Przypadki wydania muzyki z polskiego filmu dokumentalnego można policzyć na palcach jednej ręki mimo, że takich obrazów powstaje rokrocznie w naszym kraju całkiem sporo. Tym sposobem umyka nam wiele wartościowych ścieżek dźwiękowych, mogących niejednokrotnie pochwalić się poziomem muzycznych produkcji BBC. Dlatego kiedy na rynku ukazała się płyta zawierająca muzykę Bartka Gliniaka z filmu „Niedźwiedź: Władca Gór” uznałem, że nie może ona przejść niezauważona. A umknąć mogła ona łatwo nawet zatwardziałym miłośnikom rodzimej muzyki filmowej, ponieważ płyta nie pojawiła się w sklepach jako autonomiczne wydawnictwo. Ścieżka dźwiękowa z „Niedźwiedzia: Władcy Gór” ukazała się jako dodatek do płyt DVD zawierających wspomniany film oraz obraz „Sekrety Miłości” – oba w reżyserii Krystiana Matyska. Trzecią płytę w pudełku stanowi soundtrack Bartka Gliniaka.
Karierę tego kompozytora podglądam już od kilku ładnych lat. W swoim dorobku ma takie tytułu jak „Mój Nikifor”, „Komornik”, „Joanna”, „Palimpsest” czy opisywane przeze mnie w 2008 roku „Teah”. „Niedźwiedź: Władca Gór” to kolejna praca, z której Bartek Gliniak może być dumny. Ja z kolei jestem dumny, że taką muzyką filmową z Polski mogę się pochwalić moim zagranicznym kolegom dziennikarzom. Niczym bowiem nie ustępuje ona ścieżkom dźwiękowym z filmów dokumentalnych BBC czy Canal+. Brzmi świetnie pod każdym względem. Piękne melodie, orkiestracje, wykonanie i nagranie. Częstym problemem słyszalnym w polskich ścieżkach dźwiękowych jest „sztuczne” brzmienie wynikające z dokładania sampli do żywych muzyków. Powoduje to nieprzyjemne zgrzyty, obniżające wrażenia ze słuchania takiej muzyki. Czegoś podobnego nigdy nie doświadczyłem słuchając ścieżek dźwiękowych Bartka Gliniaka.
Jak sam tytuł wskazuje, „Niedźwiedź: Władca Gór” opowiada o niedźwiedziach brunatnych żyjących w Karpatach. Nie jest to jednak suchy dokument beznamiętnie opisujący życie tych stworzeń, ale opowieść o niezwykłej artystycznej formie. Reżyser filmu nazwał go wręcz „thrillerem przyrodniczym”. Ma to oczywiście odzwierciedlenie w muzyce, która nieustannie zmienia nastroje z sielskich i romantycznych w pełne napięcia i grozy.
Jeśli chodzi o dobór instrumentarium Bartek Gliniak postawił przede wszystkim na „drewno”. Skrzypce, altówka, wiolonczela, kontrabas, flet, klarnet, fagot… Te instrumenty niemalże podręcznikowo nadają się do ilustrowania przyrody i lasu. Nad całością unosi się kobiecy wokal, raz przywodzący na myśl kołysankę nuconą przez matkę („Polowanie”), a innym razem magię kryjącą się pośród drzew karpackich lasów („Strumyk”). Nie brakuje też typowo „góralskich” harmonii i przygrywek identyfikujących miejsce akcji filmu („U górali”). Nie są one jednak tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać, a jedynie delikatnie wplecione w ogólny charakter muzyki i niekiedy tylko nieznacznie wyczuwalne. W muzyce tej można też usłyszeć „blachy” (waltornia, puzon), które doskonale podkreślają monumentalizm niedźwiedzi i gór, w których żyją („Niedźwiedź władca gór”). Całość uzupełnia subtelna elektronika pomagająca zwiększyć przestrzeń kreowaną przez muzykę.
Podobnie jak sam film, również muzyka jest pewnego rodzaju opowieścią. Z jednej strony sielska, romantyczna, czasami skrząca się magią, ale również drapieżna, potężna i niepokojąca. Mnóstwo w niej też drobnych smaczków, które zadowolą niejednego melomana i audiofila. Przede wszystkim jednak to bardzo przemyślana i dojrzała muzyka, która potrafi znienacka zauroczyć. Szkoda byłoby, gdyby umknęła Waszej uwadze.
0 komentarzy