Historie z II Wojną Światową w tle wydają się czymś mało zaskakującym i wyświechtanym. Mimo to zdarzają się jednak niezwykłe filmy. Takowym na pewno jest adaptacja powieści Williama Styrona „Wybór Zofii”, zrealizowana przez Alana J. Pakulę. Przygody młodej i pięknej Polki (wielka rola Meryl Streep) oraz jej przyjaciół (świetny debiut Kevina Kline’a i druga w karierze rola Petera MacNicola), to bardzo poruszające emocjonalne kino, gdzie wojna jest tak naprawdę tłem, który mocno naznaczył piętnem życie głównej bohaterki. Jest to prawdopodobnie najlepszy film w dorobku tego uznanego reżysera. Swoje też robi tutaj bardzo liryczna ścieżka dźwiękowa.
I tutaj mamy niespodziankę. Reżyser znany był ze współpracy z Michaelem Smallem, jednak tym razem postawił na bardziej uznanego i cenionego Marvina Hamlischa. Soundtrack z tego filmu został wydany przez Southern Cross już w 1983 roku, zaś później kilkukrotnie go jeszcze wznawiano, także nakładem innych wytwórni.
Każde wydanie zawiera 15 kompozycji i trwa nieco ponad pół godziny. Niby niewiele, ale album zawiera wszystko, co zostało napisane na potrzeby filmu (choć pojawia się w nim jeszcze trochę klasycznych utworów źródłowych). Sama muzyka gra zazwyczaj w albo bardziej stonowanych scenach albo podczas pogodniejszych momentów. Siłą napędową tego dzieła jest temat miłosny nazwany tu – a jakżeby inaczej – „Love Theme”. Zaczyna się on od delikatnego klarnetu, do którego potem dołącza flet i smyczki będące cały czas w tle, by w połowie role te się odwróciły. Bardzo liryczny, wręcz błogi temat wybrzmiewa na ekranie wielokrotnie, a na płycie w kilku zmodyfikowanych aranżacjach („Emily Dickinson”, „Ample Make This Bed” czy „End Credits”). Może się to na dłuższą metę wydawać monotonne, ale z każdym odsłuchem zyskuje on na sile – właśnie ta delikatność i liryzm są znakiem rozpoznawczym tej pracy.
Ale „Wybór Zofii” to nie tylko piękny temat miłosny, gdyż jest jeszcze kilka ciekawych melodii. Taką jest choćby temat Stingo, który pojawia się w „Train Ride to Brooklyn” (rozczulająca smyczki, subtelna harfa oraz pojawiające się w połowie flet i fagot), a także w „Stingo; Polish Lullaby” na bardzo smutny flet. Instrument ten, wraz z fortepianem wygrywa także trzeci temat, słyszany w „Aren't All Women Like You”, który jeszcze powraca m.in w „Nathan Returns” i „I'll Never Leave You”.
Oprócz nich warte uwagi są także pojedyncze kompozycje, jak pogodne „Coney Island Fun” (fanfary, trąbki i smyczki z bębnem), utrzymany w tonacji walca „Southern Plantation” z banjo (wiadomo, Południe), wielce eleganckie „Song Without Words” czy melancholijne „Returning the Tray”, rozpisane na fortepian i skrzypki.
Jest to przede wszystkim muzyka bardzo nastrojowa i melodramatyczna, która świetnie współgra z filmem, budując jego klimat. Owszem, może drażnić pewna powtarzalność tematów i monotonia brzmienia, ale to przecież produkcja bazująca na emocjach, a nie kino akcji. Dostrzegła to Amerykańska Akademia Filmowa, w pełni zasłużenie nominując score do Oscara. Śliczna muzyka, bez której nie wyobrażam sobie tego filmu – 4,5 nutki to moja finalna nota.
0 komentarzy