Mission, The
Kompozytor: Ennio Morricone
Rok produkcji: 1986 / 1987 / 2000
Wytwórnia: Virgin Records
Czas trwania: 47:53 min.

Ocena redakcji:

Za każdym razem, gdy w rozmowie pojawia sie wzmianka o Ennio Morricone często można w niej usłyszeć słowo "misja" – i bynajmniej nie chodzi o jakieś ważne zadanie. "Misja" to film Roland'a Joffe'a do którego ten Włoski kompozytor napisał muzykę. Obraz został zapamiętany głównie za sprawą świetnego aktorstwa i wciągającej, niebanalnej historii. Było w nim jednak jeszcze coś. Coś czego nie da się pokazać ani opisać w dwóch słowach – wspaniała ścieżka dźwiękowa.

Film zrobiony za niewiarygodne, jak na tamte czasy, pieniądze dostał sporo nagród: siedem nominacji i jednego Oscara za zdjęcia, Złotą Palmę w Cannes, dwie nagrody BAFTA i dwa Złote Globy. Oprócz tego zyskał jednak coś o wiele cenniejszego – pamięć widzów. A zapamiętać jest co. Historia nawróconego łowcy niewolników i walczącej o przetrwanie jezuickiej misji wśród Indian, może poruszyć do łez. Do tego dochodzą przepiękne widoki Argentyny i Paragwaju. Jednak prawdziwy sens (nie już tak przyjemny i prosty) filmu ukazuje się dopiero w dalszej jego części, gdy rozstrzygnięty ma zostać los rdzennych mieszkańców Ameryki południowej i głoszących im Ewangelię zakonników. Film oparto na faktach, przez co uchronił się od naciąganego i sztucznego w wielu wysoko budżetowych produkcjach "happy endu".

morricone-6745982-1590001057Morricone mógł już nas wcześniej przyzwyczaić do nietypowych rozwiązań. Można by przytoczyć tutaj takie westerny jak chociażby: "Dobry, zły i brzydki" czy "Za kilka dolarów więcej". Był prekursorem w korzystaniu z nietypowych instrumentów. Dlatego też przed przesłuchaniem tej płyty miałem nadzieję na coś oryginalnego – nie zawiodłem się. Ta ścieżka dźwiękowa jest inna od wcześniejszych a przy tym piękna i trafia w samo sedno historii. Świetne wykorzystanie chórów, genialne tematy i wielki ładunek emocjonalny robią swoje. Słuchając muzyki z "Misji" doliczyłem się trzech wyśmienitych motywów. Jak na jedną ścieżkę dźwiękową to bardzo dużo. W ostatnich latach często cała partytura opiera się na jednym temacie, a mimo to potrafi zebrać świetne opinie krytyków – można tu przytoczyć choćby pierwszą część "Piratów z Karaibów" gdzie kolejne utwory różniły się jedynie liczbą basów. Wracając jednak do "Misji" i motywów… pierwszy z nich to ten, który rozwija skrzydła w "Gabriel's Oboe". Z samej nazwy można już wyczytać, że najważniejszy jest tu obój. Towarzyszy mu orkiestra, która jednak jest tylko tłem dla wciągającej gry tytułowego instrumentu. Delikatny i wpadający w ucho temat jest chyba najbardziej rozpoznawalnym utworem z tej płyty, chociaż w innych pozostałych również drzemie ogromny potencjał. Jedną z takich kompozycji jest "Falls" składająca się podobnie jak "The Mission" z drugiego wyśmienitego motywu. Pasuje on idealnie do widoków dziewiczych lasów Ameryki Południowej. Jeszcze delikatniejszy niż poprzednik przekazuje emocje żywcem wyciągnięte z jakiegoś tematu miłosnego, ale tym razem uczucia tyczą się nieskażonej przyrody i bliskości Boga. Nuty tej kompozycji przebrzmiewają jeszcze w kilku utworach chociażby jako przygrywka orkiestry w "Gabriel's Oboe", nim obój na dobre zagości w naszych uszach.

Najlepszy jednak moim zdaniem motyw spotkamy w trzech innych fragmentach: "On Earth As It Is In Heaven", "Vita Nostra" i "River". Wszystkim towarzyszy chór, a w dwóch pierwszych pojawia się bardzo pomysłowo wpleciony kawałek "Oboju Gabriela". Podczas słuchania tych kompozycji wręcz nie mogłem się oderwać od słuchawek. Rzadko to się dzieje, ale ten temat wdarł mi się tak w umysł, że choćbym chciał, nie mogłem go zapomnieć. Jedyne, czego żałuję to, że nie znalazłem utworu gdzie zamiast chórów pojawiłoby się pianino lub inny instrument delikatnie podparty, który pokazałby pełnię mocy motywu, granego solo. Na płycie możemy posłuchać jeszcze kilku ciekawych, aczkolwiek nie tak genialnych, utworów. Chociażby grane na gitarze "Brothers", czy zaczynającego się złowrogo "Remorse" a kończącego motywem z "The Mission".

Jednak nie istnieje idealna ścieżka dźwiękowa. Na każdej płycie, którą brałem do ręki znajdowałem coś kiepskiego lub co najmniej nieciekawego. Tak jest też i w wypadku "Misji". Najbardziej zawiodły mnie utwory "Ava Maria Guarani" i "Te Deum Guarani", w których zamiast interesującego motywu usłyszałem istne "memłanie" muzyki, a zamiast wciągającego głosu chóru – płaczące głosy w bardzo sakralnym stylu. Niektórzy lubią właśnie taki rodzaj ścieżek dźwiękowych, lecz mi nie przypadło to gustu. Nie przekonało mnie również strasznie piszczące i dające jedynie, bliżej niezidentyfikowane, dźwięki "Refusal". To o czym wypadałoby również wspomnieć to kilka utworów, które świetnie oddają głosy dżungli. Krótkie niepokojące odgłosy fletni Pana wraz z, miejscami przerażającymi, gwizdami i piskami, fantastycznie oddają napięcie związane z nieznanym lasem tropikalnym. Zresztą ten zabieg Morricone okazał się na tyle dobry, że nawet dzisiaj jego pomysły są powielane przez współczesnych kompozytorów.

mission_inna-9300467-1590001076Znając wszystkie aspekty płyty, zarówno te genialne jak i te nieco gorsze, możemy przejść do tego w czym ta muzyka jest najlepsza. Chodzi tu o współpracę z filmem, a ta jest po prostu świetna. Odgłosy puszczy są trafione w stu procentach. Przy podziwianiu natury muzyka wręcz poszerza obraz a "Ava Maria Guarani", na które tak narzekałem, po prostu pasuje do sceny i nie brzmi tak aż strasznie. Do tego jedna z najlepszych scen filmu, w której Gabriel zapoznaje się z Indianami, nie mogłaby funkcjonować bez muzyki. Jedynym zaskoczeniem dla mnie była scena walki, w której można było usłyszeć "On Earth As It Is In Heaven". Na początku wydawało mi się, że ten utwór ten pasuje raczej do sceny zabawy przy ognisku niż wojny. Jednak moimi oczami, a raczej wypadałoby powiedzieć uszami, wyobraźni przeszedłem przez tematy bitwy do takich filmów jak: "Szeregowiec Ryan", "Gladiator", "Ostatni Mohikanin", i doszedłem do wniosku, że ta niezwykle wciągająca, ale z pozoru śmieszna kompozycja, tworzy jedność z filmem i jest tam niezbędna. Powiem więcej, jestem przekonany, że Morricone specjalnie użył tego właśnie tematu by pokazać specyfikę indiańskiej wioski, która nawet podczas batalii cieszy się życiem.

Podsumowując "Misja" to jedna z najlepszych ścieżek dźwiękowych Ennio Morricone. Można tu spotkać niezwykle delikatne utwory, ale nie zabrakło również tematów grozy i zabawy. Mimo niewielkich mankamentów płyta jest jedną z najlepszych, jakie miałem przyjemność słuchać, a to co można usłyszeć w filmie to po prostu majstersztyk. Jeśli jeszcze nie słuchałeś tych kompozycji to musisz to szybko nadrobić. Polecam tą ścieżkę dźwiękową zarówno doświadczonym słuchaczom soundtracków jak i tym dopiero zaczynającym swoją przygodę z muzyką filmową.

Autor recenzji: Bartosz Kuśmierz
  • 1. On Earth As It Is In Heaven
  • 2. Falls
  • 3. Gabriel's Oboe
  • 4. Ava Maria Guarani
  • 5. Brothers
  • 6. Carlotta
  • 7. Vita Nostra
  • 8. Climb
  • 9. Remorse
  • 10. Penance
  • 11. The Mission
  • 12. River
  • 13. Gabriel's Oboe
  • 14. Te Deum Guariani
  • 15. Refusal
  • 16. Asuncion
  • 17. Alone
  • 18. Guarani
  • 19. The Sword
  • 20. Miserere
5
Sending
Ocena czytelników:
0 (0 głosów)

1 komentarz

  1. DanielosVK

    Zupełnie niezrozumiały pojazd po „Ave Maria Guarani” i „Te Deum Guarani”. A Muzyka geniusz.

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

„Anna” i wampir

„Anna” i wampir

„Wampir z Zagłębia” – to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych PRL-u lat 70. Niby schwytano sprawcę i skazano go na śmierć, ale po wielu latach pojawiły się wątpliwości, co pokazały publikowane później reportaże czy nakręcony w 2016 roku film „Jestem mordercą”....

Bullitt

Bullitt

There are bad cops and there are good cops – and then there’s Bullitt Ten tagline mówi chyba wszystko o klasyce kina policyjnego przełomu lat 60. i 70. Film Petera Yatesa opowiada o poruczniku policji z San Francisco (legendarny Steve McQueen), który ma zadanie...

Halston

Halston

Roy Halston – zapomniany, choć jeden z ważniejszych projektantów mody lat 70. i 80. Człowiek niemal cały czas lawirujący między sztuką a komercją, został przypomniany w 2021 roku dzięki miniserialowi Netflixa od Ryana Murphy’ego. Choć doceniono magnetyzującą rolę...