Diisney i Alan Menken to połączenie niezwykle udane. Największe hity tej wytwórni z lat dziewięćdziesiątych bardzo wiele zyskały dzięki fantastycznej muzyce Amerykanina. Natomiast sam Menken tej współpracy zawdzięcza aż 8 Oscarów, mnóstwo nominacji i międzynarodową sławę. Ostatnim wielkim hitem tego duetu wytwórnia-kompozytor była oscarowa "Pocahontas". I choć później Menken napisał takie dzieła jak efektowny "Dzwonnik z Notre Dame" czy niedoceniony "Hercules", nie zdobyły one takiej popularności jak historia miłości rodzącej się w nowym świecie. Cóż więc sprawiło, że muzyka z "Pocahontas" zyskała sobie taką popularność?
Złożyło się na to wiele czynników. Od fantastycznych piosenek, które można zaliczyć do najlepszych jakie powstały na potrzeby studia Disney, poprzez niezwykle chwytne tematy, aż po emocje płynące z muzycznej ilustracji Menkena. Wszystko to razem sprawia, że "Pocahontas" to dzieło ze wszech miar udane i w swojej klasie wybitne…
Głównym atutem tej ścieżki dźwiękowej jest fascynujący temat główny. Bez wątpienia jest to jedna z najlepszych melodii w karierze Menkena, a moim zdaniem nawet w całej historii muzyki filmowej! Niezwykle łatwo wpada w ucho, jest lekka i zwiewna niczym kolorowy wiatr… Zdecydowanie najlepiej brzmi w przepięknym "Execution" i bardzo efektownym utworze finałowym, któremu pozwoliłem sobie poświęcić cały akapit. Ciekawie prezentuje się również jej dramatyczna wersja ze "Skirmish". Pozostałe motywy również są udane. Bardzo piękny temat miłosny z "I'll Never See Him Again" świetnie brzmi rozpisany na smyczki. Warto też odnotować melodię poświęconą Babci Wierzbie, która mimo swojej prostoty jest niezwykle charakterystyczna. W scenie gdy tytułowa bohaterka poznaje angielską mowę jej rola jest nie do przecenienia…
Jednym z najlepszych fragmentów krążka jest ilustracja walki bohaterów ze wzburzonym morzem – "Ship At Sea". Bardzo podobna scena znalazła się w filmie "Mała Syrenka", dla której Menken napisał jeden z najlepszych utworów tamtego soundtracku -"The Storm". Obie sztormowe kompozycje są świetne, jednak porównując je musze przyznać, że to w "Pocahontas" Amerykanin napisał dzieło bardziej melodyjne i charakterystyczne. W zupełnie innym, noszącym znamiona mickey mousingu klimacie, zostały utrzymane fragmenty albumu, stworzone dla psotnych bohaterów filmu: szopa, kolibra i psa. Można je usłyszeć w "Percy's Bath" i drugiej części "Pocahontas". Co ważne, mimo tak dużej różnorodności, soundtrack jest spójny bowiem został utrzymany w bardzo przyjemnym, bajkowym klimacie. Tym samym Menken uniknął błędu jaki popełnił chociażby w "Alladynie" czy późniejszym "Herculesie".
Jak już wcześniej wspomniałem piosenki z "Pocahontas" są świetne i nawet odrobina charakterystycznego dla produkcji Disneya lukru nie zmienia tego, że ich słuchanie to czysta przyjemność. Najbardziej rozpoznawalną z nich jest "Color Of The Wind", która zapewniła swoim twórcom Oscara. Co ważne powstała na długo przed finalną wersją filmu i w dużej mierze zaważyła na jego wymowie. Dzięki temu nie jest tylko banalną ilustracją tego co dzieje się na ekranie. Ma głęboki przekaz, a sama scena, gdy jest śpiewana, stała się najważniejszą częścią filmu. Pozostałe piosenki, poza niezwykle melodyjnym "Just Around The Riverbend" są już w większym stopniu podporządkowane obrazowi. Mimo to doskonale sprawują się poza nim, bo oprócz tekstów Stephena Schwartza, które doskonale opowiadają historię, mają również inne zalety. Między innymi świetnych wykonawców i wspaniałą muzykę Alana Menkena. I tak na przykład dwuczęściowe "Savages" to niezwykle dramatyczna perełka godna najlepszego filmu akcji. Nawet podobieństwa do "The Mob Song" z "Beauty and the Beast" nie zmieniają tego, że trzyma w napięciu od początku do końca. Nie gorsze są "Mine, Mine, Mine", które aż prosi się o nucenie i zawadiackie "The Virginia Company".
Alan Menken to bez wątpienia mężczyzna który wie jak kończyć… Pokazał to już w ostatnich scenach "Małej Syrenki", a później konsekwentnie uwidaczniał przy wszystkich produkcjach Disneya. Nie stronił przy tym od potężnych chórów i smyczków dzięki, którym tworzył najefektowniejsze wersje swoich lirycznych tematów. Jednak to co Menken pokazał w finałowych scenach Pocahontas to prawdziwe arcydzieło! Nigdy wcześniej, ani późnej nie napisał tak pasjonującego i emocjonującego utworu. "Farewell" rozpoczyna się dość spokojnie, po czym przechodzi w temat miłosny zaaranżowany na skrzypce. Już w tym momencie jest poruszający i pełny emocji, jednak to dopiero w ostatnich dwóch minutach objawia się prawdziwy geniusz kompozytora. Utwór przyśpiesza, staje się coraz głośniejszy, wkracza niosący napięcie motyw główny. Nieubłaganie zbliża się do punktu kulminacyjnego, który powala swoim chóralnym majestatem i potęgą. Drodzy czytelnicy, powtórzę to jeszcze raz: Alan Menken napisał na finał "Pocahontas" prawdziwe arcydzieło!
W powyższych akapitach nie szczędziłem pochwał dla dzieła Menkena. Nie ma jednak takiej beczki miodu w której nie znalazłaby się chociaż łyżka dziegciu. W przypadku "Pocahontas" największą wadą soundtracku jest ilustracja napisów końcowych. Po tak znamienitym finale jak "Farewell" aż chciałoby się usłyszeć jakąś delikatną wersję tematu Babci Wierzby lub tematu głównego zaaranżowanego na pianino. Niestety Zamiast tego otrzymujemy dwie popowe piosenki: "If I Never Knew You" i komercyjną wersję "Colors Of The Wind". Bardzo negatywnie uczucia wzbudziła we mnie ta druga. Utwór, który śpiewa Vanessa Williams jest zdecydowanie gorszy niż jego filmowa wersja. Elektroniczna otoczka obdarła świetną kompozycję Menkena z emocji, a wolniejsze tępo sprawiło, że nie niesie ze sobą napięcia i magii, jakie towarzyszyło wykonaniu Judy Kuhn. "If I Never Knew You" oparte na temacie miłosnym jest lepsze, choć również pozostaje daleko w tyle za swoim odpowiednikiem z obrazu (scena w której ta piosenka jest śpiewana przez Gibsona i Kuhn pierwotnie nie znalazła się w filmie, pojawiła sie dopiero na jego specjalnym jubileuszowym wydaniu). Ja osobiście zawsze kończę przesłuchiwanie płyty po 26 utworach, po to by nie tracić magii jaką niesie ze sobą muzyka Menkena, a którą niewątpliwie psują komercyjne piosenki…
Na samym końcu chciałbym tez wspomnieć o polskim soundtracku z "Pocahontas". Płyta została wydana w 2006 i od oryginału różni się tylko filmowymi piosenkami (popowe utwory zostały w wersjach oryginalnych). Choć zazwyczaj podchodzę do takich albumów, z dużą rezerwą i nie spodziewam się po nich rewelacji, to musze przyznać, że akurat ta pozycja jest bardzo dobra. Tłumacze wykonali kawał dobrej roboty. Teksty nie rażą swoją sztucznością, która często towarzyszy bardzo dokładnym przekładom, a przy tym doskonale opisują historię która rozgrywa się na ekranie. Polscy aktorzy/piosenkarze też mają się czym chwalić. Głos Edyty Górniak jest delikatniejszy niż Judy Kuhn i lepiej pasuje do Pocahontas, widać to szczególnie w piosence "Kolorowy Wiatr". Natomiast przejmujący głos Krzysztofa Kołbasiuka sprawił, że postać Ratcliffa stała się jeszcze mroczniejsza niż w angielskiej wersji filmu. I już na sam koniec chciałbym polecić płytę z muzyka z "Pocahontas" wszystkim tym którzy jeszcze się z nią nie zetknęli. Jej kupno na pewno nie będzie złą inwestycją, wszak to jedna z najlepszych prac Alana Menkena…
Heeeej. Przecież wersja Vanessy Williams jest bardzo fajna. Dla mnie piąteczka.