Taka muzyka, jaki film – chciałoby się rzec. Główny bohater "Sahary" Dirk Pitt (Matthew McConaughey) przez producentów został mianowany następcą Indiany Jonesa, jednak jak się okazuje stało się to przedwcześnie. Film okazał się jedną z większych klap finansowych tego roku i do polepszenia jego sytuacji na pewno nie przyczynił się wydany soundtrack. Mimo iż muzyka Clinta Mansella dość dobrze prezentowała się na ekranie nawiązując nieco do orkiestrowego brzmienia Williamsa czy Barry’ego, to producenci postanowili więcej w nią nie inwestować i nie wydawać jej na razie na płycie – chociaż jest to w planach. Póki co oryginalny soundtrack z "Sahary" zyskał status "Music from and Inspired By" zawierając zaledwie jedną kompozycję Mansella i kilka piosenek w lepszy lub gorszy sposób powiązanych z filmem.

Jak to przeważnie bywa na albumach filmowych tylko część znajdujących się tutaj piosenek pojawia się w filmie. Są to takie kompozycje jak: "Stay With Me", "Sweet Home Alabama" (piosenka znana doskonale z "Forrest Gumpa"), "Right Place Wrong Time" czy "Magic Carpet Ride". Pozostałe utwory w jakiś dziwny sposób także powiązano z treścią filmu. I tak mamy piosenkę "Time Loves a Hero", bo w końcu Dirk Pitt jest bohaterem (hero). "On the Road Again" to znowu klasyczna piosenka drogi, która pasuje do motywu podróży. No i oczywiście "In a Foreign Land", bo przecież akcja filmu rozgrywa się w Afryce. Co do pozostałych kawałków to nie podejmę się interpretacji przyczyn ich obecności tutaj, ponieważ są one dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Wyciągając pewną średnią z charakteru pojawiających się tutaj piosenek można stwierdzić, że jest to płyta rockowa z elementami amerykańskiego folkloru (czytaj country) w kompozycjach typu "Fire On The Mountain".
Na krążku oprócz jedenastu piosenek znajduje się także jeden, krótki utwór instrumentalny Clinta Mansella, który nie oddaje jednak charakteru muzyki tego kompozytora, która faktycznie pojawiła się w filmie. "Boat Montage" to rytmiczna kompozycja wykorzystująca etniczne chórki i instrumenty dęte prosto z Afryki. Wszystko to jest okraszone nieco jazzową gitarą i ciekawą wokalizą. To bardzo krótki utwór, bo trwający około 2 min, który choć ciekawy to daleki jest jednak od orkiestrowego stylu kompozycji Mansella, którą można usłyszeć w filmie.
To, co usłyszałem na płycie było dla mnie niestety rozczarowaniem. Można by się spodziewać, że do filmu przygodowego powstanie naprawdę ciekawa partytura, która później tradycyjnie znajdzie się na płycie. Partytura może i powstała, ale dane nam jest wysłuchać jej wyłącznie w filmie, co jest sporym zawodem. Zamiast tego otrzymujemy zbiór kilku piosenek, które nijak charakteryzują film czy nawet gatunek, do którego on należy. Trudno, bowiem jest uznać tą płytę za soundtrack z filmu przygodowego, a i do komedii sporo jej brakuje.
Jedyny kawałek, który naprawdę mnie zainteresował to "On The Road Again". Pozostałe piosenki słuchane tak po prostu w oderwaniu od filmu są nawet przyjemne w odbiorze i nie budzą negatywnych odczuć – niektóre nawet trochę usypiają. Kiedy jednak przypomni się, że jest to soundtrack z filmu przygodowego, który miał być następcą
Indiany Jonesa, to chyba lepiej by było gdyby ta płyta nie powstała w ogóle. Ostatecznie można powiedzieć, że soundtrack jest taki sam jak film, czyli nie na miejscu. Tym samym odradzam jego słuchanie, a tym bardziej zakup.
Kompletnie zbędny produkt. Cała moja uwaga koncentruje się wokół albumu ze score, który fascynuje łatwo wpadającym w ucho, heroicznym tematem i świetnymi aranżami.
Może i łatwo wpada w ucho, ale sama linia melodyczna za bardzo mi przypomina temat przewodni z filmu „Faccia a Faccia” Ennio Morricone. Aż powątpiewam w przypadkowość tego podobieństwa…