Na rynku gier komputerowych, których akcja dzieje się w uniwersum "Gwiezdnych wojen" jest wiele tytułów będących niekwestionowanymi hitami w latach swojego wydania. Jednak większość z nich jako ilustrację wykorzystywała już istniejący materiał, stworzony przez ojca-kompozytora serii – Johna Williamsa. Przełomem było wydanie ścieżki dźwiękowej inspirowanej "Shadows of the Empire" skomponowanej przez Joela McNeely, która została ciepło przyjęta przez fanów. Ba, niektórzy nawet stawiają ją ponad muzykę do prequeli Lucasa. Następnie wydano soundtracki do obu części gry "Knights of the Old Republic" – skomponowane odpowiednio przez Jeremiego Soule'a i Marka Griskeya ("KOTOR II: Sith Lords") – oraz muzyka Jesse Harlina do gry "Republic Commando". One również spotkały się z pozytywnymi opiniami i do dzisiaj są uważane przez wielu fanów sagi za wierne pierwowzorowi oraz pełne nowych klimatycznych kawałków, świetnie odzwierciedlających wydarzenia, które opisują.
Niedawno wyszedł natomiast najnowszy twór kompozytora drugiej części "KOTOR", którym jest muzyka z gry nowej generacji, o wszystko mówiącym tytule: "The Force Unleashed". Jest to wielki projekt przygotowywany w pocie czoła przez LucasArts, w ścisłej współpracy z samym Lucasem. Gra opowiada nam historię sekretnego ucznia Dartha Vadera – Starkillera (sic!), który pomaga swemu mistrzowi w dokończeniu wielkiej czystki rycerzy Jedi. W skład całego projektu wchodzi nie tylko gra, ale i komiks, książka, oraz masa innych gadżetów. Dzięki staraniom strony TrackSounds, udało się udobruchać władze LucasArts i sprawić, aby udostępniły one publicznie również wydanie promo muzyki w postaci mp3.
Po krótkim opisie fabuły można spodziewać się po soundtracku mrocznego brzmienia, pełnej dynamiki – jak na "Gwiezdne wojny" przystało – muzyki akcji, oraz ciekawych tematów. Niestety w przypadku promo "TFU" brakuje tutaj tego ostatniego elementu – brak jakiegoś motywu, który mógłby przedstawiać nam przemianę głównego bohatera. Niby mamy utwór tytułowy, który jest głównym tematem gry (stworzony przez Jesse Harlina), ale jest on bardzo krótki i nie pozostawia po sobie praktycznie niczego w pamięci słuchacza. Natomiast zagłębiając się dalej w materiał dostępny na tym wydaniu, odnosi się wrażenie, że część muzyki odpowiedzialnej za rozwój postaci zostało zepchnięte na dalszy plan przez action i underscore. Dynamicznej akcji jest tutaj najwięcej i praktycznie każdy utwór ma w sobie 'kopa'. Do najciekawszych momentów tego typu z pewnością należą "General Kota and the Control Room Duel", "Infiltrating the Junk Temple", "The Sarlacc Unleashed" i "Redemption" – łączy je przede wszystkim spora ilość instrumentów dętych, które odpowiadają za najbardziej efektowne i pamiętne fragmenty. Takie mocne granie również pojawia się w utworze nr 7 – tutaj na pierwszy plan wychodzi silna perkusja, a gdzieniegdzie słychać harfę. Wszystko to dopełnia pojawiający się od czasu do czasu, mroczny underscore, tworzony głównie przez ponure brzmienie trąbek i skrzypiec.
W wielu wywiadach dot. muzyki do tej gry byliśmy zapewniani, że będzie ona stanowiła pomost pomiędzy ścieżkami Williamsa z prequeli, a tymi z Klasycznej Trylogii. Okazuje się, że zapewnienia te wcale nie były wyssane z palca, a "The Force Unleashed" aż kipi od środków stylistycznych zastosowanych w tych legendarnych ścieżkach filmowych. Już z poprzedniego akapitu można wydedukować, że mamy do czynienia z bardzo tradycyjną ilustracją – co już samo w sobie jest pewnym nawiązaniem do "Star Wars". Przyjrzyjmy się jednak bliżej niektórym zapożyczeniom z Sagi. Tak więc "Mroczne widmo" znajdziemy w utworze "The Sarlacc Unleashed", który bardzo przypomina "Duel of the Fates", tworząc napięcie poprzez rytmicznie grające skrzypce. Natomiast "Atak klonów" posłużył za inspirację dla "Drexl's Raiders" ("Zam the Assasin and The Chase Through Coruscant") i "Approaching Felucia" – utwór rozpoczyna się graną przez skrzypce charakterystyczną melodią, znaną chociażby z końcówki "Return to Tatooine", gdy Anakin żegna się z Padme i odjeżdża w poszukiwaniu swojej matki.
Coś z klasycznego brzmienia "Gwiezdnych wojen" odnajdziemy w "Infiltrating the Junk Temple" – pomruki trąbek zupełnie jak ze scen w "Nowej nadziei", w których nasi bohaterowie starali się wydostać z Gwiazdy Śmierci – i przedostatnim utworze "Juno Eclipse / Finale", będącym wyraźną inspiracją motywu księżniczki Leii. Wprawne uszy fanów na pewno dostrzegą także wstawki z niezmienionymi kawałkami muzyki napisanej przez Johna Williamsa, m.in. w "PROXY and the Skyhook" i "Redemption". Szczególnie warto tutaj wyróżnić zagrany z werwą i pasją "Marsz Imperialny" pod koniec "Redemption". Zawarte tutaj inspiracje i cytaty są całkiem nieźle wkomponowane w całość. Jednak ich ilość (przynajmniej na wydaniu promocyjnym) trochę przyćmiewa nowy, oryginalny materiał. Szczególnie, że wiele z tego materiału jest podobne do tego, co mogliśmy już usłyszeć w "Knights of the Old Republic 2". Na szczęście brzmienie jest tu o wiele lepsze, bardziej profesjonalne i trzeba przyznać, że orkiestracje są tutaj naprawdę wyśmienite. Nie jest to jednak w stanie odkupić tych nieszczęsnych braków, o których pisałem wcześniej, a krótkie nakreślenie miłosnego tematu w przedostatnim utworze to stanowczo za mało.
Co ciekawe, mamy tu też bonus w postaci source music stworzonej przez Jesse Harlina – "Ton'yy Rho's Uglehop". Jest to dosyć luźny utwór, trochę zbyt podobny do z pierwszego "Władcy pierścieni" i sceny świętowania urodzin Bilbo Bagginsa. Mimo tego przypadkowego 'plagiatu' jest to jednak całkiem przyjemny utwór i dobrze się go slucha.
Generalnie płyta z "The Force Unleashed" urzeka głównie dzięki udanej stylizacji na tak dobrze znane brzmienie Johna Williamsa i na pewno dla każdego fana już sam ten fakt będzie niezłym wabikiem. Z pewnością jest to kawał świetnej roboty i widać, że Griskey włożył w tą muzykę odrobinę serca. Brakuje jednak w jego pracy czegoś, co urzekło mnie w poprzednich ilustracjach ze znakiem "Star Wars" (i nie liczę tutaj "The Clone Wars"). Brak tu wyrazistych tematów, które zostawałyby na długo w głowie i były na swój sposób oryginalne. To właśnie tym mnie przede wszystkim przyciągał Williams w swoich pracach, w których nie szczędził pomysłów na nowatorskie rozwiązania. Tak samo zrobił Joel McNeely w "Shadows of the Empire", gdzie utwory takie jak "Imperial City" czy "Xizor's Theme" zostały w mojej pamięci po dzień dzisiejszy. W przypadku "TFU" trudno mi znaleźć takie ścieżki. I chyba to jest największa wada wydania promocyjnego, choć wcale nie oznacza to, że w grze nie będzie nam dane usłyszeć takich utworów. Mam nadzieję, że wtedy – w pełnej krasie – muzyka ta pokaże nam swoje prawdziwe, o wiele ciekawsze oblicze. A może w przyszłości wydane zostanie też jakieś bardziej rozbudowane wydanie cd? Z pewnością się skuszę, chociaż… chyba się nie doczekam. Póki co moja ocena w skali pięciostopniowej to cztery.
P.S. Muzykę możecie posłuchać w tym miejscu.
0 komentarzy