Czwarta seria „Sherlocka” zaczęła się od specjalnego odcinka. W nim przeniesiono akcję do XIX-wiecznego Londynu, gdzie Holmes próbuje rozgryźć sprawę panny młodej z zaświatów. Zwłaszcza, że nasz detektyw nie wierzy w zjawiska nadprzyrodzone. Ten odcinek wniósł odrobinę świeżości i jest powiązany ze współczesnym wątkiem Sherlocka. Było klimatycznie, elegancko oraz tajemniczo, a wykonujący swoje zadanie duet David Arnold/Michael Price nie odpuścił.
Pierwsze, co wpada mocno w ucho to większa obecność żywego instrumentarium. Rola elektroniczno-designerskich popisów została gwałtownie zredukowana. Czuć to już w mocno przerobionej wersji tematu Watsona w „Second Afghan War”, gdzie poza fortepianem otrzymujemy wojskową perkusję, elegijną trąbkę oraz zdynamizowane smyczki. A w połowie utworu wchodzi bardziej jowialna wersja tematu Sherlocka rozegrana na solo smyczkowe i tykającą perkusję (pełnego blasku dostaje w finałowym „Two of Us”). Także temat z czołówki został lekko podrasowany (więcej perkusji, dodano trąbkę), przez co wypada jeszcze lepiej.
Arnold i Price skupiają się na prowadzonym śledztwie, ale jednocześnie nadal zachowują melodykę oraz znane z poprzednich odsłon, szybkie tempo. Nie boją się też sięgać po arsenał środków typowych dla horroru, z obowiązkowym, nerwowym świdrowaniem skrzypiec czy gwałtownymi trzaskami na czele. „The Abominable Bride” jest zdecydowanie najmroczniejszą odsłoną serii, przez co może sprawić wiele problemów poza kontekstem filmowym. Czuć to już w „Shooting Spree”, gdzie mamy zgrabnie wpleciony, wręcz szybki temat naszego protagonisty w trakcie działania (trąbka, fortepian i… klawesyn), by w połowie wkroczyły smyczki z wiolonczelą oraz ambient, przenosząc nas do świata underscore’u (budujące atmosferę uciekającego czasu, nieprzyjemne dźwięki klawesynu, a także gwałtowne wejścia dęciaków, zakończone… szeptami). Równie nieprzyjemne jest „Broken Windows”, idące w stronę klasycznego budowania napięcia, zaś powolne „Signing” równie dobrze mogłoby się pojawić w „Ripper Street”, tak jak oparte na klawesynie i wokalizach, niepokojące „The Maze”, zwieńczone uderzeniami kotłów.
Nadal w centrum wydarzeń jest mieszkaniec Baker Street 221B, chociaż tytuły ścieżek mogą sugerować coś zupełnie innego – jak w bardzo eleganckim walczyku „Mr. Hooper”, okraszonym delikatną elektroniką w tle (to tam wybrzmiewa temat) oraz zapętlonymi smyczkami, czy okraszone melancholijnym klimatem (trąbka i wiolonczela) „Cuttings”. Nawet jeśli pojawia się liryka (poruszające smyczki w „Unveiling the Bride” i „All th Women”), to ma ona bardziej gotycki posmak i jest zmieszana z under– oraz action scorem. Niemniej ten koktajl bardzo dobrze działa na ekranie.
„Upiorna panna młoda” jest zdecydowanie mocniej skąpaną w realiach XIX wieku kompozycją, momentami zachowującą dynamiczne tempo poprzednich odsłon „Sherlocka”. Nie brakuje ciekawych pomysłów w budowaniu napięcia w taki sposób, aby uniknąć ściany dźwięku. Znajdzie się jednak sporo fragmentów underscore’u. Ale i tak jest to satysfakcjonujące spotkanie, stanowiące całkiem przyjemną zabawę. 3,5 nutki to ocena w sam raz.
0 komentarzy