Dziewięć lat. Tyle trzeba było czekać na kolejną część opowieści o Chudym, Buzzie i innych zabawkach, które tym razem trafiają do przedszkola – miejsca, gdzie wydawało się, że będzie lepiej, a które okazało się piekłem. Trzecia odsłona serii jest godnym następcą poprzednich, a jej zakończenie idealnie domyka historię (choć są plany kolejnego sequela). Świetna animacja, poruszająca fabuła, kilka scen mocno trzymających za gardło – po prostu sukces. Pytanie czy muzyka dorównuje filmowi?
Jej autorem jest oczywiście twórca poprzednich ilustracji, Randy Newman, który powoli ewoluował od mickey-mousingu (jedynka) w stronę pastiszowej tonacji (dwójka), która zostaje utrzymana także tutaj. Album otwierają wyborne piosenki: „We Belong Together” przypomina popowe utwory z lat 70., a hiszpańskojęzyczna wersja „You’ve Got a Friend In Me” w wykonaniu Gypsy Kings brzmi świeżo.
Reszta to już czysto instrumentalny score, który zaczyna gatunkowa mieszanka, czyli „Cowboy!”, gdzie stylistyka westernu (dynamiczna gra skrzypiec i solo trąbki) miesza się z s-f (podniosłe chóry i perkusja) oraz ostrymi riffami gitary elektrycznej. Kompletna petarda, jak zawsze bogato zaaranżowana (brawa dla Dona Davisa!), z pełnym wykorzystaniem orkiestry. Zaskakuje tutaj bardzo pozytywnie liryka (baśniowy „Sunnyside” z magicznie brzmiącymi instrumentami dętymi drewnianymi, szczególnie fletami oraz harmonijką ustną), miejscami wyjątkowo sentymentalna („Woody Balls” wykorzystujący fragmencik „You’ve Got a Friend In Me”, czy znakomity finał w postaci „Going Home” i „So Long”), co idealnie współgra z ekranowymi wydarzeniami.
Sporym postępem jest też underscore, który tym razem ucieka w stronę satyry. Newman gra na podobnych patentach, co Harry Gregson-Williams i John Powell w przypadku „Uciekających kurczaków”, idąc w stronę awanturniczego kina więziennego. Pojawiają się więc obowiązkowe werble, trąbki, harmonijka ustna („Bad Buzz”), a także nerwowa gra skrzypiec („What About Daisy?”) czy pojedyncze wejścia trąbki. Wszystko trafnie okraszono w dodatku hiszpańską gitarą oraz kastanietami („Spanish Buzz”).
Strona dramatyczna to przede wszystkim „You Got Lucky”, ilustrujące przeszłość Tulisia, który kieruje przedszkolem. Delikatne dźwięki dęciaków, akordeonu oraz poruszające skrzypce podkreślają tragizm tej postaci, a jej losy potęgują świetne ciosy dętych oraz nerwowy fortepian i delikatny flet. Równie wstrząsające są „To The Dump” oraz „The Claw”, gdzie kompozytor wciska ostro gaz, kreując atmosferę grozy oraz akcji, jakiej wcześniej nie miał okazji napisać.
Newman przeszedł nieprawdopodobny rozwój w muzyce do serii „Toy Story”, ale nie ustrzegł się jednej wady. To wszystko jest już standardem w dzisiejszym świecie animacji, więc nie może robić wielkiego wrażenia. Ale nie zmienia to faktu, że jest to najlepsza część cyklu, głównie dzięki świetnym piosenkom oraz pomysłowej stylizacji. Ode mnie mocne trzy z plusem.
0 komentarzy