Mistrzu wojennych gier, ty, co budujesz broń
co budujesz myśliwce, co budujesz stos bomb
co za biurkiem się kryjesz, co za murem masz dom
wiedz, na wskroś cię przejrzałem, na nic maska i schron
Czy Netflix jest w stanie zrealizować ambitny film akcji? Taką próbą była nakręcona przez J.C. Chandora „Potrójna granica”. Jest to opowieść o grupie byłych wojskowych, którzy dla własnej korzyści chcą dorwać szefa kartelu narkotykowego i zabrać całą jego kasę. Udało się zebrać gwiazdorską obsadę (m.in. Ben Affleck, Oscar Isaac, Charlie Hunnam, Pedro Pascal), scenariusz napisał współpracujący z Kathlyn Bigelow Mark Boal, ale efekt jest zaledwie niezły. Nie udało się zachować balansu między akcją a moralnymi dylematami podejmowanymi przez naszych bohaterów.
Oszukujesz i zdradzasz jak Judasz sprzed lat
wielką wojnę wygramy – co dzień wmawiasz to nam
lecz poznałem twą myśl i poznałem twój plan
bo tak samo zawartość mych ścieków już znam
Pytanie, czy do zalet można wliczyć oprawę muzyczną? Reżyser wcześniej pracował z Alexandrem Ebertem i byłem całkowicie przekonany, że ten twórca się tu też pojawi. Tak się jednak nie stało. Dlaczego? Nie wiadomo. Zamiast niego jest Disasterpeace – kompozytor znany głównie ze współpracy z Davidem Robertem Mitchellem („Coś za mną chodzi”, „Tajemnice Silver Lake”). I ze wszystkich ścieżek maestro jest to pierwsza mi znana praca, w której nie korzysta z elektroniki.
Sam początek jest bardzo niepokojący i mroczny („America Is Listening”), zaś klimat nakręca odbijająca się echem gitara elektryczna, wspierana przez smyczki oraz kotły. Ten temat będzie fundamentem całej muzyki, tworząc mieszankę action- i underscore’u. Akcją ta ilustracja stoi, zaś adrenalinę napędzają popisy perkusji (na niej gra Lars Ulrich z zespołu Metallica) oraz gitary elektrycznej. I z tego powodu mamy masę energetycznych kopniaków, w rodzaju nerwowego „A Mole and a Mercenary”, pulsującego „Once a Soldier”, marszowego „Full On Cowboy” z melancholijnymi smyczkami czy już rozpędzonego „The House is the Safe”.
Wywołałeś najgorszy lęk od wielu lat
lęk przed tym, by dzieci przychodziły na świat
dzieciom wciąż nie poczętym ty grozisz już dziś
wiedz, że nie jesteś wart w tobie płynącej krwi
Ale nie oznacza to, że cały score pędzi na złamanie karku. W pewnym sensie rodzajem wyciszenia jest „Recce”, gdzie dominują bardzo wolne pomruki oraz niemal marszowa sekcja smyczkowa, która zostaje ubarwiona lekko orientalnymi naleciałościami. Takie momenty są tu jednak rzadkością. Częściowo wpisuje się w to jeszcze długie „Desecrated Oaths”, gdzie ze spokojnego tempa wychodzi dynamiczny kawałek, dając pole do popisu perkusji oraz gitarom. Podobnie jest w pełnym niepokoju „Count Your Kills”, gdzie pojedyncze uderzenia perkusji ścierają się z nasilającymi się smyczkami oraz basem.
Problem jest jeden, lecz bardzo istotny: monotematyczność i poczucie zmęczenia. Maestro cały czas jedzie na tym samym motywie, nieznacznie go modyfikując. Nie są to jednak na tyle istotne zmiany (partia basu oraz środkowy fragment w „The House is the Safe”, gdzie dochodzą orientalne skrzypce oraz pomruk na końcu), aby pozwoliły utrzymać naszą uwagę na dłużej.
Mam nadzieję, że umrzesz rychło, w bólu i łzach
będę szedł za twą trumną, choćby miał padać grad
będę patrzył, jak w mroczną czeluść spuszczają cię
i zatańczę na grobie, by mieć pewność, ześ zdechł
„Triple Frontier” to troszkę inne oblicze Disasterpeace, którego kojarzyłem z retro elektroniką. To mroczna, miejscami surowa oprawa, skupiona na budowaniu atmosfery oraz scen akcji. Wybija się na ekranie i dobrze koresponduje z filmem, zaś na płycie może zmęczyć pewną monotonią. Niemniej raz na jakiś czas warto posłuchać, a kilka momentów daje solidnego kopa. Bardzo mocna trójka z plusikiem. Czekam na kolejne ruchy maestro.
PS. Wplecione fragmenty tekstu pochodzą z utworu „Masters of War” Boba Dylana, w przekładzie Filipa Łobodzińskiego.
0 komentarzy