Rok 1999 to dla ogromnej grupy fanów "Gwiezdnych Wojen" to spełnienie marzeń. Po ponad piętnastu latach Lucas nakręcił kolejną część najbardziej kasowej sagi Hollywood. Niestety "Mroczne Widmo" pod wieloma względami rozczarowało krytyków i widzów. Słabe aktorstwo i zmiana klimatu względem poprzednich epizodów spowodowały, że film nie udźwignął pokładanych w nim nadziei. Jednak było w nim kilka rzeczy, które sprawiły, że "Star Wars Episod I" nie stał się dwugodzinnym, nudnym i bezbarwnym taśmociągiem. Jedną z tych rzeczy była niesamowita muzyka Johna Williamsa. Postaram się ją, choć trochę przybliżyć czytelnikowi.
Pierwszy utwór płyty wcale nie wskazuje na jakąś diametralną zmianę muzycznego klimatu kolejnego epizodu Gwiezdnej Sagi. Znów możemy usłyszeć tytułowe fanfary, a zaraz po nich bardziej tajemnicze dźwięki. Jednak wgłębiając się dalej w ścieżkę dźwiękową można się przekonać, że zmieniło się prawie wszystko. Oczywiście Williams chcąc podtrzymać muzyczną ciągłość sagi zachował takie motywy jak: "Marsz Imperatora", "Force Theme" czy nawet "Temat Jabby". Jednak nie mają one większego wpływu na prawie siedemdziesiąt pięć minut wydanej muzyki z "Mrocznego Widma".
To, co bardzo mile zaskakuje to niezwykle duża liczba nowych motywów. Tak wielu melodii w dziele Williamsa nie słyszałem od czasów "Hook'a". Najbardziej rozpoznawalnym jest oczywiście ten z "Duel of the Fates". Utwór to niezwykłe połączenie potęgi wszystkich części orkiestry, pod przewodnictwem ludzkiego głosu. Szczerze mówiąc tak potężnych i monumentalnych wokali u tego kompozytora jeszcze nie słyszałem. O niezwykłej staranności tworzonej przez Williamsa muzyki może świadczyć tekst śpiewany przez chórzystów. Nie jest to jedna, cały czas powtarzana, monotonna głoska, chór recytuje "Cad Goddeu", poemat z VI wieku opowiadający o walce drzew. Chociaż nie ma to większego znaczenia na odbiór utworu, to pomysł i chęci kompozytora, który poświęcił swój czas na tak wyszukaną formę przekazu są godne podziwu. Kompozycja jest niezwykle przebojowa i charakterystyczna, dzięki czemu uzyskała sobie tytuł jednego z najlepszych utworów Williamsa. Ponieważ możemy ją usłyszeć w scenie walki, Dartha Maula z Qui-Gonem i jego Padawanem jest potocznie nazywana "Tematem Dartha Maula". Stwierdzenie takie jest nieprawdziwe, gdyż takowy występuje dopiero w "The Sith Spacecraft". Ten bardzo mroczny utwór świetnie charakteryzuje jedną z najbardziej tajemniczych postaci całej sagi. Często jest wzbogacony o szepczący chór, dzięki czemu niezwykle szybko wprowadza słuchacza w nastrój niepewności. Jednak Ścieżka dźwiękowa z "Mrocznego Widma" to nie tylko potężne i mroczne wokale. Każdy może się przekonać, że ten score posiada również delikatne utwory, a dowodem jest między innymi "Temat Anakina". Oparty na lirycznej grze fletu piccolo i smyczków świetnie charakteryzuje niewinnego i nieświadomego własnego losu młodzieńca, który ma się stać Lordem Vaderem.
Spośród wielu innych ciekawych motywów wyróżnia się "Marsz Droidów". Porywa równie mocno, co "Imperial March", a takie porównanie to już nie lada pochwała. Ukazuje swoją potęgę w "The Droid Invasion". Oparty na grze bardzo bogatej sekcji blaszanej, nie pozwala słuchaczowi się od siebie oderwać. Co więcej świetnie buduje napięcie, a w filmie oddaje ekscytację przed walką z siłami Federacji. Płyta to również kilka elektryzujących utworów akcji, którymi naprawdę można się zasłuchać. Przyciągają uwagę wręcz niespotykaną rytmiką i wspaniałym prowadzeniem orkiestry.
Na soundtracku znajdziemy również kompozycje, w których króluje smutek. Podczas pogrzebu Qui-Gona, liryczne smyczki i chór przygnębiają widza. Jest to bardzo ciekawa odmiana po kilku potężnych i wciągających utworach. Zresztą takie podejście do scen funeralnych okazało się na tyle dobre, że zostało powielone w "Zemście Sithów". Ścieżka dźwiękowa może pochwalić się również kilkoma lżejszymi i zabawnymi momentami. Zazwyczaj towarzyszy im motyw Jar Jara – jednej z barwniejszych postaci filmu. Melodia, która go opisuje wydaje się być tak samo nieporadna, co beztroski Gungan. Równie przyjemny jest paradny utwór finałowy. Chór, liczne bębenki a nawet gwizdek świetnie się dopełniają tworząc kompozycję, która wspaniale spełnia swoje zadanie: niesie radość z pokoju. Później jak to zawsze bywa w finałowych kompozycjach Gwiezdnej Sagi możemy posłuchać "Tematu Luke'a" i najlepszych melodii płyty. Takie pożegnanie z płytą jest zaiste genialne gdyż chóry z "Pojedynku Fatów" i liryczne dźwięki "Anakin's Theme", w wielkim stylu podsumowują ten bardzo różnorodny soundtrack.
W obrazie ścieżka dźwiękowa działa doskonale. Świetnie podkreśla akcję filmu i specyfikę często bardzo różnych bohaterów. Chwile, kiedy możemy usłyszeć "stare" motywy są mocno zaznaczone, więc muzyczna ciągłość sagi została zachowana. Napięte utwory nie pozwalają wyrwać się sprzed ekranu, a osławiony "Duel of the Fates" podnosi niezwykłość pojedynku Jedi i Sitha. Muzyka genialnie dźwięczy w scenach bitwy, ukazując to, czego obrazem pokazać się nie da. Zresztą czy można było się spodziewać, że muzyka w kolejnej części Gwiezdnej Sagi nie będzie doskonale współgrała z filmem?
Słowem podsumowania. Ścieżka dźwiękowa z "Mrocznego Widma" jest perfekcyjna. Mimo, że jej klimat w porównaniu do oryginalnej trylogii uległ drastycznym zmianom, udźwignęła pokładane w niej nadzieje. Bogactwo nowych tematów jest naprawdę porażające. Williams bardzo obszernie korzysta z wszelkiego rodzaju wokali, które osiągają maksimum możliwości w przebojowym "Pojedynku Fatów". Muzyka genialnie oddaje napięcie bitwy, a o jej uniwersalności świadczą duże przywołania w "Ataku Klonów". Soundtrack wyśmienicie współgra z filmem, nieraz podnosząc jakość scen. Jest to zdecydowanie najlepsza ścieżka dźwiękowa trylogii perquel, a jakością nie odbiega od trzech wcześniej wydanych płyt z serii. Gorąco zachęcam do zapoznania się z tą doskonałą muzyką.
Haha. Ten dyrygent na tym filmie jest genialny xD