Mało kto wyczekiwał z zapartym tchem tej kompozycji. Mało kto spodziewał się po niej czegokolwiek interesującego. Sam Harry Gregson-Williams opisywał w różnych wywiadach "Shreka Trzeciego" jako mało innowacyjny miszmasz pomysłów z poprzednich części. Biorąc zaś pod uwagę dużą wtórność już "dwójki", nie można było liczyć na wiele. Na szczęście, jeżeli chodzi ostatnie ogniwo, ewolucja przepisu na tę muzykę potoczyła się inaczej niż następująco:
1. Przyrządzamy danie ("Shrek"),
2. Miksujemy resztki ("Shrek 2"),
3. Przeżuwamy, wypluwamy i podajemy na nowo ("Shrek the Third").
Otrzymaliśmy bowiem dobrze przyprawiony mix z wieloma nowymi, smakowitymi dodatkami. Gregson-Williams w ciekawy, a miejscami nawet odważny i pełen rozmachu ("The Royal Treatment", "Princess Resistance") sposób przerobił stare melodie, nadając im świeżości i czyniąc je dostojniejszymi. Na przykład "nowa wersja" słynnego fragmentu z "Ride the Dragon" w "(Almost) Alone At Last" brzmi dużo lżej, nie tracąc przy tym jednak swojej mocy, oraz jakby dojrzalej, poważniej. Dzięki bogatym, ale dobrze wyważonym orkiestracjom znacznie wzrosła siła emocjonalna całości.
A co z ów "smakowitymi dodatkami"? Są nimi dowcipne, pomysłowe zabiegi ilustracyjne ("Fatherly Dreams", "Merlin", "Princess Resistance", "The Hook Attack"), symfoniczne rarytasy (Są utwory, do których wracam tylko dla kilkunastu sekund świetnych orkiestracji, np. "Princess Resistance", "The Trip Home" czy "A Warm & Fuzzy Navel) i oczywiście nowe tematy. Najważniejszy z nich słyszymy po raz pierwszy w "Another Adventure". Można go nazwać "tematem przygody". Jest dosyć uniwersalny pod względem ilustracyjnym, gdyż świetnie spisuje się zarówno w swoich spokojnych odsłonach (np. "Worcestershiree" lub "The Campfire") jak i w dynamicznych, heroicznych ("The Show Begins", "Princess Resistance"). Jego najładniejsza wersja znajduje się według mnie w "A Warm & Fuzzy Navel", gdzie majestatyczne "wiraże" instrumentów perkusyjnych i smyczkowych sprawiają, że przypomina on trochę "The Edge" Goldsmitha. Z resztą w podobny sposób wywołuje emocje, co temat nieżyjącego kompozytora. Słuchając tego fragmentu ma się wrażenie lotu, lekkości. Szkoda, że to taki krótki moment…
Drugim, zwracającym większą uwagę, jest temat Króla Artura, choć jego użycie sprowadza się tylko do jednej ścieżki – zadziwiające, ale jest nią "King Arthur". Słychać w nim wyraźną inspirację "The Tigger Movie" oraz "Opowieściami z Narnii". Płyta oferuje nam jeszcze wiele pobocznych melodii, których opis zajął by zbyt wiele miejsca w tej recenzji, dlatego postaram się tego uniknąć. W każdym razie "Shrek Trzeci" jest najbardziej zasobny w tematy z całej trójki filmów.
W partyturze Gregson-Williamsa można znaleźć wiele inspiracji jego wcześniejszymi pracami, głównie "Sinbadem…" ("Another Adventure", "The Show Begins", "The Trip Home"), "The Tigger Movie" (temat Artura) i "Narnią" (np. "The Dressing Room"). To bardzo dobry znak, gdyż świadczy o tym, iż kompozytor się rozwija – wyciąga wnioski, eksperymentuje, ulepsza swoje pomysły.
Poza "autoinspiracjami" są tu też pastisze oraz celowe lub przypadkowe nawiązania do prac innych kompozytorów. Na przykład w "Princess Resistance" mamy parodię "Kill Billa" (temat akcji). To, swoją drogą świetne, zagranie bowiem "Kill Bill" jest filmowym symbolem "kobiety walczącej", więc idealnie ilustruje żeński ruch oporu pojawiający się w "Shreku Trzecim". Z kolei w "The Hook Attack" Anglik nabija się z muzyki "barowej" z lat 20 i 30. "The Royal Treatment" z kolei, stylizowany jest na muzykę barokową. Duży fragment "Fatherly Dream" brzmi natomiast jak żywcem wzięty z "Simpsonów" Elfmana, a "The Show Begins" mocno kojarzy się z "Piratami z Karaibów".
Jeżeli chodzi o działanie muzyki w filmie, podobnie jak w "Shreku 2", jest ona zepchnięta na ostatni plan i praktycznie nie zwraca uwagi. Nie rozumiem takiego podejścia twórców, gdyż w animacji muzyka pełni bardzo ważną rolę – uwypukla emocje i pomaga przedstawić niektóre wydarzenia w jeszcze zabawniejszy sposób. W paru scenach jej większe wyeksponowanie bardzo by pomogło osiągnąć pożądane efekty, a tak obraz był trochę niepełny.
Po przesłuchaniu takich utworów, jak "The Hook Attack", "The Show Begins" czy "Princess Resistance" doszedłem jeszcze do wniosku, że to HGW powinien był sam lub wspólnie z Zimmerem napisać muzykę do "Piratów". Uważam, iż w kategorii muzyki awanturniczo-przygodowej posiada on bardzo duży potencjał, gdyż potrafi pisać mocne kawałki i ma jednocześnie klasę oraz wyczucie, których czasem brak Hansowi. Tą błyskotliwą partyturą Harry Gregson-Williams udowodnił, że wciąż znajduje się w czołówce tzw. "kompozytorów młodego pokolenia" oraz poprawił swoją ostatnio nadszarpniętą reputację (fatalne "Deja Vu" i "The Number 23"). W moim mniemaniu przestał już być panem o inicjałach stanowiących niepoprawną gramatycznie wersję "robotniczej", wulgarnej odzywki – (C)HGW i na nowo stał się znaczącym twórcą. Wyraźnie słychać, że Gregson próbuje uzyskać to, co do ich wspólnych projektów wnosił John Powell, czyli rozmaitość stylową, instrumentalną i tematyczną. Zaczyna bardziej bawić się muzyką, dbać o jej słuchalność. Nie ogranicza się tylko do schematycznej ilustracji. Wątpię, aby zyskał tyle polotu, co Powell, ale jeśli będzie dalej podążał tą ścieżką, to widzę przed nim świetlaną przyszłość.
Anglik w dowcipny oraz inteligentny sposób zilustrował ten słaby film, próbując wprowadzić do niego trochę wigoru. Jego muzyka została jednak zdegradowana do poziomu zwykłej tapety i to jeszcze nierówno położonej… Dlaczego więc 4, a nie 5? Cóż, muzyka miejscami niestety trochę nudzi, w paru przypadkach przez ilustracyjność (3, 5, 7, 15). Nie mogę też przejść obojętnie obok wtórności w stosunku do poprzednich "Shreków", mimo że tak sprytnie zamaskowanej (bo ładnie podanej). No i jeszcze te nawiązania do "Piratów" i "Simpsonów"… To też zmusza do obniżenia oceny. "Shreka Trzeciego" nazwałbym po prostu ulepszonym technicznie "Shrekiem", który stracił niestety nieco na przebojowości. Gregson może jednak spokojnie stanąć na czele orkiestry z batutą podniesioną do góry i wydać z siebie triumfalny okrzyk, bo jak dla mnie spisał się bardzo dobrze. Poziom wyżej niż "dwójka".
Właściwie wszystko to co chciałem opisać , napisałem w komentarzu pod recenzją ostatniego ze Shreków, więc co mogę dodać? chyba tylko to , że Pan Andrzej napisał świetną recenzje.