I kolejna recka spod znaku "co by było, gdyby nie zawalili producenci". No… prawie, gdyż rozszerzona partytura do "The Shadow" nie jest jakąś niesamowitą pozycją w porównaniu z płytą oficjalną, choć z pewnością zasługuje na taką samą uwagę.
Jest tu więcej muzyki Goldsmitha, bez żadnych dodatków w rodzaju piosenek czy tekstów mówionych – na czysto zyskujemy więc tylko 13 minut więcej w stosunku do oryginału. Te 13 minut nie jest też w żadnym stopniu rewolucyjne pod względem muzycznym. Jak bowiem pisałem w osobnej recenzji, na płycie oficjalnej zamieszczono wszystkie ważniejsze melodie i tematy. Tutaj dostajemy więc sporo rozwinięć tychże, kilka typowych utworów ilustracyjnych i może ze 4 ważniejsze fragmenty, których brak można było odczuć na tamtej płycie. W każdym razie nic tu nas nie zadziwi, a jedynie może upewnić nas w solidności i genialności tej partytury.
Jako pierwszą nowość dostajemy "The Palace" – krótką melodię graną na bębnach przez mnichów w scenie doprowadzenia Cranstona do środka świątyni. Następnie "I Am In Hell" pochodzące ze scen na krótko po tej oraz "The Bridge" z pierwszego ataku Cienia na moście i "Stay Back" wraz z "In The Lab" z wydarzeń dalszych. Wszystkie są stosunkowo krótkie, w większości dynamiczne. W "The Bridge" raz jeszcze możemy usłyszeć temat główny w pełnej krasie, a w "I Am In Hell" i "In The Lab" da się wychwycić kilka ciekawych zabiegów instrumentalnych, choć nie wnoszą one nic nowego do całości – słucha się ich po prostu dobrze. Następne dwa utwory, to kolejno "A Sun Is Shining" i "The Coin" – czysty, choć intrygujący underscore ze scen badania tajemniczej monety Shiwan Khana.
"The Ring Call", "Next Time", "The Nightmare", "You Are The Shadow!" i "Broken Mirrors" to kolejne nowości. Odwołują się do konfrontacji Cienia z Shiwan Khanem, relacji między nim a Margo Lane oraz finałowej potyczki. Tu także sporo jest dynamiki, wszechobecny jest temat główny oraz rozwijają się bezustannie tematy poboczne. Najciekawsze z tej ostatniej piątki wydają się być utwory "The Nightmare" oraz "Broken Mirrors". Ten drugi bardzo ładnie rozwija też wątek z utworu "The Hotel". Ponadto podobał mi się kawałek "The Ring Call" – prosty ale stylowy. Cała reszta została tu przeniesiona z płyty oryginalnej w stopniu nienaruszonym. Jedynie "Frontal Lobotomy" zmieniło się na "Frontal Lobotomy & Finale", ale poza tytułem wszystko jest takie samo.
Jak więc widać jest to pozycja dla zwolenników samej partytury Goldsmitha. Muzyki jest więcej, słucha się tego tak samo dobrze, ale absolutnie nic to nie zmienia – zarówno w ocenie końcowej, jak i w ogólnym odbiorze płyty. Można jedynie bardziej polubić (lub znienawidzić) wspaniały temat przewodni. Mimo to, nadal zachęcam. W końcu
"Who Knows What Evil Lurks in the Hearts of Men…"
0 komentarzy