Nie było drugiego programu, który oglądało by się co tydzień z podobnymi emocjami. Niezależnie od tego, czy traktował o załadunkach kontenerowców, ochronie drzewostanu przed owadami czy wdrażaniu komputerów w hotelarstwie. Choćby temat był dla przeciętnego zjadacza chleba zupełnie nieciekawy, to Andrzej Kurek i Zdzisław Kamiński potrafili zmienić go w widowisko, które obserwowało się z zapartym tchem.
Choć słowa te – wyjęte wprost z dołączonej do soundtracku książeczki – mogą zdawać się nieco na wyrost (zwłaszcza młodszym internautom), to trafnie oddają wyjątkowość powstałego pod koniec lat 70. programu. „Sonda” przyciągała do ekranu jak magnes i do dziś pozostaje fenomenem w historii polskiej telewizji. Za sukcesem tej naukowej serii stał, rzecz jasna, wyżej wymieniony, nieodżałowany duet pasjonatów techniki. Swoje trzy grosze z pewnością dołożyła jednak i muzyka – jakże inna od tego, co można było na co dzień usłyszeć w radiu Unitra lub z głośników pulchnego Rubina.
Nic zatem dziwnego, że gdy część tej ścieżki dźwiękowej w końcu ujrzała światło dzienne za sprawą GAD Records, to rozeszła się niczym świeże bułeczki – a nawet lepiej. Pierwszy, liczący sobie zaledwie 500 szt. nakład nie miał wszak szans przy blisko 40 milionach potencjalnie zainteresowanych. Szczęśliwie szybko pomyślano o re-edycji, jaka wciąż jest dostępna, a która od oryginału różni się jedynie detalami (inny nadruk CD, adnotacja „Second Edition”, minimalna modyfikacja okładki) – zawartość pozostała bez zmian.
Krążek otwiera oczywiście podkład pod niezapomnianą czołówkę, która sama w sobie stanowi być może jedynie niczym nie wyróżniający się zlepek ujęć, lecz w połączeniu z elektronicznym, dalekim od komercji brzmieniem, była dla wielu obietnicą kolejnej fascynującej lekcji. „Visitation” Mike’a Vickersa, acz z dzisiejszej perspektywy niezastąpione, nie było jednak pierwszym wyborem, a raczej częścią długiej listy prób i błędów – podobnie, jak mniemam, reszta obecnego na płycie materiału.
Ten składa się przy tym z równie frapujących dźwięków, jakie wyszły spod ręki podobnie mało znanych nazwisk. Większość pozyskano z przepastnych archiwów niemieckiego Sotonu, ale poszczególni wykonawcy pochodzą z różnych zakątków Europy. Kilku z nich – jak Milan Pilar (była Czechosłowacja), Mladen Franko (równie aktualna Jugosławia) czy Sammy Burdson (jedno z wielu alter ego założyciela Soton, Gerharda Narholza) – przewija się przez tracklistę wielokrotnie. Przy czym rozstrzał brzmień jest tutaj na tyle różnorodny, a słuchalność na tyle wysoka, iż nawet przy dość jednolitym klimacie ogółu nie sposób się nudzić.
<span style="text-align: center;">r</span><span style="text-align: center;">ameborder="0" allowfullscreen>
O poszczególnych nutach nie ma co się specjalnie rozpisywać – nie bez kozery mamy wszak wrażeniometr, który i tak rozbija się o personalne preferencje i doznania. Szczęśliwie te są w większości pozytywne. Gros z zaprezentowanych tu melodii, to nie tyle sympatyczny powrót do przeszłości, co po prostu hipnotyzująca wędrówka przez syntetyczne tekstury, od jakich momentami naprawdę trudno jest się oderwać. Co prawda część z nich zdążyła się już ździebko zestarzeć, a kilka innych dość szybko niknie w świadomości w starciu z lepszymi od siebie kolegami, lecz absolutnie żaden nie jest jedynie pustym wypełniaczem. Każdy utwór potrafi, mniej lub bardziej, przyciągnąć uwagę, zaproponować coś nowego – a to rzadkość. Wszystkie reprezentują zresztą swoistą niszę muzyki elektronicznej, daleką od popularnych, podbijających ońgiś dyskoteki szlagierów, zatem tym chętniej się je odkrywa, tym więcej frajdy przynoszą.
To wszystko, wraz z całkiem zjadliwym czasem trwania albumu, czyni z „Sondy” pozycję naprawdę godną polecenia – nawet, jeśli nie każdy odbierze ją równie entuzjastycznie, jak swego czasu program, z którego pochodzą dane kawałki. Można przy tym żałować, że nie ma ich ciut więcej. Wszak przez blisko 12 lat emisji, przez ekran przewinęło się multum dobrego grania – także tego bardziej mainstreamowego, jak i autorstwa polskich twórców. Ponieważ jednak w GAD odpowiednio wcześniej przygotowano zapasy, jest to już temat na odrębny tekst… 🙂
0 komentarzy