Wesele
Kompozytor: Tymon & The Transistors
Rok produkcji: 2004
Wytwórnia: BMG
Czas trwania: 67:01 min.

Ocena redakcji:

„…kilka cudnych numerów, ale poziom nie zawsze jest równy…”

Chyba nie muszę pisać, jak wygląda wesele, bo każdy przynajmniej raz na nim był. Nie przeszkodziło to jednak Wojciechowi Smarzowskiemu, aby osadzić akcję swojego debiutanckiego filmu na weselu właśnie. To miejsce, gdzie reżyser przygląda się naszym grzeszkom, cwaniactwu, skąpstwu oraz obłudzie. Takie jest „Wesele” AD 2004, trzymające się nadal bardzo mocno dzięki fantastycznemu aktorstwu, pewnej reżyserii oraz dużej dawce czarnego humoru.

Zawsze u reżysera charakterystycznym elementem była ilustracja Mikołaja Trzaski. Maestro znany jest z tego, że jego muzyka zazwyczaj przypominała niewygodną paletę dźwięków, doprowadzających wręcz do bólu uszu. Problem w tym, że Smarzowski i Trzaska swoją współpracę zaczęli od kolejnego filmu, czyli „Domu złego”. Przy „Weselu”, zamiast saksofonisty zespołu Miłość, wybrano frontmaan tej formacji, czyli Ryszarda „Tymon” Tymańskiego. Jednak tym razem muzyk gra z powołaną do życia w 2001 roku kapelą Tymon & the Transistors, która bardziej szła w stronę rock’n’rolla niż jazzu. Tymański pojawia się też w samym filmie jako lider kapeli weselnej, pełniący także funkcję wodzireja.

Mam przeczucie graniczące z pewnością, że wytyczne dla Tymona były jedne: ma być pastiszowo, świadomie dziadowsko oraz możliwie różnorodnie stylistycznie. Czyli tak, jak się gra na weselach, plus nie do końca poważne teksty. I ten klimat jest już obecny od otwierającego album „Wieś jak malowanie”. Nie brakuje też obowiązkowego „Białego misia”, który brzmi jednak zupełnie inaczej niż w filmie. Jest to bardziej melancholijne, powolne granie, z wziętą od czapy solówką trąbki, jakby wykonywaną przez kompletnego amatora (a to gra Tomek Ziętek z Pink Freud – zbieżność nazwisk z pewnym młodym aktorem absolutnie przypadkowa). Jakby tego było mało, to dostajemy pewnego rodzaju recykling w postaci „Widziałem Cię z innym chłopcem”. Piosenka ta pod innym tytułem oraz zmienionej aranżacji pojawiła się już w „Sztosie”. Jednak i tutaj brzmi bardzo dobrze.

Tymon potrafi zaszaleć i wchodzi w różne gatunki muzyczne. Od klasycznego rocka („Wirtualna miłość” ze wstępem niemal żywcem zerżniętym ze „Stairway to Heaven” Led Zeppelin) i elektronikę (pokręcone „Cellulitis”), przez reggae („Ewakuacja Watykanu”) i punka („Głupie piosenki”), aż po uliczne pieśni patriotyczne („D.O.B.”) oraz… szanty („Sztuczne szanty”). I gdy wydaje się, że bardziej chaotycznie się już nie da , Tranzystory mają jeszcze kilka asów w rękawie. Nie zamierzam jednak wszystkiego wykładać na ławę.

By jeszcze bardziej poczuć się jak na imprezie, otrzymujemy wodzireja w osobie Pawła „Paulusa” Mazura. I jeśli miało to być słabe, kiepskie oraz mało zabawne, to udało się to osiągnąć. To prawdziwa żenada, która nie jest tutaj potrzebna. Tak samo, jak specjalny mix „Ewakuacji Watykanu” czy przeciągnięte „Do widzenia Wam”. W przypadku tego drugiego sprawa jest skomplikowana. Sama piosenka idzie w klimaty Krzysztofa Krawczyka, ale później, po dłuższej ciszy pojawiają się… zapowiedzi konferansjera. Puszczone od tyłu. Przez 12 minut. Po co to?!

Za to teksty piosenek napisanych przez Tymona wchodzą na wyższy poziom absurdu. Od życia morskiego, gdzie „z morzem nie ma jaj”, przez miłość w świecie wirtualnym, po przywiązanie do włosów oraz Adama Małysza. Wszystko kpiarsko, dowcipnie, a nawet poetycko – nawet jeśli nie wszystko to pasuje do weselnej imprezy.

Ale co z tego, skoro większość z tego materiału w filmie w ogóle się nie pojawia? Z wyjątkiem „Białego misia” (w zupełnie innej wersji niż albumowa) oraz „Wsi jak malowanie”. Zupełnie jakby „Wesele” było tylko kolejnym materiałem sygnowanym nazwiskiem Tymańskiego, przy okazji wykorzystując film jako sposób na promocję. Jeśli już chcemy wiązać album z filmem, „Wesele” można określić jako album „inspired by”. Do posłuchania jest tu kilka cudnych numerów, ale poziom nie zawsze jest równy. 3,5 nutki to moja ostateczna ocena tych weselnych dźwięków.

Autor recenzji: Radosław Ostrowski
  • Wieś jak malowanie
  • Mówisz mi
  • Biały miś
  • Wirtualna miłość
  • Cellulitis
  • D.O.B. feat. Jacek Lachowicz
  • Dyliżans
  • Ewakuacja Watykanu
  • Lubię
  • Adam M.
  • Ukaraj mnie
  • Głupie piosenki
  • Song o grzywce feat. Lech Janerka
  • Widziałem cię z innym chłopcem
  • Sztuczne szanty
  • Ewakuacja (Kornel Mix)
  • Do widzenia Wam
3
Sending
Ocena czytelników:
0 (0 głosów)

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

„Anna” i wampir

„Anna” i wampir

„Wampir z Zagłębia” – to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych PRL-u lat 70. Niby schwytano sprawcę i skazano go na śmierć, ale po wielu latach pojawiły się wątpliwości, co pokazały publikowane później reportaże czy nakręcony w 2016 roku film „Jestem mordercą”....

Bullitt

Bullitt

There are bad cops and there are good cops – and then there’s Bullitt Ten tagline mówi chyba wszystko o klasyce kina policyjnego przełomu lat 60. i 70. Film Petera Yatesa opowiada o poruczniku policji z San Francisco (legendarny Steve McQueen), który ma zadanie...

Halston

Halston

Roy Halston – zapomniany, choć jeden z ważniejszych projektantów mody lat 70. i 80. Człowiek niemal cały czas lawirujący między sztuką a komercją, został przypomniany w 2021 roku dzięki miniserialowi Netflixa od Ryana Murphy’ego. Choć doceniono magnetyzującą rolę...