Prince of Persia: The Sands of Time
Kompozytor: Harry Gregson-Williams
Rok produkcji: 2010
Wytwórnia: Walt Disney Records / Avex
Czas trwania: 66:19 min.

Ocena redakcji:

Chyba nikt nigdy nie przypuszczał, że w filmie spod znaku Jerry’ego Bruckheimera jakikolwiek kompozytor kiedykolwiek zdoła wyplątać się z sieci destrukcyjnie wpływających na muzykę filmową trendów, jakie od kilku, może nawet kilkunastu, lat dominują w kinie akcji. W przypadku "Księcia Persji" również nie można było uciec od rockowo-popowego, nieco męczącego brzmienia, plastiku i niezbyt wyszukanego patosu. Zgubna była wiara w przygodową partyturę pokroju "Sinbada: Legendy Siedmiu Mórz" czy kompozycję przepełnioną duchem wschodniej legendy niczym "Szeherezada" Rimskiego-Korsakova. Mimo to Anglikowi – jako twórcy piszącemu zwykle na przyzwoitym poziomie – udało się przemycić tu choć trochę epiki i muzykę, wydawałoby się odstraszającą już w samej formule, uczynić przystępną, a nawet miejscami przynoszącą więcej niż tylko jednorazową, przelotną przyjemność.

gregson-williams-3139503-1590000962Harry Gregson-Williams zaserwował nam w "Księciu…" zestaw swoich stałych brzmień oraz zabiegów ilustracyjnych, jakie uskuteczniał w tego typu produkcjach od czasu słynnego "Królestwa Niebieskiego". Mamy tu więc typową dla kompozytora harmonię, charakterystyczną, pulsującą elektronikę, "narowistą" elektryczną wiolonczelę, a także specyficznie ukształtowany chór, który był przecież głównym sprawcą sukcesu ścieżki do filmu Ridley’a Scotta. Na gruncie muzyki akcji artysta ponownie obszernie używa techniki ostinatowej, z szerokim wykorzystaniem sekcji smyczkowej jako nośnika napięcia i wszechobecnymi rajdami instrumentów po skali arabskiej. Trzeba jednak przyznać, że w tej kategorii "Prince of Persia" nieco przewyższa takie prace, jak "The Chronicles of Narnia: Prince Caspian" czy "Kingdom of Heaven", głównie dzięki większej różnorodności powielanych motywów na przestrzeni całych utworów oraz bogatszej warstwie perkusyjnej. Szczególnie dobrze prezentuje się "Raid On Alamut" – impresyjnie zorganizowany strukturalnie i gdzieniegdzie efektowny brzmieniowo (widać "rajdy" wychodzą Gregsonowi najlepiej – "Raid On The Castle" z "Narnii 2" też był najciekawszy) . Wątpliwe jest zatem, aby HGW mógł osiągnąć jeszcze coś więcej w ramach takiej koncepcji muzyki akcji. Dalej jest już tylko John Powell, z którym zresztą słuchacz może mieć w paru momentach sporo skojarzeń, zwłaszcza w dowcipnym "Ostrich Race" – swoją drogą chyba najprzyjemniejszym utworze na płycie, gdzie pochody gamowe na smyczkach w towarzystwie fletów, łączące repryzy tematu, ewidentnie wskazują na ww twórcę.

Tematyka zawsze powinna być najmocniejszym punktem każdej przygodowej partytury. W innych gatunkach "srebrnoekranowych" kompozytor może ratować się klimatem, pomysłami instrumentacyjnymi lub po prostu oryginalną interpretacją dzieła filmowego, ale w tym kinie inaczej ciężko jest wywrzeć duże wrażenie na odbiorcy. W swojej najnowszej pracy Harry Gregson-Williams odniósł umiarkowany sukces tematyczny. Temat główny, słyszany po raz pierwszy w rozwijającej się niczym "The Wheat" z "Gladiatora" suicie "The Prince of Persia", choć posiadający przyjemne, arabskie rysy, w perspektywie całej partytury nie zwraca na siebie większej uwagi i nie pozostawia trwałego śladu emocjonalnego w sferze pamięci muzycznej. Podobnie sprawa ma się z szalenie sztampowym tematem heroicznym, tak na marginesie posiadającym charakterystyczną dla Anglika jedną opóźnioną nutę (np. "X-Men Origins: Wolverine", "Shrek Forever"). Słychać w nim niestety donośne wycie potępionego ducha RCP. Nie niesie ze sobą zupełnie nic nadprzeciętnego. W związku z tym doszło do ciekawej sytuacji, w której to tematy i motywy poboczne dostarczają najwięcej rozrywki, np. melodia ze wspomnianego "Ostrich Race", iście morriconowski motyw Hassasinów, piękny motyw chóru w "The Prince of Persia" czy niektóre fragmenty "Raid On Alamut".

W ostatecznym rozrachunku na pewno nie można powiedzieć, że Harry Gregson-Williams zawiódł oczekiwania słuchaczy, w większości kierujących się chyba w stronę drugiego "Królestwa Niebieskiego", bo przecież wszystko to, co kompozytor wykształcił na jego gruncie i następnie rozwinął w obu "Narniach" i "Wolverinie", można znaleźć w "Prince of Persia: The Sands of Time", tylko z bogatszą instrumentacją, ale tego raczej nikt nie ma mu za złe. Oczywiście mimo pewnej dozy magii, nowoczesnej epickości oraz melodycznych czy orkiestracyjnych słodyczy, których smakowanie w odpowiednich miejscach zależy od indywidualnych preferencji, partytura ta pozostaje jedynie poprawną, niczym nie zaskakującą ilustracją. Miejmy więc nadzieję, że jest ona ładnym zwieńczeniem powstałej przed laty i już doszczętnie wyczerpanej idei kompozytorskiej, a nie tylko przejściowym krokiem w jej rozwoju, gdyż Anglika stać na bardziej błyskotliwe myśli twórcze.

Autor recenzji: Andrzej Szachowski
  • 1. The Prince Of Persia
  • 2. Raid On Alamut
  • 3. Tamina Unveiled
  • 4. The King And His Sons
  • 5. Dastan And Tamina Escape
  • 6. Journey Through The Desert
  • 7. Ostrich Race
  • 8. Running From Sheik Amar
  • 9. Trusting Nizam
  • 10. Visions Of Death
  • 11. So, You`re Going To Help Me?
  • 12. The Oasis Ambush
  • 13. Hassassin Attack
  • 14. Return To Alamut
  • 15. This Is No Ordinary Dagger
  • 16. The Sand Glass Chamber
  • 17. Sands Of Time
  • 18. Destiny
  • 19. I Remain - Alanis Morissette
3
Sending
Ocena czytelników:
0 (0 głosów)

5 komentarzy

  1. bladerunner22

    a tu się generalnie z oceną nie zgadzam 😀 , fakt ,,sztampowa” ta muzyka HGW strasznie, ale jest bardzo przyjemna w odsłuchu, po blisku 1,5 roku od czasu premiery zwróciłem uwagę na jeszcze jedną rzecz, że chyba Anglik nie do końca miał pomysł na napisanie tej muzyki. Niezła elektronika, niezłe orkiestracje, wreszcie coś się ruszyło u Anglika w sposobie myślenia przy komponowaniu przy filmach nie-animowanych. Co prawda pochwaliłem syntetyczne dokonania H.Gregson-Williamsa, ale ch nie przypadło mi do gustu to , że połączył elektronikę, brzmienie symfoniczne, i motywy arabskie i wyszedł taki trochę ,,muzyczny bigos”. Tak czy siak ode mnie nadal , to czwórkowa pozycja i jedna z lepszych partytur w 2010 roku.

    Odpowiedz
  2. DanielosVK

    Nuda.

    Odpowiedz
  3. bladerunner22

    to nas zaszczyt pierdolnął komentem merytorycznym 😀

    Odpowiedz
  4. dziekan

    Cholernie merytorycznym 😀

    Odpowiedz
  5. DanielosVK

    Bo to jest nuda. Nic ciekawego tu nie ma. Sztampa, plastik, żadnych emocji, nic nie porywa (może z wyjątkiego mega krótkiego Ostrich Race), brak jakiegoś większego polotu… nuda, jednym słowem.

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Asian X.T.C

Asian X.T.C

Rocznie na całym świecie powstaje mnóstwo filmów i nie mniej ścieżek dźwiękowych jest wydawanych na płytach. Zapoznawanie się z nimi wszystkimi jest z oczywistych powodów niemożliwe, dlatego nikt tak naprawdę nie wie ile arcydzieł i naprawdę świetnych ścieżek...

„Anna” i wampir

„Anna” i wampir

„Wampir z Zagłębia” – to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych PRL-u lat 70. Niby schwytano sprawcę i skazano go na śmierć, ale po wielu latach pojawiły się wątpliwości, co pokazały publikowane później reportaże czy nakręcony w 2016 roku film „Jestem mordercą”....

Bullitt

Bullitt

There are bad cops and there are good cops – and then there’s Bullitt Ten tagline mówi chyba wszystko o klasyce kina policyjnego przełomu lat 60. i 70. Film Petera Yatesa opowiada o poruczniku policji z San Francisco (legendarny Steve McQueen), który ma zadanie...