Peacemaker, The
Kompozytor: Hans Zimmer
Rok produkcji: 1997
Wytwórnia: DreamWorks
Czas trwania: 54:43 min.

Ocena redakcji:

W dyskografii każdego rozwijającego się i choć trochę ambitnego kompozytora, można znaleźć pozycję, która świadczy o tym, że artysta chciał nadać ostateczny kształt paru swoim pomysłom, sfinalizować jakiś nurt w swojej twórczości. Taką pracą jest właśnie "Peacemaker". Skupia on w sobie większość tego, co Zimmer stworzył na przestrzeni wielu lat do filmów akcji. Mamy tu mroczny, wojskowy chór rodem z "Karmazynowego przypływu", zawrotne tempo i sporo heroicznych melodii jak w "Twierdzy" czy "Strefie zrzutu" oraz różne elementy z takich kompozycji "Tajna broń" czy "Czarny deszcz". Krótko mówiąc, wszystko to, co już wtedy było swoistą wizytówką Hansa. Najistotniejsze są w tym przypadku jednak "Twierdza" i "Karmazynowy przypływ", do których "Peacemaker", przez swoje militarystyczno-patetyczne brzmienie, jest najbardziej zbliżony, że już nie wspomnę o niektórych tematach… Te trzy prace są pod względem koncepcji tak do siebie podobne, że można je nazwać, choć teraz mamy modę raczej na bliźniaki, "Trojaczkami Zimmera".

zimmer-6841879-1590000958Tak, jak jego dwoje rodzeństwa, "Peacemaker" posiada bardzo dobrą tematykę. Może już nie tak porywającą, ale wciąż trzymającą bardzo wysoki poziom. Tym razem jednak trudno określić którykolwiek temat mianem wiodącego. To wydaje się trochę dziwne, że Zimmer nie mógł się na żaden zdecydować. Narobił do tego mi, i chyba nie tylko, trochę problemów przy pisaniu recenzji, bo przez dobre 15 minut nie mogłem podjąć decyzji, które tematy uznać za główne. W końcu jednak zrozumiałem skąd u Hansa taki "motywiczny" chaos. Powstał on za sprawą niespójności filmu. Twórcy nie mogli się bowiem zdecydować, co uznać za najważniejszy wątek: zdradę rosyjskich oficerów, miłość między Danielem Devoe i Julią Kelly czy tragedię targanego koszmarnymi wspomnieniami, bałkańskiego terrorysty. Właśnie przez tą wielowątkowość, która do tego ginie gdzieś w toku zadziwiająco nudnej akcji, nie mamy tematu przewodniego. Tylko powiesić panią reżyser! Mimo że hierarchia jest tu nieco zaburzona, to tematy i tak dostarczają wiele satysfakcji…bo w końcu są. Nieważne w jakich relacjach.

A oto tematy, które mogą aspirować do miana motywu przewodniego:

– Pierwszy temat słyszymy w utworach "Trains". To "radziecko-brzmiąca", wojskowa melodia, przypisana do rosyjskich żołnierzy-zdrajców. Nieco zmieniona, pojawia się także w wersji potężnego męskiego chóru. Tego typu zabieg aranżacyjny nie robi już tak dużego wrażenia, jak w "Crimson Tide", lecz ciągle brzmi efektownie.

 

– Temat numer dwa to istna perełka i aż łzy cisną się do oczu, że jego wykorzystanie jest tak małe. Nosi on nazwę "Sarajevo theme". Słyszany jest on po raz pierwszy w trochę nudnawym utworze "Sarajewo". Dlaczego u licha Hans użył go w tak małej ilości?! Cała partytura zyskałaby wiele, gdyby ten twór został lepiej rozwinięty. Ależ wspaniale musiałaby brzmieć np. jego wersja akcji…


Kim byłby Hans Zimmer, gdyby nie potrafił pisać tak świetnych melodii heroicznych? Za to właśnie uwielbiają go jego fani. "Peacemaker" pełen jest takich melodii. Szczególną uwagę zwracają trzy – z jednym łudząco podobnym do tego Nicka Glennie-Smitha z "Twierdzy" – ujęte w doskonałej sekwencji akcji pod koniec "Chase", ale pojawiające się też samotnie w innych utworach. Ów sekwencja jest według mnie unikatowa. Nie znalazłem w muzyce filmowej jeszcze czegoś, co byłoby tak napompowane patosem i heroizmem, a jednocześnie trzymało poziom. Niezaprzeczalnie najlepszy moment na płycie.

A co z muzyką na ekranie? Nie wiedzieć czemu jest ona zanadto wyciszona i mało zauważalna. Jak na film akcji "Peacemaker" jest zadziwiająco nudny, więc bardziej zaznaczona muzyka na pewno by mu pomogła (z całym szacunkiem dla płci pięknej, ale takimi filmami powinien zajmować się ktoś, kto nosi spodnie…).

Przed wystawieniem maksymalnej noty powstrzymują mnie dwie rzeczy: wtórność i fatalne orkiestracje. Co do wtórności, to wiem, że jest to wtórność "ewolucyjna", czyli zwykły rozwój stylu kompozytora. Jednak 5 "nutek" zarezerwowane jest jak dla mnie wyłącznie dla prac, które mało tego, iż są bardzo ciekawe pod każdym względem, to jeszcze wnoszą do muzyki filmowej coś nowego. Z "Peacemakerem" tak nie jest. No i jeszcze te fatalne orkiestracje… Zimmer w inny niż dotąd sposób użył tu elektroniki. Nie dopełniał nią bowiem tylko brzmienia orkiestry, lecz używał jej jeszcze jako instrumentu. To zabieg jak dla mojego ucha nie do przyjęcia. Militarystyczne "Trains" brzmiałoby o niebo lepiej, gdyby było porządnie zorkiestrowane. W tej kwestii Hans poszedł na łatwiznę.

Czy "Peacemaker" jest zatem udanym finałem stylu zapoczątkowanego w "Karmazynowym przypływie"? Myślę, że tak. Taki werdykt można by wydać biorąc pod uwagę już sam utwór "Chase", który jest swoją drogą jednym z najlepszych w karierze Niemca. Mało kto potrafi tak operować tematami przy pisaniu muzyki akcji. Czasem jednak ta tematyczna rozmaitość zostaje okupiona niskim poziomem artystycznym melodii (np. tandetna muzyczka z 12:46 w "Chase"). Mimo wszystko jest to coś, czego nawet sam maestro Williams powinien zazdrościć Hansowi. Nie ma i nie było kompozytora, który umiałby tchnąć w muzykę tyle testosteronu. Istny majstersztyk akcji!

Autor recenzji: Andrzej Szachowski
  • 1. Trains
  • 2. Devoe's Revenge - Gavin Greenaway
  • 3. Sarajevo
  • 4. Chase
  • 5. Peacemaker
4
Sending
Ocena czytelników:
0 (0 głosów)

1 komentarz

  1. bladerunner22

    Zgadzam się w 100%, choć przyznam szczerze, że kiedyś maxowałem tej partyturze, to było dawno temu w czasach, kiedy jeszcze nie wgłębiłem się w gatunek. co oczywiście nie umniejsza tej partyturze, bo filmie spełnia swoją rolę, a i na płytce daję radę, Zimmer w formie po prostu..

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

„Anna” i wampir

„Anna” i wampir

„Wampir z Zagłębia” – to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych PRL-u lat 70. Niby schwytano sprawcę i skazano go na śmierć, ale po wielu latach pojawiły się wątpliwości, co pokazały publikowane później reportaże czy nakręcony w 2016 roku film „Jestem mordercą”....

Bullitt

Bullitt

There are bad cops and there are good cops – and then there’s Bullitt Ten tagline mówi chyba wszystko o klasyce kina policyjnego przełomu lat 60. i 70. Film Petera Yatesa opowiada o poruczniku policji z San Francisco (legendarny Steve McQueen), który ma zadanie...

Halston

Halston

Roy Halston – zapomniany, choć jeden z ważniejszych projektantów mody lat 70. i 80. Człowiek niemal cały czas lawirujący między sztuką a komercją, został przypomniany w 2021 roku dzięki miniserialowi Netflixa od Ryana Murphy’ego. Choć doceniono magnetyzującą rolę...