Każdy, kto choć trochę interesuje się filmem, o "Aż poleje się krew" z pewnością słyszał. Każdy, kto nieco głębiej "siedzi" w rocku, wie kim jest Jonny Greenwood. Dla tych wtajemniczonych mniej, kilka wyjaśnień.
"Aż poleje się krew" to kandydat do Oscara 2008. Przełom XIX i XX wieku, Meksyk, ropa naftowa, pieniądze, biznes. Sukces za wszelką cenę. Główny bohater (kapitalna, nagrodzona rola Daniela Day-Lewisa) zdobywa ogromny majątek, po drodze tracąc przyjaciół, szacunek i zaufanie otoczenia. Typowa degradacja uczuć i ludzkich odruchów na rzecz oszałamiającego bogactwa. Warto obejrzeć. Z kolei wspomniany Greenwood, kompozytor omawianej ścieżki dźwiękowej, to muzyk niejakiego zespołu Radiohead (autorzy m.in. takich płyt, jak "OK Computer", "Kid A", czy "Amnesiac"). W "Radiogłowych" gra na gitarze.
To tyle jeśli chodzi o krótkie przytoczenie faktów. A teraz, jeśli Państwo pozwolą, skupię się na umiejętnościach i talencie Jonny’ego Greenwooda. Wspomniałem, iż w swojej macierzystej formacji obsługuje taki instrument, jak gitara. Czy znaczy to, że soundtrack do "There Will Be Blood" (tytuł oryginalny) jest muzyką w pełni rockową? Nic z tych rzeczy. Trzeba Wam wiedzieć, iż artysta posiadł także umiejętność sprawnego operowania organami, fletem poprzecznym i skrzypcami. Mamy więc do czynienia z muzyką ilustracyjną w pełni tego słowa znaczeniu.
Przyznam szczerze, że trochę się zaskoczyłem. Sam film jest pełen pasji, silnych, wzburzonych emocji, agresji i szaleństwa. Z kolei muzyka jest zadziwiająco spokojna i wyciszona. Co nie znaczy zła. Jedynie kompozycja "Future Markets" zdradza zawirowane, rozszalałe uczucia. Pozostałe są bardzo ponure, smutne i przygnębiające lub też lekko snują się w przestrzeni, budując tzw. "nastrój". Nie ma tu wycieczek w kierunku schizofrenicznego rocka, jakim od lat czaruje Radiohead. Brakuje eksperymentów i eskapad w rejony nieznane. Z jednej strony trochę szkoda, bo od muzyka tej klasy (trzeba Wam wiedzieć, iż Greenwood jest gitarzystą fantastycznym) i piastującego posadę w TAKIM zespole, można oczekiwać rozwiązań wręcz pionierskich. Z drugiej, jednak to dobrze, że robi coś z goła odmiennego od tego, czym para się na co dzień. To niezmiernie rozwijające i kształcące. Być może owe doświadczenia przełożą się w przyszłości na twórczość Radiohead. Tym bardziej, że na ścieżce dźwiękowej do "Aż poleje się krew" pojawia się kilka patentów, które śmiało możemy kojarzyć z powyższym zespołem. Chociażby ostatni na płycie "Prospector’s Quartet" śmiało mógłby się znaleźć na jednym z jego albumów i bardzo chętnie usłyszałbym w tej kompozycji charakterystyczny, zmęczony głos Thoma Yorke’a (wokalista Radiohead).
"There Will Be Blood" to muzyka dobra. Kompozycje są poukładane, harmonijne, wszystko jest podane ze smakiem, w ramach ogólnie przyjętych norm tworzenia ścieżek dźwiękowych. Najładniejszy na całej płycie jest skomponowany na sekcję smyczkową utwór "Oil". Delikatnie "sączy się" przez 3 minuty i 7 sekund. Owa płyta może odbiega od standardów jedynie długością kompozycji. Jeśli zazwyczaj słuchamy długich, rozbudowanych tytułów, tak w tym przypadku mają one długość piosenkową. Trwają po 2, 3 minuty, a najdłuższy – "Prospector’s Arrive" – trwa 4 minuty i 35 sekund.
Płyta jest poprawna, solidna, momentami urokliwa, skupiająca uwagę. Znajdziemy elementy muzyki etnicznej ("Proven Lands"), a nawet jazzu ("Eat Him By His Own Light"). Są chwilę bardziej emocjonujące, a są też te na refleksję i zadumę. Niestety, muzyka na niej zawarta nie wyściubia nosa poza utarte konwenanse i jest produktem jednorazowego użytku. Ale bardzo przyjemnym w odbiorze.
0 komentarzy