Ten, kto jeszcze tego filmu nie widział to koniecznie musi to nadrobić. "Madagaskar" to przezabawna komedia animowana, która dużo zyskuje dzięki świetnemu polskiemu dubblingowi. A w nim przezabawne dialogi, sytuacje i trafiające w sedno piosenki. Film jest bardzo lekki i przyjemny z odbiorze mimo niezbyt ambitnej i wymagającej fabuły. Ot zwykła bajka z morałem i zwierzątkami w roli głównej jak u Krasickiego. Muzyką oficjalnie zajął się Hans Zimmer, który w tym samym czasie zaangażowany był w jeszcze kilka innych projektów z "Batman Begins" na czele. Jeżeli ktoś się spodziewał w "Madagaskarze" powtórki z "Króla Lwa" to bardzo się zawiódł. Mimo iż sławny Niemiec pisze muzykę do chyba połowy produkcji animowanych robionych w Hollywood to ten obszar jego działalności kompozytorskiej od dawna nie zachwyca, choć zawsze jest to muzyka na najwyższym poziomie.
To, co zirytowało mnie w tej płycie od samego początku to jej długość – około 30 minut. Poza tym, mimo iż oficjalnie muzyką do "Madagaskaru" zajął Hans Zimmer to pośród twórców poszczególnych utworów tylko czterokrotnie pojawia się jego nazwisko. Procentowo to, co prawda wynosi prawie połowę płyty jednak gdyby wziąć pod uwagę długość tych kompozycji to nie wygląda to już tak dobrze. Przez te cztery kompozycje Zimmera przewija się pewien temat, który można by nazwać przewodnim gdyby tylko było więcej okazji do docenienia go. Jednak trzeba przyznać, że te kilka krótkich kawałków Zimmera jest zrobione naprawdę po mistrzowsku i wyraźnie słychać je w filmie.
Co ciekawe, na płycie z muzyką do filmu "Madagaskar" znajdują się tylko cztery piosenki, mimo iż rzut oka na spis utworów mógłby sugerować coś innego. Takimi śpiewanymi kompozycjami są: "Boogie Wonderland", "Stayin’ Alive", "What A Wonderful World" i oczywiście "A Like To Move It". Tej ostatniej już chyba nikomu kto widział film nie trzeba przypominać, ponieważ stanowi ona jego niezwykle ważny punkt. Mało kto wie, że jest to remix hitu grupy Reel2Reel z lat 90. Jego polska wersja nosi tytuł "Wyginam Śmiało Ciało" i trzeba przyznać, że jest o wiele śmieszniejsza od pierwowzoru, który bardziej od zabawnego tekstu skupia się na parodiowaniu modnych ostatnio wykonawców reggae. Niestety nie znajdziemy jej na tej płycie. Pozostałe piosenki doskonale kojarzą się ze scenami, w których się pojawiły. Cieszyć może fakt, że nie ma tutaj żadnych piosenek inspirowanych filmem tylko dokładnie te, które się w nim pojawiły.
Co do pozostałych utworów to pojawia się tutaj przede wszystkim doskonale już znany klasyk, czyli "Rydwany Ognia" Vangelisa, które trudno policzyć ile już razy były wykorzystywane w innych filmach (chociażby nie tak dawno w filmie "Bruce Wszechmogący"). Natomiast takie kompozycje jak "Hawaii Five-O", "Whacked Out Conspiracy" czy "The Foosa Attack" to już kawałki typowo instrumentalne, przy czym dwa ostatnie zostały skomponowane specjalnie do filmu przez innych kompozytorów. "Whacked Out Conspiracy" autorstwa Jamesa Dooley’a towarzyszy pojawieniu się na ekranie zwariowanych pingwinów natomiast "The Foosa Attack" (trwa około 30 sekund) skomponowane przez Heitora Pereira ilustruje atak głodnych Foosa. Ten ostatni kompozytor zresztą jest wspólnie z Hansem Zimmerem i dwoma innymi artystami jest twórcą utworu otwierającego płytę – "Best Friends".
Gdybym miał wskazywać najlepszą kompozycję na płycie to bez wątpienia byłyby to "Rydwany Ognia" Vangelisa, które są uznawane za jedną z najlepszych kompozycji filmowych w ogóle. Jeśli chodzi jednak o kompozycje powstałe specjalnie do filmu "Madagaskar" to byłoby to pewnie "Born Free". Chociaż znowu tak naprawdę nie jest to utwór autorstwa Zimmera tylko Johna Barry z filmu pod tym samym tytułem -"Born Free" za który zresztą Barry otrzymał Oscara. Zimmer tylko nieco ten temat przearanżował na potrzeby "Madagaskaru". W tej wersji brzmi on świetnie, szkoda tylko że nie może się rozwinąć tak na dobrą sprawę, ponieważ cały utwór ma niespełna minutę (podobnie zresztą jak pozostałe autorstwa Zimmera i towarzyszących mu kompozytorów).
To właśnie długość tej ścieżki dźwiękowej jest jej największą wadą. Ledwo się zacznie "Best Friends" a już śpiewa Louis Armstrong swoje "What A Wonderful World" i płyta się kończy. Poza tym trochę dziwny jest ten krążek. Wszystkiego jest na nim po trochu jakby wydawcy chcieli żeby każdy był z niego zadowolony, co niestety się nie dzieje. Bo i za mało tu piosenek na album i za mało muzyki Zimmera na score. Zdecydowanie można było lepiej wydać tą płytę.
0 komentarzy