Oblivion
Kompozytor: M83
Rok produkcji: 2013
Wytwórnia: Back Lot Music / Mondo
Czas trwania: 69:41 min.

Ocena redakcji:

 

Mimo dość oryginalnej i, co ważniejsze, nie opartej na istniejącym wcześniej materiale wizji świata przyszłości, tegoroczny „Oblivion” okazał się wtórną i błahą błyskotką o wątpliwej jakości. O ile jednak strona wizualna potrafi się jeszcze obronić, sprawiając zwykłą przyjemność z obcowania z nią i pozwalając puścić fabularne bolączki w… niepamięć, tak już sfera audio miała spory problem z uniknięciem miażdżącej krytyki.

 

m83-4519417-1590001388Odpowiedzialny za nią Anthony Gonzalez, kryjący się za osobliwym skrótem M83 (od nazwy galaktyki Messier 83 w gwiazdozbiorze Hydry), wpierw rozpalił nadzieje próbkami opublikowanymi w sieci, a potem zwyczajnie im nie sprostał. Jego ścieżka dźwiękowa to w ostatecznym rozrachunku marna kalka stylu z poprzedniego filmu Kosinskiego, „Tron: Legacy”, a więc pracy już samej w sobie wystarczająco wtórnej – co gorsza, kalka płaska, bez wyrazu i charakteru, jaki cechował dokonanie Daft Punk. Na domiar złego, w przeciwieństwie do swoich poprzedników, Gonzalez praktycznie rozminął się z filmem, tworząc dziełko, które wespół z obrazem nie tworzy nowej jakości i solidnej jedności, choć w oderwaniu odeń okazuje się całkiem zjadliwym kawałkiem elektroniki.

 

Ten dysonans doskonale słychać nawet po czasie, jaki pozwolił ścieżce i melomanom ochłonąć. Podczas gdy, kultowa już, muzyka francuskiego duetu z miejsca okazała się hitem, w kinie błyszczała, tworząc niezapomniany klimat poszczególnych scen, a po latach wciąż słucha się jej znakomicie, tak „Oblivion” po pół roku od premiery dalej budzi wątpliwości i pozostawia dużo do życzenia…

 

A trzeba przyznać, że jest to tytuł, jaki doczekał się solidnej bazy wydań. Oprócz podstawowego i limitowanej edycji winylowej, wypuszczono także wersję Deluxe, na której znajduje się aż 13 utworów więcej (łącznie prawie dwie godziny kompozycji!). Biorąc jednak pod uwagę, iż ten dodatkowy materiał nie wnosi wiele do wartości i odbioru ścieżki, postanowiłem oprzeć się na zwykłym krążku, który już sam w sobie cierpi na nadmiar kiepskiego materiału. Niech świadczy o tym fakt, iż ze wspomnianego wydanka Deluxe udało mi się zmontować solidny, zgrabny i całkiem nieźle się słuchający, ponad 40-minutowy album, który uważam za absolutnie optymalną prezentację tej muzyki. Tymczasem wersja podstawowa zawiera jej niemal 30 minut więcej i jest to czas zwyczajnie zmarnowany.

 

oblivion_lp-1915275-1590001388Nie można jednak być całkowicie uprzedzonym do kompozycji M83, bowiem ta posiada kilka świetnych, hipnotyzujących fragmentów, których nawet mimo oczywistych wad słucha się doskonale. Takie jest już drugie na płycie „Waking Up”, w którym wyraźnie słychać jakiś pomysł na ilustrację – jest to zresztą motyw niejako ją definiujący, a przy tym jako jeden z nielicznych autentycznie zapadający w pamięć i jednoznacznie kojarzący się z filmem. Wtórują mu, nieznacznie tylko gorsze „Earth 2077”, „Fearful Odds” oraz „Canyon Battle”, w którym czysty fun zaczyna się już jednak mieszać z dużą topornością brzmienia. Ta ostatnia cecha przeważa także w innych utworach akcji, jak „Odyssey Rescue”, „Ashes of Our Fathers”, czy w końcówce „Radiation Zone”, wobec czego trudno mi je całościowo zaliczyć do autentycznie najlepszych momentów płyty.

 

Tymi pozostają niezmiennie te najwcześniej przez twórcę ‘obnażone’, a więc genialne w swej prostocie „StarWaves” – dla mnie opus magnum tej pracy – oraz końcowa piosenka. Jak na ironię ich potencjału także nie wykorzystano w pełni – „StarWaves” w filmie praktycznie nie istnieje, kompletnie nie pasując do sceny basenowych uniesień i brzmiąc jak podkład do czegoś znacznie lepszego, ciekawszego, albo i nawet kompletnie autonomicznego, jakby w ogóle nie stworzono go z myślą o kinie. Ot, taki piękny kaprys. Z kolei w wieńczącym całość tytułowym hicie, głos Susanne Sundfør został bezmyślnie oszpecony przez komputer, co bynajmniej wokalistce nie służy, nawet jeśli nie psuje totalnie „Obliviona”.

 

Ostatecznie, z czasem i kolejnymi taktami ten psuje się sam. Początkowa frajda i niejaka fascynacja ulega rozwodnieniu, co ciekawsze pomysły ustępują beznamiętnej bibliotece sampli, poszczególne fragmenty zlewają się w jedno, a brak charakteru, zróżnicowania oraz pazura w zbyt wolno mijających utworach sprawia, że od nadmiaru materiału potrafi rozboleć głowa, a w uszach automatycznie włącza się znieczulica. Trudno jest się też w nim odnaleźć i odpowiednio ułożyć go sobie w głowie, gdyż poza paroma wyjątkami jest to score bez ekranowej tożsamości, że o charyźmie nie wspomnę.

 

Generalnie nie jest to więc zła muzyka, a i ma mocne momenty, do których ochoczo wracam, i które sprawią, że nie zostanie, ot tak, kompletnie zapomniana. Ale jest za mało filmowa, a za bardzo nijaka, by były to ciepłe, pełne ekscytacji wspomnienia. Raczej mętna świadomość istnienia danego bytu…

 

oblivion-pic-5481705-1590001389

Autor recenzji: Jacek Lubiński
  • 1. Jack's Dream
  • 2. Waking Up
  • 3. Tech 49
  • 4. StarWaves
  • 5. Odyssey Rescue
  • 6. Earth 2077
  • 7. Losing Control
  • 8. Canyon Battle
  • 9. Radiation Zone
  • 10. You Can't Save Her
  • 11. Raven Rock
  • 12. I'm Sending You Away
  • 13. Ashes of Our Fathers
  • 14. Temples of Our Gods
  • 15. Fearful Odds
  • 16. Undimmed by Time, Unbound by Death
  • 17. Oblivion – Susanne Sundfør
3
Sending
Ocena czytelników:
0 (0 głosów)

5 komentarzy

  1. Krystian

    O rany co za gniot. Taka muzyka zdecydowanie nie dla mnie.

    Odpowiedz
  2. jassekp

    Utwór końcowy fenomenalny! Reszty przyjemnie się słucha a obrazowi dodaje klimatu. Choć sam film fatalny

    Odpowiedz
  3. Jacekw

    Nie da się ukryć, że całość jest trochę nużąca, ale jak dla mnie zawiera wystarczająco dużo świetnych elementów, aby zaliczyć ją jako udany soundtrack.

    Odpowiedz
  4. bossman

    Kilka świetnych utworów, muzyka dobrze dopasowana do filmu.

    Odpowiedz
  5. Kamila W

    fearful odds
    spokojna scieżka dźwiękowa polecam przed pracą 🙂

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Asian X.T.C

Asian X.T.C

Rocznie na całym świecie powstaje mnóstwo filmów i nie mniej ścieżek dźwiękowych jest wydawanych na płytach. Zapoznawanie się z nimi wszystkimi jest z oczywistych powodów niemożliwe, dlatego nikt tak naprawdę nie wie ile arcydzieł i naprawdę świetnych ścieżek...

„Anna” i wampir

„Anna” i wampir

„Wampir z Zagłębia” – to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych PRL-u lat 70. Niby schwytano sprawcę i skazano go na śmierć, ale po wielu latach pojawiły się wątpliwości, co pokazały publikowane później reportaże czy nakręcony w 2016 roku film „Jestem mordercą”....

Bullitt

Bullitt

There are bad cops and there are good cops – and then there’s Bullitt Ten tagline mówi chyba wszystko o klasyce kina policyjnego przełomu lat 60. i 70. Film Petera Yatesa opowiada o poruczniku policji z San Francisco (legendarny Steve McQueen), który ma zadanie...