Czasami zastanawiam się, jaki wpływ na poziom muzyki filmowej ma obraz, do którego ona powstała. Czy faktycznie jest tak, że ścieżki dźwiękowe z horrorów lub komedii romantycznych z góry skazane są na pożarcie przez krytyków? Kompozytorzy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że istnieją gatunki filmowe, w których muzyka pełni bardzo istotną rolę. Są też takie, w których ścieżka dźwiękowa może przemknąć kompletnie niepostrzeżenie, a o wydaniu jej na płycie można tylko pomarzyć. Gatunek filmu często wymusza na kompozytorze podporządkowanie się różnym ograniczeniom i archetypom. Wielu twórcom muzyki filmowej przeszkadza to w skomponowaniu muzyki, która mogłaby wzbudzić zainteresowanie także poza filmem. Takie ścieżki dźwiękowe stają się hałaśliwymi wypełniaczami dobrze współgrającymi z obrazem, ale nie oferującymi nic poza tym. Czasami jednak zdarzają się wyjątki, które potrafią miło zaskoczyć. Niektórzy kompozytorzy potrafią bowiem z najbardziej niekorzystnej materii stworzyć coś niezwykłego. Mimo wszystkich ograniczeń i niedogodności umieją skomponować muzykę łamiącą wszelkie stereotypy.
Jednym z takim kompozytorów stał się dla mnie ostatnio Andrea Guerra. To niezbyt znany twórca, chociaż do nowicjuszy zdecydowanie nie należy. Szerszej publiczności jego nazwisko zapewne skojarzy się ze ścieżką dźwiękową do filmu "Hotel Rwanda", którą stworzył wspólnie z Rupertem Gregson-Williamsem. Obaj otrzymali za nią szereg nagród, w tym Golden Satellite Award i European Film Award. Teraz Andrea Guerra objawia swój talent w najnowszej ścieżce dźwiękowej pochodzącej z filmu "The Pursuit Of Happyness" – w naszym kraju ten obraz pojawił się pod tytułem "W pogoni za szczęściem". Opowiada on autentyczną historię życia niejakiego Chrisa Gardnera, który w wieku 30 lat został pozbawiony pracy, domu, samochodu i jakichkolwiek widoków na przyszłość. Mimo że wraz ze swoim małym synem musiał zamieszkać w łazience na stacji kolejowej, nie poddał się i dzięki uporowi oraz talentowi stał się jednym z najbogatszych ludzi w USA. To kolejny film o "amerykańskim śnie", tyle że opowiedziany w niezwykle piękny sposób…
Kiedy w moje ręce wpadła ścieżka dźwiękowa z "W pogoni za szczęściem" nie miałem wielkich oczekiwań. Spodziewałem się kolejnej, niezauważalnej w filmie partytury, która nijak będzie sobie radziła poza nim. W końcu ile ścieżek dźwiękowych z podobnych komediodramatów zdołało zyskać jakikolwiek rozgłos i przychylność krytyków? Wszelkie obawy były jednak przedwczesne i spotkała mnie miła niespodzianka. Muzyka skomponowana przez Andrea Guerra okazała się naprawdę dobra. Nie jest to co prawda jakaś wybitna ścieżka dźwiękowa, porywająca finezyjną tematyką i bogatymi orkiestracjami, ale ma w sobie coś, co zwraca uwagę. Całość jest oparta na fortepianie, elektronicznych samplach, różnych perkusjonaliach i skromnym udziale orkiestry The Hollywood Studio Symphony pod batutą Blake'a Nelly. To co uderza w tej muzyce już przy jej pierwszym przesłuchaniu to niezwykłe ciepło. Słuchając jej bardzo łatwo można sobie poprawić humor. już od samego początku bije z niej niezwykły optymizm i radość, jakie trudno znaleźć we współczesnych, przedramatyzowanych ścieżkach dźwiękowych. Pogodne harmonie i łagodne melodie wprost zachęcają do ponownego przesłuchania.
Kiedy dobrze się wsłuchać można znaleźć tutaj trochę podobieństw do twórczości Thomasa Newmana i Danny’ego Elfmana. Skojarzenia do muzyki Newmana nasuwa tutaj przede wszystkim fortepian nieustannie towarzyszący orkiestrze i jednocześnie napędzający całą muzykę. Nieco jazzowo-bluesowo-folkowe przygrywki, wykonywane na tym instrumencie, brzmią wyśmienicie, nadając całej ścieżce dźwiękowej pewnej zadziorności i charyzmy. Przy okazji są ładnym ozdobnikiem, takim detalem, który zdobi tę niewątpliwie urokliwą muzykę. Jeśli chodzi o Danny’ego Elfmana, podobieństwa do jego twórczości można tutaj znaleźć w dość obszernym wykorzystaniu różnych perkusjonaliów. Mnóstwo tutaj zabawy rytmiką i dźwiękami idiofonów, które pojawiają się w bardziej dynamicznych kompozycjach – "Running" czy "Park Chase". Oprócz swej bardzo pogodnej i optymistycznej strony, ścieżka dźwiękowe z "W pogodni za szczęściem" oferuje też kilka bardziej ponurych i nostalgicznych brzmień. W takich momentach znikają wszelkie perkusjonalia i fortepian, a główną rolę zaczynają odgrywać subtelne smyczki i delikatna sekcja dęta blaszana. Muzyka robi się bardzo spokojna, intymna i znajduje się w niej nawet miejsce na przejmujące solowe partie skrzypiec, poniekąd przywodzące na myśl "
Osadę".
Niestety płyta jest dość nierówna. Po zachwycie nad kilkoma początkowymi kompozycjami przychodzi lekkie rozczarowanie tym, co jest dalej. A dalej nie jest co prawda źle, ale brakuje już tego błysku, który wcześniej zwracał uwagę. Bardziej dramatyczne kompozycje, które dominują w połowie płyty są już mniej wyraziste i niejako rozmywają się. Nie brakuje w nich co prawda emocji i napięcia, ale pod względem muzycznym są dość przewidywalne i monotonne – najlepszym przykładem niech tu będzie "Linda Leaves" czy chociażby "Locked Out".
Ścieżka dźwiękowa z filmu "W pogoni za szczęściem" jest naprawdę ciekawa. Można znaleźć w niej głębokie emocje jak smutek, niepewność czy nostalgia. Ale nie zabraknie tu też bardziej pozytywnych brzmień wnoszących sporo ciepła i optymizmu. Andrea Guerra stworzył muzykę, która z pewnością nie przynosi mu żadnego wstydu. To muzyka bardzo pogodna, posiadająca charakter a i pod względem technicznym bardzo wyważona – w tym aspekcie nieco przypomina "
Flicka" Aarona Zigmana. Słucha się jej z przyjemnością, dlatego jeśli będziecie mieli okazję się z nią zapoznać, to gorąco polecam.
0 komentarzy