Pewne problemy sprawia zawsze wydanie dwóch ścieżek na jednym albumie, nawet jeśli są to prace tego samego kompozytora. Tak właśnie postąpiła w 2010 roku wytwórnia Film Score Monthy wydając album z muzyką autorstwa Michaela Smalla, dla którego złotym okresem były lata 70. Obydwie ścieżki pochodzą z klasyków kina tego okresu, czyli „Maratończyk” i „Syndykat zbrodni”. Pierwszy to genialny thriller Johna Schlesingera, z wybitnymi rolami Dustina Hoffmana i sir Laurence'a Oliviera, którego cała intryga opiera się na diamentach należących do hitlerowskiego zbrodniarza. Drugi film to polityczny kryminał Alana J. Pakuli o dziennikarzu, który jest świadkiem zamachu na senatora. Prowadząc śledztwo wpada na trop korporacji Parallax, która zajmuje się… szkoleniem zabójców.
W przypadku obu prac muszę ostrzec, że nie jest to muzyka łatwa, lekka i przyjemna. Jej podstawowym zadaniem jest stopniowanie napięcia i niepewności. Innymi słowy to, co się sprawdza na ekranie, zazwyczaj nie robi już takiego wrażenia poza nim. Kolejnym niesprzyjającym faktem jest długość niektórych utworów, w większości nie przekraczających nawet minuty (dotyczy to przede wszystkim dłuższego „Maratończyka”). Opowiem o nich po kolei, choć w zasadzie stylistycznie są do siebie bardzo podobne (smyczki, syntezatory, dęciaki, klarnet, trąbka, harfa…).
Is it safe?
„Maratończyk” trwa 48 minut, co akurat wydaje się odpowiednim czasem. Zaczyna się od melancholijnego „Main Title”, gdzie nerwowe smyczki co chwila zagłusza syntezator oraz dęciaki (troszeczkę przypominają one to, co będzie robił James Horner m.in. w „Willow”). W połowie się to uspokaja wraz z pojawieniem się fortepianu, do którego dołącza harfa i trąbka. A jak budowane jest napięcie? Sposobów jest kilka. Pierwszy to gwałtowne dźwięki dęciaków drewnianych oraz smyczków – rozciągają się powoli w tle („Tragedy at the Truck”, „Scylla Stabbed”) albo pędzą na złamanie karku (dwuczęściowy „Chase”). Swoje robi też delikatnie grający fortepian („Doc Dies” czy „Bathroom Terror”) oraz elektronika („Betrayal / Trilling Horror”). Najistotniejszym i często wybrzmiewającym na płycie tematem jest motyw głównego antagonisty – nazistowskiego zbrodniarza, Christiana Szella. Pojawia się po raz pierwszy w „Airport” – fortepian, klawisze, rozciągające się smyczki, marszowa perkusja i dęciaki potrafią wzbudzić niepokój. Poza dość ciężkim underscorem (z którego warto wyróżnić „Szell Escapes” oraz „The Recognition”), z całej płyty mocno wybija się „Love Theme” z fortepianem grającym w tempie walca oraz narastającymi smyczkami. Ładna kompozycja, która też powraca kilkukrotnie (m.in. elektroniczny „The Letter”). Ścieżkę tą kończą trzy tematy w wersjach alternatywnych, która są czystymi ciekawostkami.
„Syndykat zbrodni” zamyka się natomiast w nieco ponad 20 minutach, co wyjaśnia wspólne wydanie, choć brzmi trochę podobnie (bliźniaczy klimat). Zaczyna się od przypominającego nieco temat Szella „Comission and Main Theme”, gdzie typowo ilustracyjny początek (klawisze, delikatne smyczki w tle, marszowa perkusja) w połowie nabiera bardziej podniosłego charakteru (flet i trąbka). Ten sposób budowania napięcia pojawia się zarówno w „Morgue”, „Sheriff's House” i „Testing Center” (z nerwowym duetem fletu i klarnetu). Odstępstwem jest lekko wyluzowane „Car Chase”, gdzie dęciaki i smyczki grają mocno (na początku brzmiąc, jak z Południa USA), dołącza do nich bardziej melodyjna perkusja, bas i fortepian wskazujące na lata 70., przypominające nieco dokonania Lalo Schifrina.
Ale prawdziwym opus magnum tej ścieżki jest „Parallax Test”, opisujący zbiór slajdów, będący częścią testu psychologicznego – sielska melodia na smyczki, fortepian, dęciaki oraz męską wokalizę za pomocą werblowej perkusji oraz trąbek przeistacza się w podniosłą nutę, by po chwili wrócić do melodii z początku, uzupełnionej o gitarę elektryczną i organy, jakie towarzyszą nam już do samego końca. Aura bezustannego napięcia nadal pozostaje obecna (‘mantryczne’ trąbki i flety w „Slide of Art / Austin Sleeps” czy „Art in Cafeteria / Suitcase Bomb” na świetne smyczki, trąbki i perkusję). Chwilowe wyciszenie przynosi „Gunman Search”, lecz już za moment temperatura znów rośnie w „Joe's Last Run”, gdzie smyczki robią się złowrogie, a nuty, mimo podniosłej trąbki w tle, posępne. Zaś „End Title” to heroiczna melodia rozpisana w rytm marszowej perkusji i dęciaków, stanowiąca niby radosny, ale tak naprawdę gorzki finał.
Te dwie, niby podobne, ale jednak różne prace ukazują talent Michaela Smalla w budowaniu napięcia świetnie sprawdzającym się na ekranie. Poza nim słuchanie jego kompozycji może być męczące („Parallax View” wydaje się atrakcyjniejsze w odbiorze), jednak samo wydanie jest całkiem przyzwoite. Być może wynika to z faktu, że najlepszym narzędziem tego kompozytora było… operowanie ciszą. Mocna trójka – choć za filmową funkcjonalność można dodać jeszcze połówkę.
This is an announcement, gentlemen. There will be no questions.
0 komentarzy