Światowej sławy dyrygent, Daniel Dareus, z przyczyn zdrowotnych musi zrezygnować z kariery artystycznej. Podłamany swoją sytuacją postanawia wyjechać do wioski, w której się wychował. Nikt jednak nie rozpoznaje w nim małego chłopca, który dawno temu opuścił rodzinne strony. Daniel wkrótce angażuje się w prowadzenie miejscowego chóru kościelnego. Jak się okazuje, obecność muzyka w miasteczku nie pozostaje bez wpływu na życie pozostałych mieszkańców. Tak przedstawia się fabuła szwedzkiego filmu „Jak w niebie” (ang. „As It Is in Heaven”) z 2004 roku. Obraz ten, wyreżyserowany przez Kaya Pollaka, był nominowany do Oscara w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny.
„Jak w niebie” to mieszanka dramatu, subtelnej komedii i filmu muzycznego. Ten ostatni element będzie oczywiście kluczem do niniejszego tekstu. W obrazie Pollaka muzyka pełni bowiem rolę niebagatelną. W zdecydowanej większości stworzył ją Stefan Nilsson, jeden z czołowych, szwedzkich kompozytorów muzyki filmowej, znany chociażby ze współpracy z Bille Augustem (m.in. „Pelle zdobywca”). Na ścieżkę dźwiękową z „Jak w niebie” składają się zarówno utwory instrumentalne, pełniące ilustracyjną funkcję, jak i źródłowe, w tym także te stworzone specjalnie na potrzeby produkcji Pollaka. Obydwie sfery możemy podziwiać na soundtracku wydanym nakładem wytwórni EMI Sweden Music. Na początek przyjrzyjmy się muzyce źródłowej.
Podczas seansu widz często wizytuje na próbach i występach chórku maestro Dareusa. Podczas jednej z tego typu scen możemy usłyszeć wspaniałe „Gabriella's Song” (w oryginale „Gabriellas sång”, ale dla wygody będę się posługiwał angielskim tytułem tego utworu). Punktuje tutaj niezwykle wpadająca w ucho, lekka melodia, świetny głos popularnej w Szwecji Heleny Sjöholm (odgrywającej w filmie Pollacka rolę Gabrieli, jednej z chórzystek) oraz przebojowy aranż. Co ważne, pomimo tego, że kompozycja ta nabiera w drugiej części podniosłego, hymnicznego wręcz wydźwięku, Nilssonowi udaje się utrzymać nastrojową, trochę melancholijną aurę. „Gabriella's Song” to z pewnością jeden z najpopularniejszych kawałków skandynawskiej muzyki filmowej. Świadczy o tym chociażby niemała liczba koncertowych wykonań oraz amatorskich przeróbek melodii Szweda.
Nieco inaczej prezentuje się druga piosenka skomponowana przez Nilssona, „Lena's Song”, odwołująca się do Leny, innej członkini chóru. Tym razem Szwed próbuje sił w szeroko rozumianym popie, tworząc utwór może niezbyt ambitny czy oryginalny, ale na pewno wyróżniający się na plus charakterystyczną melodią. Sporo różnorodności do omawianego albumu dodają także pseudo folkowe „Kraftverket”, czy silnie nawiązujące do country „Körkraft / Festen”. Kompletnie odmiennie wypada z kolei tytułowy utwór „Så som i himmelen” (polskie tłumaczenie jest wiernym przekładem), wykonywany przez chórek maestro podczas finałowego koncertu w Wiedniu. Dareus w jednej ze scen mówi, że chce, aby podczas tego występu publiczność usłyszała muzykę, jakiej nikt jeszcze nie słyszał. Czy faktycznie można tak o niej powiedzieć? Cóż, na pewno jest to nietuzinkowa kompozycja, odznaczająca się modernistycznym, polifonicznym, jakby anielskim chórem (bezpośrednie nawiązanie do tytułu).
Na płycie uświadczymy także kilka utworów źródłowych, których autorem nie jest Nilsson. Z jednej strony wzbogacają one omawiany album, ale z drugiej strony niektórzy odbiorcy mogą je postrzegać za niepotrzebne dodatki. Jednym z nich jest chociażby słynna protestancka pieśń „Amazing Grace” (w danym środowisku toczy się akcja filmu). Ponadto mamy także dwa krótkie cytaty z twórczości Bacha (Dareus w wolnych chwilach samotnie grywa utwory Niemca na skrzypcach). Poza tym w filmie usłyszymy także kilka innych kawałków źródłowych, które nie znalazły się na omawianym soundtracku. Przykładem jest chociażby wykonywana przez filmowy chórek – oczywiście po szwedzku – kolęda „Cicha noc”.
Jak wspomniałem wcześniej, Nilsson odpowiedzialny był również za czysto ilustracyjną muzykę. Podczas seansu obecna jest ona raczej sporadycznie, podkreślając tylko najważniejsze sceny. Szwed skomponował na przykład temat dla Dareusa. Jest on bardzo stonowany, relaksujący i poniekąd poruszający, choć może niezbyt wyszukany. Swoje muzyczne odzwierciedlenie otrzymała także romansująca z głównym bohaterem Lena, której melodia, jak łatwo się domyślić, została zaczerpnięta ze wspomnianego wyżej „Lena's Song”. Obydwa wspomniane w tym akapicie motywy bardzo płynnie przechodzą między sobą w kompozycji „Daniel och Lena”. W żadnym z tych utworów Nilsson nie odkrywa jednak nowych kart, albowiem posługuje się bardzo tradycyjnymi dla tego typu muzyki środkami wyrazu (fortepian, smyczki, flet poprzeczny). Jakkolwiek nie można mu zarzucić braku wyczucia subtelnej emocjonalności. Jest to po prostu dobra, liryczna muzyka filmowa.
Nie da się ukryć, że gros pozytywnych opinii o soundtracku do „Jak w niebie” będzie spływać ze względu na wspaniałe „Gabriella's Song”. W mojej ocenie jednak praca Stefana Nilssona dobrze sprawdza się także w ujęciu całościowym, a zatem polecam wykroczyć także poza ten jeden, jakże przebojowy utwór. Pomimo na swój sposób kompilacyjnego charakteru, album wydaje się bardzo spójny. Kolejne kompozycje nadają na tych samych falach, bije od nich lekkość, nastrojowość i melodyjność, co też wydatnie ułatwia kontakt z zaprezentowanym materiałem. Jeśli więc ktoś szuka 40 minut dobrej, przyjemnej filmówki, to soundtrack z „Jak w niebie” na pewno spełni oczekiwania.
0 komentarzy