sztabu film.org.pl.
I seriously love your site.. Excellent colors & theme. Did you develop this site yourself? Please reply back as I’m looking to create my own personal website and would love to learn where you got this from or what the theme is named. Thank you!
Thx for the kind word, but this site was designed individually by a private webmaster some time ago. Best of luck with creating your own themes though.