Od niepamiętnych czasów ludzie marzyli, aby wznieść się w powietrze i latać tak jak ptaki. Można powiedzieć, że dzięki odkryciom przełomu XIX i XX-wieku, odwieczne marzenie człowieka o lataniu spełniło się. Nie trzeba było jednak długo czekać, aż nowoodkryte przez człowieka "niebo" stało się miejscem powietrznych walk i bitew. I tak też nie trzeba było długo czekać, aż zaczęły powstawać pierwsze filmy o asach przestworzy i ich powietrznych zmaganiach. Tematyka ta zawsze była chętnie wykorzystywana przez filmowców. Nic więc dziwnego, że i znany japoński reżyser Mamoru Oshii ("Ghost in the Shell", "Avalon") po nią sięgnął, tworząc jednak nieco inny w konwencji film – za to z iście nieziemską muzyką.
"The Sky Crawlers" oparto o nowelę Hiroshiego Moriego, która opowiada historię wiecznie młodych pilotów tzw. kildrenów, których jedynym celem jest walczyć w przestworzach. Mimo to trudno powiedzieć, aby ta animacja była przeznaczona wyłącznie dla miłośników militariów. Wręcz przeciwnie – "The Sky Crawlers" to przejmujący film antywojenny. Dla Oshiiego nie są najważniejsze podniebne potyczki, a tragiczny los młodych pilotów, którzy nigdy nie będą mogli dorosnąć i są tylko pionkami w bezsensownym konflikcie. Oglądając ten smutny obraz, od razu zwraca się uwagę na niezwykłą dbałość reżysera o detale, perfekcyjną i urzekającą oprawę graficzną, oraz przepiękną muzykę Kenji Kawaia.
Obecność Kawaia przy tym projekcie nie powinna nikogo dziwić. Od lat, niczym John Williams dla Stevena Spielberga, współpracuje on z Mamoru Oshiim tworząc tak niezwykłe i nietuzinkowe score’y, jak te do "Patlabor 2: The Movie", czy ww tytułów. Dziwić może co najwyżej sama muzyka, która niektórym wyda się "mało-kawaiowata". Japoński kompozytor kojarzony jest przede wszystkim dzięki niepowtarzalnemu i często niełatwemu w odbiorze stylowi. I tak też ambientowe ścieżki dźwiękowe Kawaia, choć świetnie spisujące się w filmie, mogą być ciężkim orzechem do zgryzienia na płycie. Pod tym względem "The Sky Crawlers" zaskakuje swym przystępnym, a zarazem pięknym, delikatnym, lirycznym brzmieniem. Dlatego też spokojnie mogę polecić wszystkim ten soundtrack. Nawet tym, którzy za stylem Kawaia nie przepadają.
Muzyka z "Sukai kurora" jest bardzo spokojna, możnaby rzec wręcz delikatna, potrafiąca wyciszyć wewnętrznie słuchacza. Dominują przede wszystkim subtelne melodie i dźwięki oparte w dużej mierze o harfę, fortepian i skrzypce. Nie zabrakło też, specyficznych dla muzyki Kawaia, japońskich, kobiecych chórków. Choć w tym wypadku kompozytor korzysta z nich bardzo rzadko. Ich symboliczna obecność miło zaznacza, że pomimo trochę innego brzmienia, dalej mamy do czynienia z muzyką Kenji Kawaia. Muzyką, która idealnie współgra z obrazem, podkreślając jego niezwykły melancholijny i spokojny charakter. To, co jednak szczególnie w niej urzeka, to prześliczny temat przewodni, który spokojnie zaliczam do grona najlepszych, jakie Japończyk ma w swym dorobku. Zachwyca on przede wszystkim prostym, ale przy tym jakże pięknym brzmieniem. Temat ten nie tylko doskonale ilustruje przejmujący los kildrenów, ale zarazem oddaje też piękno i emocje samego latania. Ten niezwykły muzyczny motyw przewija się przez większość albumu w różnych aranżacjach, z których każda kolejna piękniejsza jest od poprzedniej. Na szczególną uwagę zasługują tu utwory "Main Theme – Blue Fish" i kończący soundtrack "Main Theme (Ending)", który osobiście uważam za najlepszą aranżację i w ogóle najlepszy kawałek na płycie. Na tym niepowtarzalnym temacie bogactwo "The Sky Crawlers" się jednak nie kończy. Kawai napisał jeszcze takie perełki, jak chociażby "Drive-By-Wire", czy też "Night Sortie". Słowo perełki jest tutaj jak najbardziej wskazane, gdyż są to naprawdę krótkie, a przy tym mocno urzekające utwory. Do tej kategorii zaliczyć należy także kawałek "Kraków", który – jak sama nazwa wskazuje – ilustruje nocną przejażdżkę głównych bohaterów tramwajem, poprzez miasto nad Wisłą. Mieszkańcy Krakowa powinni być zadowoleni, gdyż to naprawdę bardzo ładny i romantyczny utwór.
To jednak nie tylko spokojna i stonowana muzyka. W filmie mają też miejsce pojedynki i bitwy powietrzne (nie jest ich co prawda dużo, ale są). Dlatego też usłyszymy tu również dynamiczniejsze kawałki, takie chociażby jak "First Sortie", "Suprise Attack" i "Second Sortie" – oferują nam one naprawdę bardzo solidny action-score. Choć i tak największym popisem, jeżeli chodzi o muzykę akcji, jest potężny, prawie 7-minutowy "Adler Tag", który już samą swoją nazwą brzmi mocarnie. Utwór ten doskonale ilustruje wielką powietrzną bitwę, a i na samej płycie naprawdę potrafi zrobić ogromne wrażenie.
W sumie jedyne, co może razić na płycie, to jazzowo brzmiąca piosenka "Sail Away". Oczywiście miłośnikom klimatów rodem z zadymionej, starej kawiarenki, powinien się ten kawałek podobać. Dla mnie jednak, zarówno w filmie, jak i na płycie, jest elementem zbędnym. Nie jest to zresztą pierwszy i zapewne nie ostatni raz, kiedy to japoński soundtrack "wzbogacony" zostaje niepotrzebną, psującą klimat piosenką. W samym filmie przewija się zresztą jeszcze inna piosenka – "Konya mo Hoshi ni Dakarete", którą śpiewa Ayaka – na szczęście jednak nie zamieszczono jej na soundtracku.
Naprawdę trudno znaleźć słowa, by móc opisać jak piękna i niezwykła jest muzyka do "The Sky Crawlers". Dlatego też zamiast silić się na poetyckie zdania zwyczajnie polecę ten, jakże niebiański score. Osobiście jest to moja ulubiona praca Kenji Kawaia i chyba w ogóle ulubiony soundtrack do anime, jaki dane mi było słyszeć. Nie jest to może najoryginalniejsza i najbardziej pomysłowa ścieżka dźwiękowa w bogatym już dorobku Japończyka, ale najpiękniejszą jest bez wątpienia.
P.S. Chciałbym serdecznie podziękować Łukaszowi Koperskiemu i Tomaszowi Drance, dzięki którym dane mi było odkryć tę niezwykłą muzykę.
0 komentarzy