Top Gun
Top Gun – elitarna szkoła lotnicza US Navy To o niej (a dokładniej o jej uczniach) opowiadał nakręcony w 1986 roku film Tony’ego Scotta. Tytuł jest w zasadzie destylatem kina lat 80., gdzie nie brakuje młodych, pięknych facetów w imponujących maszynach, teledyskowej warstwy wizualnej, imponujących akcji powietrznych, kobietę w męskim otoczeniu, rywalizację oraz pop-rockowo-elektroniczną muzykę. To chyba wyjaśnia dlaczego był to najbardziej kasowy film tego roku, z Toma Cruise’a uczynił megagwiazdę, zaś dla reżysera otworzył wrota do Hollywood. No i jeszcze zwiększyło zaciąg młodych ludzi do woja o 500%.
Jeśli chodzi o warstwę muzyczną producenci (duet Jerry Bruckheimer/Don Simpson) sięgnęli po sprawdzonego Harolda Faltermeyera, z którym współpracowali już przy „Złodzieju serc” oraz „Gliniarzu z Beverly Hills”. Niemiec otrzymał scenariusz jeszcze zanim zaczęły się zdjęcia i zaczął pracę. Jednocześnie producenci proponowali napisanie piosenek różnym wykonawcom oraz zespołom. Część odmówiła uważając, że film poniesie klęskę w kinach albo uważając produkcję za prowojenną propagandę. Mimo to wielu wykonawców oraz songwriterów zaproszono do współpracy, pojawiło się setki kaset, jednak nic nie zrobiło wrażenia na producentach.
Dlatego postanowiono skontaktować się z Giorgio Moroderem, prosząc o pomoc. Mistrz elektroniki napisał dwie piosenki, jednak producentom się nie spodobały. Dzięki pomocy asystenta Toma Withlocka, odpowiedzialnemu za teksty m.in. do „Danger Zone”, „Take My Breath Away” i „Lean On Me”) sprawy znalazły się na właściwych torach. Omawiana wersja to wydanie rozszerzone z 1999 roku, zremasterowane i rozszerzone o pięć utworów.
Wszystkie utwory niemal wręcz krzyczą „LATA 80’”, idąc ku popowym i rockowym trendom. Syntezator, perkusja, gitara – więcej do szczęścia nie potrzeba. Są tu aż trzy utwory jednoznacznie kojarzone z tym filmem: „Danger Zone”, „Take My Breathe Away” oraz „Top Gun Anthem”. A propos tego pierwszego, Kenny Logins nie był pierwszym wyborem do wykonania tego utworu. Najpierw zaproszono zespół Toto, jednak między nimi a producentami doszło do poważnego konfliktu. Następny w kolejne był REO Speedwagon, jednak odmówili śpiewania nie swoich utworów. Loggins wykorzystał sytuację i zauważył, że jedna scena nie została oprawiona muzycznie – sekwencja gry w siatkówkę. Napisał więc i wykonał „Playing with the Boys”, które spodobało się producentom oraz Moroderowi. Zaproszono wokalistę do zaśpiewania „Danger Zone”, a reszta jest historią.
Wydawałoby się, że ta stylistyka miejscami ocierająca się o kicz nie powinna wytrzymać próby czasu. A jednak adrenalina przyspiesza w trakcie „Danger Zone”, „Mighty Wings” (bardzo dynamiczny) czy bardziej tanecznym „Lead on Me” z rozpędzonymi dęciakami w tle. Bardziej romantyczną twarz pokazuje „Take My Breath Away”, nagrodzona Oscarem i wykonana przez Berlin. Pulsujące klawisze w tle, czarujący wokal Terri Nunn – nie da się przejść obojętnie i nie dziwi fakt, że wersja instrumentalna tej piosenki służy za temat miłosny. Reszta zależy od preferencji słuchającego (mnie jeszcze złapała potężna ballada „Heaven in Your Eyes” oraz „Destiation Unknown”), ale wstydzić się nie bardzo jest czego.
W przypadku score’u Faltermeyera pojawiają się aż dwa fragmenty. Pierwszy to ikoniczny „Top Gun Anthem” okraszony gitarowym solo Steve’a Stevensa z zespołu Billy’ego Idola. W tle grają bardzo delikatne klawisze, jednak z pojawieniem się perkusji całość staje się jeszcze bardziej podniosła i… cool. Z braku lepszego słowa. Kontrastem jest bardzo melancholijne, stonowane „Memories”, grane na klawiszach oraz gitarze akustycznej. Trochę niewiele, aczkolwiek są plany wydania pełnego score’u od Niemca, na co czekam z niecierpliwością.
Bonusowe nagrania wydają się troszkę z innej bajki. Bo w takiej formie jakiej są na płycie w filmie się nie pojawiają. Stary rock’n’roll, blues oraz pop w wykonaniu Reddinga, Lewisa czy The Righteous Brothers gryzie się z bardziej współczesnymi numerami. Sytuacje troszkę ratuje bardziej taneczna wersja „Playing with the Boys”, z rozbudowanym wstępem. Jednak prawda jest taka, że w sumie można było sobie te utwory darować.
Nie dziwi fakt, że soundtrack z „Top Gun” to jedna z najlepiej sprzedających się ścieżek dźwiękowych wszech czasów. Status 9-krotnej platyny nie wziął się znikąd. Co jeszcze bardziej zadziwia to fakt, że mimo ponad 35 lat na karku, nie stracił wiele ze swojej energii, przebojowości oraz mocy. O ilu ścieżkach dźwiękowych z lat 80-tych można dzisiaj tak powiedzieć? Za to należy się aż 4,5 nutki, a fani filmu Scotta mogą dać maksymalną notę. Wszystko podśpiewując sobie „Danger Zone”.
0 komentarzy