Kino Nowej Przygody czas świetności przeżywało w latach 80. Ale kolejne pokolenia filmowców coraz częściej zaczynają inspirować się tymi dokonaniami – jak choćby J.J. Abrams („Super 8”), James Gunn („Strażnicy Galaktyki”) czy twórcy serialu „Stranger Things”. Do tego grona można (troszkę na siłę) podpiąć „Midnight Special” Jeffa Nicholsa. To historia chłopca o imieniu Alton oraz jego ojca. Szuka go sekta uważająca go za nowego zbawcę, policja, federalni, a nawet Agencja Bezpieczeństwa Narodowego. Dlaczego? Więcej wam nie powiem, bo nadmiar informacji zepsuje przyjemność z seansu.
A jak sobie na tym polu radzi sobie muzyka? Reżyser niemal od zawsze (poza swoim debiutem) współpracuje z Davidem Wingo, który znany jest z dość minimalistycznego podejścia do nut oraz stawiania bardziej na nastrój niż na melodykę. Niby czuć tutaj ducha lat 80., ale bliżej jednak do mroku Johna Carpentera aniżeli do orkiestrowych popisów mistrza Williamsa czy Silvestriego. Dominuje więc syntezatorowo-elektroniczne tło. Zadanie jest proste – zbudowanie klimatu tajemnicy, pewnej niesamowitości, jakiej nie da się zawsze opisać za pomocą klasycznego brzmienia symfonicznego.
Za to mamy jeden, bardzo mocny temat, który dostajemy już na samym początku. Prowadzi go bardzo nisko grający, melancholijny fortepian, wspierany przez pulsujący bas i harfę, by dać więcej miejsca Moogowi i jego palecie tła, a także troszkę rozciągniętym dęciakom (lub czemuś, co jest do nich podobne) oraz – w połowie utworu – nasilającym się smyczkom. Czasami motyw ten pojawia się w krótszej wersji („Eldon’s House”, „Military Base”, środek „Wilding”), ale jego obecność zawsze dodaje blasku całej pracy. Zwłaszcza w kulminacyjnym finale, gdzie zostaje wsparty przez bardziej efektowną elektronikę („New World”).
Reszta to przede wszystkim bardzo klimatyczne tło oparte o skromne instrumentarium oraz sound design. Z jednej strony całość zależna jest na elektronice oraz pulsującym niczym bas bicie („They’re Looking After Me”, nerwowe „FBI Raid” czy troszkę przypominające styl Tangerine Dream, mroczne „Doak and Levi”). Z drugiej podbija stawkę i suspens swoimi perkusyjnymi wejściami („Truck Stop”, „Abduction”) oraz bardzo nisko grającymi smyczkami, swoją intensywnością wchodzącymi na ścieżkę kina grozy („The Clearing”, gdzie pojawia się nawet… chór, czy „Sevier and Alton”). To wszystko na ekranie spełnia swoje zadanie bez problemu, ale słuchanie poza nim nie zawsze daje tyle frajdy. Pewnym wyjątkiem jest jedynie „Sevier”, gdzie obok ambientowych popisów oraz odbijających się niczym echo dźwięków perkusji, przebija się delikatna melodia na fortepian i bas.
„Midnight Special” pokazuje dość powolną ewolucję stylu Wingo, który nadal mocno czerpie z elektroniki, ale robi to troszkę bardziej przystępnie niż zazwyczaj. Trudno nie zapomnieć tego posępnego klimatu, pełnego napięcia i aury niesamowitości. Jednak bardzo skromna tematyka oraz miejscami nieangażujący underscore potrafią zwyczajnie odstraszyć. Niemniej płyta potrafi oczarować, a temat przewodni pojawia się na tyle często, że zawsze jego obecność daje sporo przyjemności. I za to oraz za symbiozę z filmem daję trójkę z plusikiem.
0 komentarzy