Taksówka kojarzy się raczej z jazdą do domu osób nie posiadających własnych czterech kółek, gadaniem w trasie. Wszystko zmieniło się w 1976 roku, kiedy pojawił się Travis Bickle – taksówkarz, który nie radzi sobie ze snem i chce sam oczyścić miasto ze zła. Martin Scorsese bardzo przekonująco zbudował portret szaleńca (przełomowa rola Roberta De Niro) w mrocznym i brudnym Nowym Jorku. Jednak film nie miałby takiej siły rażenia, gdyby nie otoczona nie mniejszym kultem muzyka.
Scorsese rzadko korzysta z usług kompozytora. Tutaj udało mu się pozyskać prawdziwą legendę – Bernarda Herrmanna, znanego głównie ze współpracy z Alfredem Hitchcockiem. Kiedy wydawało się, że po zakończeniu znajomości z tym wybitnym reżyserem kariera Herrmanna upadnie, zwrócił się do niego najpierw Brian De Palma (naśladujące suspens Hitcha „Siostry” i „Obsesja”), a potem Scorsese. Ścieżkę dźwiękową do jego „Taksówkarza” wydano dwukrotnie – tuż po premierze filmu oraz w 1998 r., kiedy to wypuszczono wersję rozszerzoną, która jest tematem niniejszego tekstu.
Jeśli coś zapada tu w pamięć, to prosty, ale konkretny temat przewodni, który wybrzmiewa dość często – nie tylko w filmie, ale i na albumie. W „Main Title” pojawia się gdzieś w połowie – melancholijny saksofon uzupełniany marszową perkusją. Motyw związany jest z postacią Travisa i podkreśla jego alienację. Jednak jego nadmierna powtarzalność – w różnych aranżacjach i utworach, jak motyw Betsy w „They Cannot Touch Her”, gdzie wspierany jest przez fortepian, smyczki i trąbkę, czy mroczniejsza wersja na Hammondzie w „The .44 Magnum is a Monster”) – szybko staje się monotonna, mimo iż na ekranie ma on siłę bomby atomowej.
Większość materiału to underscore zmieszany z jazzem. Delikatna perkusja i rozciągające się dęciaki („Thank God for the Rain”, „Cleaning the Cab”, ich dysonans w „Sport and Iris” albo ostrzejsze wejście w „You're Gonna Die in Hell”) budują niepokojącą atmosferę miasta nocą – źródła zła wszelkiego. Ten klimat uzupełnia łagodzący dźwięk harfy („I Still Can't Still Sleep”), dynamiczne wejścia tamburynu i mocne kotły („The .44 Magnum is a Monster”, „Sport and Iris”) – to wszystko poza filmem brzmi dość ciężko. Bazując na pewnym kontraście (mrok-delikatność), Herrmann nieźle współtworzy posępną wizję Scorsese, co czasem działa i poza nią (bardzo ponure „Assassination Attempt / After the Carnage” z popisem trąbek, perkusji i werbli).
W reedycji albumu mamy także kilka dodatków. Najciekawszy jest monolog De Niro w „Diary of a Taxi Driver” z muzyką Herrmanna w tle, bardziej podniosłe „God’s Lonely Man” czy funkowo-jazzujące tematy niewykorzystane w filmie, a przearanżowane przez Dave’a Blume’a. Słucha się ich ze znacznie większą przyjemnością i podnoszą one atrakcyjność albumu, choć w samym filmie taka muzyka raczej by kiksowała.
Jak się okazało, „Taksówkarz” był ostatnią kompozycją Herrmanna, gdyż maestro zmarł na zawał serca tuż po zakończeniu pracy. Trudno jednak uznać ją za wyjątkową w jego dorobku, bowiem składa się nań głównie dużo underscore’u i jeden ciekawy temat przewodni. Choć sam film nie byłby bez tej muzyki taki sam, to może nie wystarczyć do polecenia płyty, która wielu może zwyczajnie znużyć. Uczciwą oceną zdaje się więc 3,5 nutki.
0 komentarzy