Bez wątpienia dobra passa komiksowych ekranizacji, która rozpoczęła się kilka lat temu nadal trwa i nie widać jej końca. Po tym jak w ubiegłym roku na ekranach kin pojawiły się takie produkcje jak "Batman: Początek", "Fantastyczna Czwórka" czy "Sin City", świat filmu upomniał się także o "V jak Vendetta". Jest to komiks autorstwa Alana Moore’a i Davida Lloyda, opowiadający o zamaskowanym mścicielu o imieniu V, który walczy z totalitarną władzą w Wielkiej Brytanii. W filmie można zobaczyć kolejne mistrzowskie wcielenie Hugo Weavinga, który mimo zasłoniętej twarzy nadaje swojej postaci niesamowitego wyrazu. Kroku dzielnie dotrzymuje mu piękna Natalie Portman, która po raz kolejny pokazuje swój niezwykły talent aktorski. Jednak przy okazji tego filmu najbardziej rzucają się w oczy nie nazwiska aktorów, ale producentów. A są nimi Larry i Andy Wachowscy słusznie kojarzeni z kultowym już "Matrixem". A jeśli mowa o tym właśnie filmie to trudno nie wspomnieć także o twórcy muzyki – Donie Davisie. Kompozytor ten skomponował, bowiem muzykę niezwykle charakterystyczną i na tyle świeżą, że jego dalsza współpraca z Wachowskimi wydawała się oczywista. Tymczasem muzyką do filmu "V jak Vendetta" zajął się Dario Marianelli. Wybór tego kompozytora był podyktowany przede wszystkim inicjatywą reżysera filmu – Jamesa McTeuque. To właśnie on po zapoznaniu się z muzyką Marianelliego do filmu "Nieustraszeni Bracia Grimm", stwierdził, że to jest właśnie ten kompozytor, z którym chciałby pracować. Jednak to dopiero aprobata producentów filmu, a więc braci Wachowskich, zapewniła angaż Włochowi.
Sam film nie powalił mnie na kolana. Ot kolejna okazja do oderwania się od codzienności i pooglądania kilku efektów specjalnych. Wszelkie głębsze przesłania, jakie zawierał sam komiks, zostały tutaj strasznie stonowane i spłycone. Trzeba jednak przyznać, że film posiada niezwykły klimat, który uwiarygodnia całą historię i nadaje jej swoistego charakteru. Oczywiście jak to przeważnie w takich przypadkach bywa, za ten element filmu najbardziej odpowiedzialna jest muzyka. Dario Marianelli w tym i tym razem poradził sobie bardzo dobrze, po raz kolejny komponując ścieżkę dźwiękową, która doskonale "leży na obrazie". Zresztą właśnie za tą niezwykłą umiejętność podkreślania obrazu za pomocą muzyki, włoski kompozytor otrzymał swoją pierwszą nominację do Oscara. Przypomnę, że dostał on ją za ścieżkę dźwiękową do filmu "Duma i Uprzedzenie". Talent tego kompozytora objawia się nie tylko w tym, że doskonale reaguje muzyką na wydarzenia dziejące się na ekranie, ale niezwykle trafnie odbiera styl ścieżki dźwiękowej do filmu. W przypadku "Dumy i Uprzedzenia" była to lekka i romantyczna muzyka stylizowana na mistrzów tamtej epoki. Z kolei w przypadku "V jak Vendetta" otrzymujemy monumentalny, symfoniczny score z drobnymi elementami elektroniki, który świetnie wpasowuje się w surowy i obskurny obraz totalitarnej Anglii.
Słuchając uważnie muzyki z filmu "V jak Vendetta" można dojść do wniosku, że jest ona bardzo podobna do tego, co można było usłyszeć w "Matrixach". Widać bracia Wachowscy do samego końca czuwali nad kształtem swojego filmu i nieco kierowali kompozytorem. Mamy tutaj niemal identyczne, przeciągłe dźwięki sekcji dętej blaszanej, chóry i rytmiczną elektronikę, która gdzieniegdzie przedziera się przez resztę orkiestry. Jednak w odróżnieniu od muzyki Dona Davisa, tej dość trudno słucha się z płyty. Zdecydowanie dużo lepiej brzmi ona w filmie, dlatego że jest tutaj sporo fragmentów, nie mających żadnej formy, ale jedynie służących do zilustrowania konkretnej sceny. Aczkolwiek pojawiają się tutaj także takie perełki, których można słuchać w nieskończoność. Jedną z nich jest "Lust At The Abbey" gdzie pojawiają się śliczne gregoriańskie chóry przywodzące na myśl "Królestwo Niebieskie" czy "Kod da Vinci". Spore wrażenie robi też "Evey Reborn" – jeden z najbardziej patetycznych kawałków na tym krążku. Nie jest to jednak taki pompatyczny patos, jaki w wykonaniu różnych trąb i bębnów pojawia się na początku płyty. W "Evey Reborn" napięcie narasta powoli, zupełnie jak na niektórych ścieżkach dźwiękowych Hansa Zimmera, aby ostatecznie wcisnąć nas w fotel swoją potęgą. Zresztą na całym krążku można znaleźć sporo podobieństw także do muzyki z "Batman: Początek". Kolejnym smaczkiem, który się tutaj pojawia to wykorzystanie przez Marianelliego fragmentu “Uwertury 1812" Piotra Czajkowskiego, który pojawia się w "Knives and Bullets (and Cannons Too)".
Warto wspomnieć też coś o dość ciekawym pomyśle kompozytora na bardzo oryginalny motyw przewodni całego filmu. Otóż Dario Marianelli chciał, aby zapis nutowy tego motywu, układał się w literę V, czyli tak jak nazywa się główny bohater filmu. Faktycznie taki motyw przewija się przez całą płytę – między innymi we wspomnianym już "Evey Reborn". Na płycie pojawiają się także trzy piosenki. Są to utwory, które główny bohater filmu w kilku scenach puszcza ze swojej szafy grającej. Są to bardzo ciekawe kawałki, które pasują do klimatu filmu i – co jest najważniejsze – nie są oklepane. Dzięki temu kiedy słyszymy je w filmie nie rozpraszają uwagi niepotrzebnymi skojarzeniami. Gdybym miał wybierać najlepszą z nich, to pewnie wskazałbym na "Found A Reason" – jest to niezwykle zmysłowy cover piosenki Lou Reeda tutaj wykonywany przez Cat Power. To naprawdę intrygująca piosenka oparta wyłącznie na głosie wokalistki i pobrzękującym w tle fortepianie… istne cudo.
Mimo, że ta muzyka jakoś szczególnie nie porywa, to myślę, że warto ją polecić. Nie jest to jakieś wielkie dzieło, które okaże się kluczowe w karierze Marianelliego, ale bez wątpienia nie ma się on tutaj, czego wstydzić. Jako muzyczna ilustracja filmu jego ścieżka dźwiękowa sprawuje się wyśmienicie, nieco gorzej jest z jej autonomią. Słuchana z płyty w większości okazuje się bezkształtną muzyką akcji i muzyka tła, która miewa jednak przebłyski geniuszu. I to właśnie dla nich warto zapoznać się z tą płytą…
Ta recenzja mnie rozbroiła.
Kawałek Evey Reborn genialny, mógł byś polecić jakieś podobne ?