Magasin des Suicides, Le
Kompozytor: Étienne Perruchon
Rok produkcji: 2012
Wytwórnia: IDOL/Diabolo Films
Czas trwania: 70:06 min.

Ocena redakcji:

 

Gdyby „Sklep dla samobójców” zrobiono w Ameryce, za kamerą stanąłby pewnie Tim Burton. Zamiast dwuwymiarowej animacji, z kreską przywodzącą na myśl prasowe karykatury, widzowie po raz kolejny zobaczyliby rachityczne kukiełki mówiące głosami Johnny’ego Deppa i Heleny Bonham Carter. Na szczęście za produkcję zabrali się Francuzi, tworząc animowaną makabreskę po swojemu, dzięki czemu konwencja ta nabrała nowych rysów.

 

Reżyser, Patrice Leconte, dość przewrotnie nadał swojemu dziełu formę rysunkowego musicalu, kojarzonego zasadniczo z sympatycznymi bajkami Walta Disneya. Do napisania muzyki ilustracyjnej oraz piosenek zaprosił Étienne Perruchona, kompozytora, z którym współpracował już kilkakrotnie, niedawno chociażby przy „Pięknotkach na wojnie”. Ekscentryczna rodzinka Tuvache, prowadząca tytułowy sklep, śpiewa więc co nie miara, by odpędzić grozę śmierci, czego pełny obraz oddaje płyta ze ścieżką dźwiękową.

 

Użyte tu słowo „pełny” należy traktować bardzo dosłownie. Krążek zawiera bowiem ponad 70 minut materiału. Przy niespełna 80-cio minutowym filmie wskazuje to, iż zamieszczono nań wszystko lub niemal wszystko, co da się usłyszeć w trakcie seansu. Niesie to ze sobą istotną wadę. Rozliczne utwory stanowią trwające zaledwie kilkadziesiąt sekund szkice, akcentujące pojedyncze sceny, czy zwroty akcji. Nawet fakt, iż umieszczono je w kolejności chronologicznej nie likwiduje wrażenia bałaganu. Trudno jest się na czymś skupić, a co gorsza takie typowo ilustracyjne kawałki po prostu nudzą.

 

Jak jednak prezentuje się „mięso” tej kompozycji, jeśli otrzepać je z tego rodzaju irytującego śmiecia? Nieźle, chociaż raczej rozczarowująco. To nie jest disnejowski musical, którego ścieżki dźwiękowej słucha się na ogół bardzo dobrze bez znajomości filmu, a piosenki aż się proszą o nucenie. W „Sklepie dla samobójców” śpiewane numery wplecione zostały dość mechanicznie i konwencjonalnie. Brakuje więc polotu zarówno zresztą w samych melodiach, jak i aranżacji, czy wykonaniu. Najłatwiej bronią się piosenki rozpisane na kilkoro wykonawców, zawierają bowiem wewnętrzną dramaturgię, wydają się także najbardziej emocjonalne. Szczególnie wyróżniają się tu zręczne „Chanson des Tuvache” oraz gorzkie „Le duo de Lucrèce et Mishima”. Szansę na solowe popisy otrzymują dość niefortunnie sami mężczyźni, podczas gdy kobiety dysponują znacznie lepszymi głosami. Jednak i one nie dodałyby wiele blasku musicalowej banalności kolejnych utworów. Inna sprawa, że banalność również można przekuć w atut, ale to Perruchonowi udaje się tylko raz – w romantycznej balladzie „Le jolie garcon et Marilyn” – słodkiej do obrzydliwości, ale na swój sposób bezpretensjonalnie urzekającej.

 

Znajomość obrazu niesie przy kontakcie z samą muzyką podwójną korzyść. Po pierwsze pozostawia w pamięci wysmakowaną warstwę wizualną. To właśnie finezja animacji nadaje życie i sens kolejnym piosenkom. Bez niej wydają się płytkie i drętwe. Po drugie zaś (dotyczy to tylko słuchaczy nieznających języka francuskiego) pozwala zrozumieć, o co w nich właściwie chodzi. Jasne, dobra piosenka może się bronić samą melodią i uczuciami, lecz gdy tego brakuje, wsparcie kryje tekst. Polskie tłumaczenie jest zgrabne i dowcipne, co pozwala sądzić o podobnym charakterze oryginału. Mając je w pamięci, łatwiej się związać z frazami wyśpiewywanymi w tajemniczym języku paryżan. Inna sprawa, iż niezłym pomysłem byłoby wydanie, choćby w formie elektronicznej, również polskiej wersji językowej albumu.

 

Muzyka ilustracyjna, poza wspomnianą chaotycznością, wypada bardzo poprawnie. Obraca się wokół tematów, jakie wprowadzają piosenki (szczególnie „Chanson des Tuvache” i „À mort la mort”), w eleganckich, acz pozbawionych polotu aranżacjach. Trudno mieć do niej szczególne pretensje, wydaje się jednak nieco jałowa, pozbawiona emocjonalnego impetu. Sympatycznie natomiast ubarwiają ją zupełnie odmienne stylistycznie utwory – orientalne „La danse de Marilyn”, elektroniczne „Shake Your Body” oraz celtyckie „La creperie ‘Au Bon Vivant’”. Wprowadzają element niespodzianki, tak potrzebnej przy ogólnej konwencjonalności kompozycji.

 

„Sklep dla samobójców” jest więc wydawnictwem przeznaczonym wyłącznie dla miłośników filmu. Trudno mi sobie wyobrazić, czego miałby w nim szukać ktokolwiek inny. Skoro nawet piosenki bez wsparcia obrazu wypadają cokolwiek blado, trudno się dziwić, iż muzyka ilustracyjna nie wzbudza zainteresowania. Uszu oczywiście nie rani, ma niezłe momenty, ale takich ścieżek dźwiękowych powstają pęczki i nie ma powodu, by wyróżnić akurat tę kosztem pozostałych. Sprawy nie ułatwia tłuste (w cokolwiek puste kalorie) wydanie. Gdyby „Sklep dla samobójców” powstał w Ameryce i muzykę do niego zrobiłby Danny Elfman, to może efekt byłby lepszy. A tak lepiej wybrać do kina, samodzielnym słuchaniem kompozycji Perruchona nie zawracając sobie głowy.

Autor recenzji: Jan Bliźniak
  • 1. Y'a d'la joie – Charles Trenet
  • 2. Tentative de suicide
  • 3. La bonne solution
  • 4. Chanson des Tuvache – Bernard Alane, Isabelle Spade, Isabelle Giami, Laurent Gendron
  • 5. Le piéton rescapé – Édouard Pretet
  • 6. La naissance d’Alan
  • 7. Alan sourit
  • 8. Alan grandit
  • 9. Un enfant joyeux
  • 10. Death for two
  • 11. Le sabotage
  • 12. Petit matin chez les Tuvache
  • 13. À mort la mort – Kacey Mottet Klein
  • 14. Les parfums de la mort
  • 15. Les clients hésitants – Annick Alane, Nathalie Perrot, Juliette Poissonnier, Philippe Du Janerand, Urbain Cancelier
  • 16. Mr Calmel
  • 17. La mort de Mr Calmel
  • 18. Le duo de Lucrèce et Mishima – Bernard Alane, Isabelle Spade
  • 19. Alan fume
  • 20. Alan fume encore
  • 21. Sad birthday
  • 22. La danse de Marilyn
  • 23. Mishima déprime
  • 24. Chez le Psy
  • 25. Le Psy – Éric Métayer
  • 26. Les enfants conspirateurs – Kacey Mottet Klein
  • 27. Les bulles de Bonheur
  • 28. Invasion de bulles
  • 29. Shake your body
  • 30. Le désastre
  • 31. Le joli garcon et Marilyn – Isabelle Giami, Pierre-François Martin-Laval
  • 32. Fillicide run
  • 33. Vox face à face
  • 34. La marche des fou-rires
  • 35. La crêperie “Au bon vivant”
  • 36. La vie vaut mieux que la mort (final) – Bernard Alane, Isabelle Spade, Laurent Gendron, Isabelle Giami, Kacey Mottet Klein
  • 37. Vive Alan! (Générique fin)
  • 38. La valse des sourires (bonus track)
3
Sending
Ocena czytelników:
3 (2 głosów)

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

„Anna” i wampir

„Anna” i wampir

„Wampir z Zagłębia” – to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych PRL-u lat 70. Niby schwytano sprawcę i skazano go na śmierć, ale po wielu latach pojawiły się wątpliwości, co pokazały publikowane później reportaże czy nakręcony w 2016 roku film „Jestem mordercą”....

Bullitt

Bullitt

There are bad cops and there are good cops – and then there’s Bullitt Ten tagline mówi chyba wszystko o klasyce kina policyjnego przełomu lat 60. i 70. Film Petera Yatesa opowiada o poruczniku policji z San Francisco (legendarny Steve McQueen), który ma zadanie...

Halston

Halston

Roy Halston – zapomniany, choć jeden z ważniejszych projektantów mody lat 70. i 80. Człowiek niemal cały czas lawirujący między sztuką a komercją, został przypomniany w 2021 roku dzięki miniserialowi Netflixa od Ryana Murphy’ego. Choć doceniono magnetyzującą rolę...